Ale naprawdę się zmieniło. Nie dość, że prawie już nie mam problemów z alergiami, to jeszcze odkryłam sobie nową pasję. ;-) Bawię się w domorosłą wiedźmę, co w tygielku miesza i jest to bardzo przyjemne.
Moim pierwszym odkryciem były hydrolaty i oleje. Można ich używać bez mieszania i przegryzania się przez przerażające dla żółtodziobów informacje.
Do olejów musiałam się przekonać (idea wcierania w skórę czegoś tłustego wydawała mi się dziwaczna, zwłaszcza, że zawsze słyszałam że ze skóry trzeba "usuwać sebum" i wszystko, co tłuste). Natomiast hydrolaty od razu mi się spodobały - głównie z uwagi na ich przyjemne zapachy.
Oczywiście nie dotyczy to wszystkich hydrolatów - niektóre nie pachną wcale, a niektóre... też nie pachną, tylko, powiedzmy to wprost: śmierdzą. Na przykład hydrolat z kocanki, który mimo to należy do moich ulubionych i w mojej lodówce ma stałe miejsce.
Moim ulubionym hydrolatem został hydrolat z róży damasceńskiej z Mazideł - głównie z uwagi na jego zapach. Cudowny, miodowo-różany. Polubiłam go "od pierwszego niucha".
Niewiele mu ustępuje hydrolat z róży stulistnej, choć jego zapach kojarzy mi się z... pączkami z różą. Kiedy szukałam informacji o nim, okazało się, że to nie jest tylko moje skojarzenie - na forach spotkałam się nawet z określeniem "hydrolat z pączkowej róży". ;-)
Używałam też hydrolatu migdałowego, bławatkowego, z kadzidłowca, oczarowego, głogowego, aloesowego, lawendowego oraz z zielonej i białej herbaty. Niektóre kupowałam kilkakrotnie w różnych firmach i porównywałam je ze sobą.
Mam w planach zakup innych hydrolatów i przetestowanie ich. Najbardziej kuszą mnie hydrolat lipowy, z dzikiej malwy, cedrowy, cyprysowy, miętowy i rozmarynowy.
Natomiast nie planuję już zakupów hydrolatów, które mnie rozczarowały: lawendowego i neroli. Obydwa nie przypadły mi do gustu z powodu zapachu.
Zapach neroli jest specyficzny, nie sądziłam, że będzie dla mnie aż tak uciążliwy, że będę musiała go zmyć niedługo po użyciu. Niestety nie mogłam znieść tej woni na twarzy.
Hydrolat lawendowy niestety nie pachniał tak, jak oczekiwałam. Lubię zapach lawendy i wyobrażałam sobie, że hydrolat z niej będzie pachniał przyjemnie. Niestety - wyszły z niego wszystkie najmniej przyjemne lawendowe nuty plus coś pleśniowato-grzybowatego.
Miałam hydrolat lawendowy z EcoSpa i z Naturalisa i miałam okazję je porównać, bo hydrolat z Naturalisa dostałam jako gratis do zakupów w tym sklepie, kiedy miałam jeszcze trochę hydrolatu z EcoSpa. Choć różniły się zapachami, obydwa pachniały dla mnie niezbyt przyjemnie.
Wykorzystałam obydwa hydrolaty lawendowe do nóg po depilacji, bo mają właściwości łagodzące podrażnienia tego typu i podobno opóźniają odrastanie włosków.
Różane hydrolaty wprost ubóstwiam :)
OdpowiedzUsuńJuż niejeden służył mojej skórze, ale chyba najlepiej sprawował się ten z róży krymskiej- znając dzięki temu postowi Twoje upodobania sądzę, że pewnie przypadnie Ci do gustu :)
Dziękuję za info! Róży krymskiej nie próbowałam. Gdzie można zdobyć to cudo? Ostatnio w Mazidłach kupiłam hydrolat z róży białej - jeszcze nie otworzyłam, bo miałam pół lodówki otwartych do zużycia, ale mnie ciekawi. ;-)
Usuńuzywasz tych hydrolantow do kremow, masek? :) nie znam ich i nie wiem jakie jest ich przeznaczenie..
OdpowiedzUsuńNajczęściej używam ich jako toników albo do zrobienia tonika (hydrolat "stuningowany"). Ale kiedy sama "kręciłam" kremy robiłam je na hydrolatach. Dodawałam też hydrolatów do glinek, robiąc maseczki.
Usuńa może jakiś czarodziejski środek na przesuszone włosy?
OdpowiedzUsuńMnie najbardziej pomaga olejowanie i mycie delikatnymi szamponami. Olej kokosowy jest świetny do takich włosów, a ostatnio odkryłam olej bawełniany - napiszę chyba o nim więcej, bo bardzo mi przypasował.
UsuńNo i masz, a ja akurat lawendowy miałam w planach zamówić. Jeśli ma mi zajeżdżać pleśnią, to chyba jednak podziękuję :) Teraz mam oczarowy i bardzo sobie chwalę!
OdpowiedzUsuńWiesz, mnie on zalatuje tak właśnie, ale koleżanka go bardzo lubi, robi z niego "psikadła" do włosów. Ale też w recenzjach w którymś sklepie inne osoby mają podobne odczucia jak ja. Więc nie wiem, czy polecać, zależy jak Tobie się skojarzy zapach... ;-) Mnie rozczarował, może dlatego, że spodziewałam się ładnego zapachu lawendy?
UsuńJa takie specyfiki zamawiam na Biochemii Urody, więc nie mam szansy go powąchać - chyba wybiorę coś innego. Chociaż jeśli coś ma ŚWIETNE działanie, to uwielbiam, mimo smrodku - np. olej tamanu - mój absolutny hicior!
UsuńUwielbiam takie cudeńka.
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńu mnie do wygrania bransoletki od Biżuterianki, zapraszam: http://madame-chocolate.blogspot.com
mam teraz duzy problem ze skora glowy - wysuszenie na wior po szamponie dla dzieci JohnsonsBaby, wiec szukam czegos wlasnie na to...czy ktorys z hydrolatow bylby pomocny?
OdpowiedzUsuńSpróbuj zmienić szampon na taki naprawdę bardzo łagodny! Mnie i koleżance pomogło przejście na szampon Babydream z Rossmanna. O ile pamiętam, w Johnsonowym są dość mocne detergenty - ta koleżanka wcześniej go próbowała.
Usuńjestem wielka fanką hydrolatów ale pewnie o tym już wiesz bo do mnie też zaglądasz:)
OdpowiedzUsuńciekawa jestem hydrolatu z kocanki bo nigdy go nie miałam...może się skuszę:)
buźka
^Właśnie wiem! ;-) Muszę sprawdzić, czy może miałaś hydrolat z dzikiej malwy, bo zastanawiam się nad nim. ;-)
UsuńKocanka zdaniem niektórych "śmierdzi" - w domu ciągle o tym słyszę. ;-) Ale dla mnie ten zapach nie jest nieprzyjemny. Ktoś porównał go do zapachu wędzonki. rzeczywiście ma taką "dymną nutę" plus trochę ziołowych.
Jest świetny do cer "naczyńkowych". Używam go po powrocie z mrozu i albo coś daje, albo to siła sugestii. ;-)
Poniżej Ania napisała, że ona lubi ten zapach, więc może tez polubisz?
UsuńJa uwielbiam hydrolanty, jak na razie najbardziej mi przypadł do gustu aloesowy :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie muszę do niego wrócić...
UsuńA mi kocanka ładnie pachnie, lubię ten aromacik. Kocia też go uwielbia, hi hi, zatem wszystko to kwestia gustu.
OdpowiedzUsuńCzyli niektórzy go lubią? ;-) Przynajmniej Ciebie kocia nie wyrzuca z pokoju, ja niestety słyszę, że "pachnę nieszczególnie" po użyciu tego hydrolatu. Ale za jego moc działania to znoszę. :-)
UsuńHydrolat z róży damasceńskiej był moim ulubionym, ten zapach ♥ Mam ogólnie świra na punkcie zapachu róży.
OdpowiedzUsuńNiestety u mnie hydrolaty nie okazały się lekiem na całe zło. Niektóre potrafią też podrażniać, dużo zależy jaka jest ich "czystość".
To prawda, co piszesz.
UsuńJa też jestem fanką różanych zapachów - choć nie wszystkich. Woda "Tea Rose" przekonała mnie o tym, że nawet różany zapach potrafi być nie do zniesienia.
Ale hydrolat i olejek z róży damasceńskiej - <3<3<3
ja właściwie dopiero zaczynam przygodę z innymi hydrolatami niż różany:)
OdpowiedzUsuńJa zwykle i tak powracam do różanych... ;-)
UsuńWłaśnie ja bym chciała hydrolat lipowy bo podobno jest dobry do cery naczynkowej, ale na razie szkoda mi zamawiać sam hydrolat.
OdpowiedzUsuń