A ja się cieszę! Bardzo lubię takie zielenie, pasują mi i należą do moich ulubionych kolorów. Cenię sobie też wygodne ubrania. A "militarne" zwykle takie są.
Nie oznacza to jednak, że lubię "mundurki". Wprost przeciwnie! Nie znoszę uniformów wszelkiego rodzaju. Od wielu lat powtarzam, że nie mogłabym pracować w miejscu, gdzie wymagałoby ode mnie ubierania się w określony sposób. Wystarczyło mi, że musiałam znosić to w czasach szkolnych. To wtedy postanowiłam "Nigdy więcej!" i do dziś tego się trzymam. ;-)
Ciepłe zielenie, spodnie "bojówki", kurtki a la demobil - tak! Ale zestawione z czym tylko dusza zapragnie!
[Zdjęcia: materiały prasowe Parfois]
Ja jestem ZA:)
OdpowiedzUsuńJestem na TAK. Lubię i podoba mi się.
OdpowiedzUsuńNie przeszkadzają mi firmowe ubrania, nie mam specjalnie urazu do fartuszka ;))) Swoją drogą to było dobre, bo wszystkie dzieci były jednakowo ubrane i nie wyróżniały się.
Widzę, że jednak jest trochę zwolenniczek khaki, moro & co. ;-)
UsuńNie wiem, czy się załapałaś na "fartuszki", ja tak i pamiętam, że dzieci się wyróżniały i była "dyskryminacja z uwagi na ubranie". Bo ciągle było widać, co się ma pod tymi szpetnymi kitlami, kto ma jakie buty, plecak/torbę, itp. No i sam fartuch i jego stopień zużycia bywał powodem dokuczania...
Przyznam się, że mój rocznik w szkole podstawowej jakoś się nie wyróżniał. Bardziej był lans na sam fartuszek, bo zaczęły pokazywać się już ładniejsze np. krzyżaki.
UsuńPlecaków nie było, tylko tradycyjne tornistry, które moja nauczycielka od polskiego nazywała rańcami...
Większy lans nastąpił w 7 i 8 klasie ;)
Miałam też kolekcję tarcz, co do dzisiaj jest obiektem kpin ze strony moich rodziców :)
U nas było to samo! I do dziś pamiętam docinki z powodu długo noszonego "mundura". Toteż nie przemawiał do mnie argument, ze mundurki to remedium na "szkolny lans"...
UsuńKolekcja tarcz - wiem o czym mówisz! ;-)
Chodziłam do 4 kolejnych podstawówek i z każdej tarcze przechowywałam. ;-)
Plus: w pewnym wieku z dumą nosiłam naszywkę "Wzorowy uczeń". Pamiętam, jaka duma mnie rozpierała, kiedy ją dostałam. :-) Pragnęłam jej i pożądałam, od kiedy zobaczyłam ją u starszej dziewczynki i umiałam czytać na tyle, że to przeczytałam... I stwierdziłam,że to mój "masthew" taka naszywka! ;-)
Patrz, zapomniałam o tej naszywce ;))) Może dlatego, że ja zawsze z chłopakami urzędowałam i byłam niepokornym dzieckiem. Rodzice regularnie przychodzili na pogadanki ;)))
UsuńJak widać na złe mi to nie wyszło choć po latach spotkałam się z moją byłą wychowawczynią z podstawówki i sama przyznała, że miałam potencjał, który kłócił się z przyjętymi normami wtedy.
Pamiętam jak z koleżanką zaczęłyśmy dzielić się książkami aby plecaki nie były takie ciężkie od książek więc to też było powodem wezwania na dywanik.
Jak sobie powspominam niektóre rzeczy to śmiać mi się chce i widzę, że ciężkie było ze mną życie ;)))
Ajć, nie lubię. Rzeczywiście trochę mundurkowato mi się kojarzy. Ale jak znam życie - moda przeminie, a ja łyknę trenda już po czasie ;]
OdpowiedzUsuńTeż tak mam!
UsuńAle co tam. "Moda jest dla ludzi, którzy nie mają stylu" - ktoś powiedział... Coco Chanel, zdaje się ;-)
No - to mamy styl :D Mądra kobieta, zdecydowanie.
UsuńBaardzo lubię:) zwłaszcza w dodatkach.
OdpowiedzUsuńDla mnie ten trend jest mega:-) uwielbiam parki,militarne dodatki i buty.
OdpowiedzUsuńmnie sie podoba ten styl militarny:)
OdpowiedzUsuń