Hesh - Heenara

O istnieniu "Heenary" dowiedziałam się około 4 lat temu, kiedy mocno wgłębiłam się w "hennową tematykę" i przekopywałam fora w poszukiwaniu wiedzy. "Heenara" była popularna wśród doświadczonych użytkowniczek henny w Polsce i wtedy po raz pierwszy postanowiłam po nią sięgnąć.


Zanim jednak to się stało, zamówiłam jamilę z Mazideł i... kiedy zobaczyłam, co zrobiła z moimi włosami nie chciałam już testować niczego więcej. Pozostałam wierna tej hennie przez długi czas

Wcześniej używałam tylko bodaj najpopularniejszej w Polsce henny z ELD, którą przyrządzałam według instrukcji na torebce (która to instrukcja teraz wydaje mi się niezbyt godna polecenia).

Jednak po prawie dwóch latach farbowania włosów henną jamilą z Mazideł, odkryłam, że moje włosy stały się o tyle ciemniejsze od "oryginału", że zaczyna to wyglądać mało naturalnie i postanowiłam rozejrzeć się za czymś nowym. Najpierw spróbowałam henny z amlą i jathropą, potem przyszedł czas na "Heenarę", dostepną w Helfy.pl.

Z dotychczas stosowanych przeze mnie henn ta ma najmniejszy procent "henny w hennie" - tylko 36%. Nie oznacza to jednak, że reszta to tzw. "chemia" (nie lubię tego określenia, bo jeśli chodzi o ścisłość, chemią jest wszystko, co jest w kosmetykach). Pozostałe 64% "Heenary" to inne rośliny uprawiane w Indiach w postaci sproszkowanej.

Skład wygląda tak:
Mehendi leaves (Lawsonia Alba) 36%
Maka leaves (Eclipta Alba) 9%
Shikakai fruit (Acacia Concinna) 5%
Amla fruit (Phyllanthus Emblica Linn) 5%
Methi seed (Trigonalafinum greekum) 5%
Narangi Chai (Citrus Aurantium) 5%
Neem leaves (Azadirachta Indica) 5%
Kumari leaves (Barbodas Aloe) 5%
Japakusum flower (Hibiscus Rosa) 5%
Mandoor Powder 4%
Behda fruit (Terminalia Belerica) 4%
Kapur Kachli stem (Hedychium Spicatum) 4%
Brahmi leaves (Herpestis Monniera) 3%
Harde fruit (Terminalia Chebula) 3%
Chandan (Santalum Album) 2%
Sugandhi Dravya (Q.S.)
(za: helfy.pl)

Skład wygląda zachęcająco. Poza henną mamy tu przede wszystkim ekliptę, shikakai i almę - zioła znane z działania wzmacniającego włosy. O amli jednak wiadomo także, że dodana do henny oziębia nieco kolor. Nie chciałam tego, bo w zimne kolory włosów mi nie pasują, ale uznałam, że 5% to niewiele. Kolejne wątpliwości wzbudził hibiskus - niby też 5%, ale 5% amli + 5% hibiskusa... To już 10%... Trochę się wzdrygnęłam na wspomnienie zapachu oleju neem, ale pomyślałam, że suszone liście mogą być wolne od tej upojnej woni.

Podobało mi się to, że "Heenara" nie wymaga kilkugodzinnego dojrzewania. Rozrabia się z wodą łatwo i bezproblemowo. Zioła są bardzo drobno zmielone, co pozwala na przygotowanie "papki" o dobrej konsystencji i "przyczepności".

Jak zwykle trzymałam mieszankę na głowie około godziny, po spłukaniu okazało się, że włosy mam nieco jaśniejsze niż po "mazidłowej" jamili, jednak ich odcień był wyraźnie chłodny, trochę wpadający w czerwień. Kilka dni później koleżanka dobiła mnie mówiąc, że w pewnym świetle włosy mam nieco fioletowe... Co prawda ona twierdziła, że to jest ładne, ale... nie chcę fioletowych włosów!

Odniosłam wrażenie, że "Heenara" nie "nabłyszcza" włosów tak jak jamila. Za to zioła podkreśliły skręt włosów i wydawały się one lekkie. Były nieco podsuszone, ale nie przesuszone. Myślę, że mogłabym długo ich nie myć i nie byłoby tego widać (ale nie zweryfikowałam tego jednakże ;-))

Myślę, że jeszcze kiedyś sięgnę po "Heenarę". Zioła zawarte w niej mają dobroczynny wpływ na włosy i od czasu do czasu przyda im się taka kuracja. Ochładzają kolor, więc możliwe, że będę ją stosować pomiędzy kolejnymi farbowaniami "zwykłą" henną dla odżywienia włosów i skóry głowy.

7 komentarzy:

  1. A ja mogłabym zacząć tak:

    O istnieniu "Heenary" dowiedziałam się dzisiaj, kiedy mocno wczytałam się w notkę pewnej hedonistki... :D

    Ja teraz mam misję na niekoloryzowanie włosów, ale pożyjemy - zobaczymy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zgadzam sie w 100%:) mam tak samo:P

      Usuń
    2. :-)
      A swego czasu wszędzie pełno było o niej...

      Usuń
    3. Również zacznę tak jak Chwila dla siebie ;) "O istnieniu "Heenary" dowiedziałam się dzisiaj, kiedy mocno wczytałam się w notkę pewnej hedonistki..." Jestem kompletnie zielona jeśli chodzi o farbowanie włosów, a henną to już w ogóle!

      Usuń
    4. Widzisz, jak nas edukujesz, Una? :)

      Usuń
  2. Ja chciałam kiedyś skorzystać z henny ale mały wybór kolorów mnie odstraszył..

    OdpowiedzUsuń
  3. To była pierwsza moja henna. Chciałam kolor jak na opakowaniu, wiedziałam, że na pewno coś innego mi wyjdzie, ale nie spodziewałam się ognistej czerwieni :/ na szczęście lubię rdzawy kolor, kiedyś w liceum byłam czerwona na głowie więc wielkiego szoku nie przeżyłam. Powiem więcej - uwielbiam moją barwę piór!

    OdpowiedzUsuń