To był mój pierwszy tekst na temat naturalnych kosmetyków. Napisałam go dla koleżanki, prowadzącej blog "Mydlana Królewna" w 2010 roku. Od tamtej pory wprowadziłam trochę innowacji, ale proces farbowania jest mniej-więcej taki sam.
Od dawna obiecuję Mydlanej Królewnie, że napiszę o naturalnym farbowaniu włosów.
Nadszedł czas na podzielenie się doświadczeniami na tym polu z innymi mydlanymi królewnami...
Co prawda królewna ze mnie żadna, znacznie bliżej mi do czarownicy, zwłaszcza, że to raczej czarownice są znane z babrania się w ziołach... Ale choć nigdy sama mydła nie uwarzyłam, nie raz go używałam i używam nadal. Kto wie, może kiedyś jakieś uwarzę? Wszystkiego trzeba w życiu spróbować... Nawet zrobić mydło (byle nie tak jak w "Fight Club"! Do tego się chyba nie przełamię ;-P)
Mam natomiast wieloletnie doświadczenia z farbowaniem włosów. Farbowaniem 100% naturalnym.
Farbuję włosy henną, dzięki czemu mają one kolor, który mi się podoba i wyglądają dużo lepiej niż wyglądały w "czasach przedhennowych" (z których zresztą niewiele pamiętam, bo to było strasznie dawno). Są mocniejsze, lśniące i wyglądają przyzwoicie, pomimo, że myję je tanim szamponem i prawie nic poza tym z nimi nie robię. Nie mam żadnych odżywek, lakierów, żeli, itp. Nie używam nawet suszarki do włosów.
Czysta henna nie podrażnia skóry głowy, a wręcz dobrze wpływa na jej stan, wzmacnia włosy, jest naturalna i tania.
Czy ma jakieś wady?
Jedną na pewno: farbowanie henną dobrej jakości i przez dłuższy czas jest praktycznie nieodwracalne. Jeśli chce się wrócić do naturalnego koloru włosów, trzeba czekać bardzo długo, aż henna spłucze się z włosów (jeśli to w ogóle nastąpi), prezentując coraz dłuższe odrosty. Jest jeszcze rozwiązanie drastyczne - zgolić głowę... ;-D
Odrosty to właśnie drugi problem - szczególnie dla osób, których naturalny kolor wyraźnie rożni się od uzyskanego po farbowaniu. Sprawiają, że co kilka tygodni trzeba nakładać kolejną warstwę henny, jeśli chce się mieć "konsekwentny" kolor włosów na całej długości.
Czysta henna składa się w 100% z zioła lawsonii i nie zawiera niczego innego.
Wszystko, co ma w składzie cokolwiek innego niż lawsonię (lawsonia inermis) czystą henną nie jest. Na pewno nie jest nią nic, co ma postać inną niż suchy proszek (choć w sumie mogą być też suche liście - lawsonia to wszak zioło).
Nie jest czystą henną także nic, co farbuje włosy na kolor inny niż różne ciepłe odcienie miedzianego brązu/rudości. Inne kolory włosów również można uzyskać przy pomocy ziół, ale wtedy do henny trzeba domieszać innych proszków lub ekstraktów roślinnych (np. amli, indygo czy kurkumy).
Nie mam pojęcia, jak działają farby chemiczne na bazie henny (często sprzedawane pod nazwą henna albo "chna" - dawna nazwa henny, pochodząca od rosyjskiej nazwy owego magicznego prochu). Nigdy nie próbowałam ich stosować, bo nie czułam takiej potrzeby.
Najwięcej fachowych informacji na temat farbowania henną można znaleźć tutaj:
W
Polsce warto zajrzeć na stronę Mazideł. Przy dobieraniu koloru pomocna jest galeria Khadi.pl, gdzie znajdziecie zdjęcia osób, które naturalnie farbują włosy.
Inne ciekawe źródła wiedzy o naturalnym farbowaniu to LaboratoriumUrody i forum Wizaz.pl.
Inne ciekawe źródła wiedzy o naturalnym farbowaniu to LaboratoriumUrody i forum Wizaz.pl.
Osobiście
nie jestem tak "ortodoksyjna" jak uczestniczki odbywających
się tam dyskusji... Naruszam wiele polecanych zasad farbowania henną
(i niewykluczone, że robię to wszystko kompletnie do bani. ;-))
Po
pierwsze - teoretycznie do moich włosów powinnam używać 3 lub 4
opakowania henny. Wystarcza mi jedno.
Po
drugie - hennę należy rozrobić z sokiem z cytryny (może być też
inny cytrus). Aby porządnie rozrobić jedno opakowanie na moje oko
potrzeba co najmniej trzech cytryn - ja używam zwykle jednej, a
resztę płynu, potrzebnego do rozrobienia proszku stanowi u mnie
woda. Wynika to trochę z mojej ostrożności wobec kwasów owocowych
(zawartych w cytrynie) - wolę nie przesadzić z ich stężeniem.
Mieszam
hennę w słoiku, starą łyżką drewnianą. Słoik i łyżka służą
wyłącznie do tego celu.
Rozrobiona
henna powinna mieć postać jednolitej pasty, która dobrze przylgnie
do włosów. Ważne, żeby nie była też za rzadka, bo będzie
spływać i przy okazji dorobimy się "tatuaży" - niestety
niekoniecznie ładnych i odpowiadających nam pod względem
wzornictwa... (choć jakby co, to zawsze można wmawiać
zainteresowanym, że to np. mapa jakiegoś szczególnie bliskiego
kraju).
Rozrobioną
hennę (wraz ze słoikiem) zawijam w folię i trzymam w ciepłym
miejscu (generalnie mam ciepło w domu, zwłaszcza latem, więc nie
mam jakiegoś specjalnego miejsca typu zapiecek, kominek, itp, w
zimie jednak są to okolice kaloryfera). Henna leży tam sobie ok. 12
godzin. Jeśli jest bardzo ciepło wystarcza jej ok 8 godzin na
nasłonecznionym parapecie (słoik jest zabezpieczony przed światłem
folią aluminiową).
Potem
zaczyna się bałagan. Hennę należy nałożyć na włosy!
Wcześniej
trzeba je umyć. Osobiście lubię je wtedy porządnie wyszorować i
myję je szamponem z SLS (tylko wtedy używam takiego szamponu).
Aby
uniknąć pomarańczowych plam na skórze (które de facto są nie do
uniknięcia), smaruję twarz, szyję, a przede wszystkim uszy
masłem shea (może też być
inny tłuszcz, który w miarę dobrze trzyma się na miejscu - oleje
mają tendencję do spływania...).
Hennę
nakładam rękami w rękawiczkach. W innym wypadku nawet sam kontakt
dłoni z henną w trakcie farbowania sprawi, że palce, a zwłaszcza
ich zgięcia i okolice paznokci pozostaną pomarańczowobrązowe na
długo!
Następnie
nakładam na głowę foliowy czepek (może być też zwyczajna
reklamówka, grunt, żeby zabezpieczyć wszystko dookoła przed
zabrudzeniem).
Zaraz
potem szoruję uszy, czoło, szyję i wszystkie inne miejsca, gdzie
spadło trochę henny. Oczywiście nie jest to proste. Porządna
henna łapie bardzo szybko i trwale... ;-)
Mój
patent na ten problem to smarowanie takich miejsc dużo ilością
tłuszczy. Poza masłem shea używam do tego celu oleju migdałowego.
Robię to prawie przez cały czas trzymania henny na głowie, ale
oczywiście nie bez przerwy - tylko co jakiś czas... Dzięki temu
skóra potem jest względnie doczyszczona i nie muszę wmawiać
ludziom, że wytatuowałam sobie na czole mapę Uzbekistanu, bo
tamtejsza mitologia jest szczególnie bliska mojej duszy.
Ortodoksyjne rude czarownice trzymają hennę na włosach 6 godzin i więcej.
Podziwiam je za to.
Czarownice - dylentatki, takie jak ja - maksymalnie godzinę (czasem się uda półtorej!). W zupełności mi to wystarcza, ale też podatność na farbowanie zależy od rodzaju włosów, od ich naturalnego koloru i na pewno jeszcze wielu czynników. Osoby o ciemnych, grubych włosach mogą potrzebować więcej czasu niż ja.
To wszystko jest sprawą indywidualną i warto poeksperymentować. Osobiście uważam, że nie ma sensu wytrzymywać z mazią na głowie więcej niż jest to konieczne, no i trudniej jest wtedy zmyć plamy ze skóry. Po moim godzinnym trzymaniu nie ma z tym problemu, ale na forach można znaleźć wypowiedzi dziewczyn, które przez kilka dni nie mogą się domyć po wielogodzinnym "hennowaniu".
Po owej godzinie spłukuję hennę z włosów. Robię to trzymając głowę nad wanną. Nie odważyłabym się wejść pod prysznic z henną spływającą z włosów. Obawiam się, że potem byłabym "łaciata" i musiałabym wymyślić sobie powiązania ze znaczną częścią świata, aby wytłumaczyć się z tak dużej liczby "wytatuowanych" map. ;-P
Kiedy henna spłynie na tyle, że woda, którą spłukujemy włosy jest "bezbarwna", dwukrotnie myję włosy szamponem (prostacki, tani, bez SLS;-)).
Po hennie nie stosuję żadnej odżywki.
Na co dzień też nie stosuję żadnej odżywki do włosów, poza tym, że raz na czas, gdy włosy wydają mi się przesuszone, wcieram w nie olej kokosowy lub monoi (tez kokosowy, ale o powalająco pięknym zapachu) na ok. godzinę, a potem normalnie myję włosy (zawsze tym dziecięcym szamponem). Zamiast oleju kokosowego można użyć innego, oliwa z oliwek, słonecznikowy czy rzepakowy do smażenia fryt - też się to tego nadają.
Niektórzy uważają, że henna ma niemiły zapach, który czuć jeszcze kilka dni po farbowaniu. Jeden z patentów, jak temu zaradzić, cytowanych w instrukcjach brzmi "Stand near the dog and blame it on him!" ;-)
Sama mam inny patent - planuję farbowanie tak, żeby potem ze 2 dni móc pozostać w domu i nie wonieć niemiło nikomu (poza tymi, co ze mną mieszkają - tu jestem nie do uniknięcia!). Tylko pewnie na 3 dzień też mi włosy wonieją, tak, że jeśli komuś to przeszkadza - przepraszam!
W komentarzach pod pierwszą publikacją tego postu domagałyście się zdjęcia włosów "po", więc wklejam.
Nie sugerujcie się moim kolorem. To, jaki wyjdzie u Was zależy od wielu indywidualnych czynników - przede wszystkim od koloru "wyjściowego" i rodzaju włosów.
Nigdy nie farbowałam włosów henną, ale dobrze wiedzieć na przyszłość jak to robić:)
OdpowiedzUsuńbuźka
Można to robić także na inne sposoby!
UsuńNapisałam ten post swego czasu, bo na blogu Mydlanej królewny wiele osób chciało używać henny, ale się martwiły, że hennę trzeba trzymać min. 6 godzin, myć specjalnymi szamponami, nie olejować i coś tam jeszcze. Napisałam więc, że niekoniecznie musi tak być. Czasem wystarczy i godzina z henną, a potem żaden olej jej nie ruszy.
Nie trzeba od razu uzyskiwać intensywnego odcienia (nawet nie każdemu on pasuje), czasem wystarczy ożywić kolor i poprawić stan włosów, bo henna to też robi.
O składzie nic nie powiem, bo tej informacji nie ma ani na kartoniku, ani na tubce, jest tylko napisane, że skład to "betaglukan, hialuronian sodu oraz substancje pomocnicze" natomiast na innej stronie znalazłam taki skład:
OdpowiedzUsuńbetaglukan – wspomaga gojenie skóry, łagodzi podrażnienia, niweluje negatywne efekty promieniowania UV.
alginat - wzmacnia skórę, głęboko ją nawilża, redukuje zaczerwienienia i podrażnienia.
kwas hialuronowy - posiada wyjątkową zdolność zatrzymywania wody w naskórku, zapewnia skórze właściwy poziom nawilżenia, zabezpiecza ją przed utratą elastyczności.
Dziękuję za informację! Składniki są mi znane, szczególnie dwa ostatnie - bardzo lubię! :-)
UsuńJak miło, że zajrzałaś!
Chodzi za mną pomysł z henną. Jeszcze tylko nie wiem, czy to dobrze ?:)
OdpowiedzUsuń;-)
UsuńA mnie po obejrzeniu Twoich zdjęć coraz bardziej chodzi po głowie pomysł pofarbowania włosów na ciemno... Tylko jednak obawiam się, że nie będę w nich wyglądać tak dobrze, jak Ty. Tobie ładnie pasują ciemne włosy do jasnej cery.
Hej:) Bardzo fajny pościk:) powiedz, równo łąpie farba jeśli ją kładziesz na wilgotne włosy i jak zmywasz ją od razu szamponem? W instrukcji straszyli że nie wychodzi wtedy jednolicie.
OdpowiedzUsuńRównież farbuje włosy henną, ale ciągle sie zastanawiam czy trzymanie dłużej henny na włosach nie sprawia że są ciemniejsze a im krócej to tym jaśniejsze. ? Jak to sie odnosi do trwałości koloru? Krócej trzymana bedzie mniej trwała?
Pozdrawiam cieplutko i czekam na odp.!:)
Nie jestem pewna, czy łapie równo, ale chyba tak. Nie zauważyłam, żeby było nierówno. ;-)
UsuńPodobno czas trzymania ma taki wpływ na włosy, ale ja zawsze trzymam krótko, łapie mi kolor i trzyma się długo. Ale wiele też zależy jakości henny!
Henna BAQ łapie naprawdę na długo i jest bardzo intensywna. Im "gorsza" henna, tym słabszy efekt.
Aaaaa, dziękuję, teraz już wiem dlaczego mi nie wyszło ;-))
OdpowiedzUsuńStosuję czystą hennę Khadi i po pol roku wlosy zaczely farbowac sie na kolor barziej zblizony do czerwieni, czy zmienic metodę i stosować hennę pół na pół z kurkumą? Chcę uzyskać mniej więcej taki (http://www.khadi.pl/sites/khadi.pl/files/4_1.JPG) kolor
OdpowiedzUsuńO ile pamiętam, na stronie Khadi odradzano mieszanie henny z kurkumą.
UsuńJa trzymam hennę całą noc czyli około 7-8godzin :D stosuję hennę lush brun. Jest świetna, ale po niej używam dodatkowo odżywki JMO ale tylko dlatego, że mam mocno zniszczone końce a to dopiero moje drugie farbowanie henną:)
OdpowiedzUsuńPodziwiam! Nie mogłabym zasnąć z henną na głowie. ;-)
UsuńAle mi wystarcza godzinka.
Przeczytałam z przyjemnością i na pewno się przyda bo planuję pierwsze eksperymenty z henną :)
OdpowiedzUsuńPod zadnym pozorem nie powinno aie uzywac zadnych szaponow ani odrzywek przez 48h po farbowaniu henna.
OdpowiedzUsuńPrzez to ze myjesz wlosy szamponem po farbowaniu nie dajesz hennie szansy na utlenienie sie koloru
Tym bardziej spłukaniu henny nie powinno się używać szamponów z SLS, tylko z silikonami.
OdpowiedzUsuń