Henna MDH

Kupiłam to-to w promocji za 5 złotych (za 100 gram!) z czystej ciekawości, a potem poważnie się wahałam czy naprawdę tego użyć? Przyzwyczaiłam się, że "co jest tanie to jest drogie", a przecież włosy nie są czymś, co można odkupić...



Opakowanie wyglądało... no... tak, jak mają to w zwyczaju hinduskie opakowania... ;-)

Niby nie powinno mnie to zrażać, bo tak wyglądają na ogół opakowania moich kosmetyków do włosów, ale w tym wypadku te upiorne kolorki, wiele krojów czcionki, no i "iście profesjonalnie" wklejone zdjęcie piękności, wydawały mi się dosyć podejrzane...

Wahałam się przez dwa dni - szukając wiedzy na forach. Znalazłam trochę pozytywnych recenzji, ale nie byłam pewna, czy opinie Afroamerykanek, polecające tę hennę do barwienia "afrykańskich włosów" są miarodajne w moim przypadku. Co prawda też mam kręcone, ale gołym okiem widać, że jeśli moi przodkowie wyszli z Afryki, to... dosyć dawno musieli to zrobić.

Później znalazłam jeszcze trochę recenzji, MDH polecały też Hinduski i Pakistanki. One mają przepiękne włosy, chciałabym takie mieć, ale... nie mam i nie będę... Nie ma się co oszukiwać.

W kolejnej dyskusji hennę MDH polecono do zastosowania w rzemiośle artystycznym, "żeby nie zużywać droższej henny Body Art Quality". Z tego mi wyszło, że MDH w takim razie nie jest BAQ i odechciało mi się jej używać. Na szczęście znalazłam jeszcze linki do polskich forów, a tam okazało się, że polskie dziewczyny, "z polskimi włosami" też jej używają i to do włosów.

One mogą, to ja też! - pomyślałam i postanowiłam przyrządzić mieszankę niezwłocznie, zanim znowu ogarną mnie wątpliwości. Zależało mi, żeby przetestować nową hennę zimą, kiedy wszędzie chodzę w czapce i w razie czego nawet jeśli będę dziwnie wyglądać, niewiele osób to zobaczy!

Niestety, na widok henny MDH ogarnęły mnie kolejne wątpliwości. Na tym "prześlicznym" pudełeczku nie było składu! Owszem napisano na nim "henna powder", ale przecież to, co najwięcej w Polsce osób stosuje jako hennę (nie podam nazwy, bo nie będę im robić reklamy) ma jej w składzie niewiele, a nazywa się bezczelnie "henna do włosów". Nie wspomnę już o "hennie do rzęs", która w ogóle nie ma w składzie henny... :-) Może Hindusi też tak robią? Kto ich tam wie?

Na pudełku nie było też polskiego tłumaczenia. W pudełku żadnej ulotki nie było. Za to henna była... jakaś taka zielona. Nie "zgniłozielona" jak to zwykle z henną bywa, tylko właśnie zielona. Po rozrobieniu z wodą i sokiem z cytryny była całkiem zielona.


W instrukcji na stronie Helfy.pl przeczytałam, że będzie gotowa do nałożenia, kiedy pasta zmieni kolor z zielonego na brązowy. Przeczytałam tam też, że dojrzewanie mikstury przyspiesza postawienie jej w ciepłym miejscu i trwa to około 2-3 godzin. Postawiłam moją hennę przy kaloryferze, którego nie da się skręcić i który grzeje na potęgę. Niestety, po 3 godzinach nadal była zielona. Po 13 godzinach też!

Było już późno, nie chciałam się tłuc po nocy spłukując hennę, więc nałożyłam taką zieloną. Na wszelki wypadek trzymałam niewiele ponad pół godziny.

Wystarczyło!

Kolor złapał bardzo dobrze. Pokrył jasne odrosty i wyszedł bardzo żywy. Nie przypominam sobie, żebym kiedyś miała tak żywy kolor po hennie. Odcień był czerwonawy, ale wygląda naturalnie. Efekt nabłyszczenia też jest widoczny. Włosy nie są przesuszone, wyglądają zdrowo.

Bardziej zadowolona byłam dotychczas tylko z jamili i nie jestem pewna, czy tym razem kolor nie podoba mi się nawet bardziej. Trzeba będzie porównać zdjęcia...

Myślę, że mógłbym polubić tę hennę, gdybym tylko miała informację co ona właściwie zawiera, czy raczej pewność, że zawiera wyłącznie hennę, najlepiej jakości BAQ. Miło byłoby, gdyby producenci zechcieli podać na opakowaniu skład. Na pewno mają dostęp do internetu i mogliby zajrzeć na strony na temat henny i zrozumieć, że nie ja jedna tak myślę i że wśród doniesień o tym, co czasem bywa dosypywane do kosmetyków made in India, naprawdę chciałybyśmy to wiedzieć! (Chcielibyśmy, bo mężczyźni też używają henny).

Niektóre substancje w Indiach dopuszczone do stosowania w kosmetykach w Europie są zakazane i nie są to zakazy wzięte znikąd. Dlatego właśnie byłoby lepiej, gdyby MDH podawała takie informacje.

Hennę MDH kupiłam w sklepie Helfy.pl.

13 komentarzy:

  1. ja chyba bym nie zaryzykowala. a na tych polskich forach nic nie pisze o skladzie ? najwazniejsze ze masz ladne wloski i nic sie z nimi nie stalo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;-) Ja już osiągnęłam taki etap, że teraz mam (i używam) hennę z tureckiego marketu w podejrzanie niskiej cenie. Ale to b. dobra jakościowo henna - jak się okazało! Musze o niej napisać.

      Usuń
  2. Przyznam się, że....Uwielbiam Cię czytać :)
    Jakoś tak od razu mimowolnie pokazuje się uśmiech na moich ustach :D

    Dla mnie henna to czarna magia. Dosłownie. Kusi mnie ale boję się, że jak mi się nie spodoba to co? Ponoć powrót do farb chemicznych po hennie może oznaczać zielone włosy, prawda to?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdę mówiąc nie wiem... Ale myślę, że z tą zielenią to przesada. Zwykle jak robiłam próby alergiczne na ręce farb chemicznych, to od razu mi skórę podrażniały, nawet takie "niezmieszane", więc się hennuję, by nie stać się łysa czasami...

      Znam dziewczynę, która "zaraziła się ode mnie" mazidłową henną, bo podobało jej się, jak ona "dodaje włosów". Ale ona trzymała hennę 6 godzin i w zasadzie cały dzień musiała poświęcić tej hennie i wróciła do "chemii", ale zupełnie "bezstresowo". Nawet chyba rozjaśniała potem włosy i nie zniszczyło jej to ich bardziej niż rozjaśnianie bez henny (ma z natury dosyć ciemne).

      Usuń
  3. Kochana, biję pokłony, padam na pyszczek, ja bym spasowała po pierwsze dlatego, że koloru nie zmieniła. Pomyślałabym pewnie, że
    a. albo ja zrobiłam coś źle (jak zawsze)
    b. produkt jest do d...

    i dla mnie henna jest czarną magią.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawie czyta się Twoje przygody z hennami. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ty to masz wiedzę! jesteś moją kopalnia wiedzy o hennie, której przyglądam się z coraz większą ciekawością...

    Ale to opakowanie, to masz rację - nie zachęca :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są blogi, na których jest jeszcze więcej postów o hennie - np. blog Czarodzielnicy: http://czarodzielnica.blogspot.com/

      Usuń
    2. Dokładnie o tym samym pomyślałam! Ja w tym temacie jestem zielona niczym ta henna :)

      Usuń
  6. A ja jednak wolałabym wiedzieć, która to ta słynna henna co prawdziwej henny w składzie ma mało. Jeśli Khadi to jestem w szoku, na forach zawsze mówiono mi, że to prawdziwa henna a do tego popularna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, to nie Khadi. Chodzi o hennę do brwi i rzęs. Spotkasz ją chyba w każdej drogerii. ;-) Rzuć okiem na skład. ;-)

      Usuń
  7. dobrze że efekt końcowy zadowalający :) a skład fakt mógłby być to jest wielki minus :/

    OdpowiedzUsuń