Ebelin: grzebień z włókna drzewnego

Kilka lat temu podczas zakupów w niemieckiej Drogerie Markt do swojego wypełnionego po brzegi ;-) koszyka (tutaj „haul”), wrzuciłam ten oto grzebień Ebelin.


Zrobiłam to, bo od dłuższego czasu poszukiwałam czegoś do czesania moich długich, kręconych i bardzo się plączących włosów. Owszem, miałam już wtedy szczotkę Tangle Teezer, którą bardzo lubię, ale marzył mi się grzebień o bardzo szeroko rozstawionych zębach. I „nieplastikowy”.

Szeroko rozstawione zęby grzebienia są dla mnie ważne, bo takimi najlepiej rozczesać splątane włosy przy minimum zniszczeń. Materiał (nie plastik) również jest dla mnie ważny z uwagi na elektryzowanie się grzebieni z tego tworzywa. Owszem, niektóre zwą się „antystatyczne”, itp., ale w rzeczywistości nigdy nie spotkałam jeszcze takiego, który naprawdę by się nie elektryzował. Dlatego unikam plastikowych.

Marzy mi się grzebień drewniany, ale wszystkie, na które trafiam mają zbyt gęsto osadzone zęby. Kiedy uda mi się trafić na taki o szerzej rozstawionych, okazuje się, że nie jest dostatecznie dobrze oszlifowany. Bardzo często drewniane grzebienie mają „zadziory”, co dla mnie kompletnie je dyskwalifikuje. Wiadomo, że coś takiego wyrywa i niszczy włosy podczas czesania, a na dodatek można sobie wbić drzazgę w skórę, co do przyjemności nie należy.

Zainteresował mnie więc grzebień „z włókna drewnianego” (choć biorąc pod uwagę skład, to raczej grzebień „z włóknem drewnianym”, jednak od razu zaznaczam, że w ogóle nie znam niemieckiego i możliwe, że tak brzmi jego oryginalna nazwa – pomóżcie, jeśli to wiecie! ;-)).

Według deklaracji producenta (tutaj) grzebień składa się z 30% z włókien drzewnych, a w 70% „bio-plastiku”. Dzięki temu w ogóle się nie elektryzuje – naprawdę! Bez żadnych starań i cudów! :-)

To pierwszy plus, a drugi to naprawdę szeroko rozstawione zęby. Co prawda tylko na połowie grzebienia, ale i tak dobrze. :-)

Za tę część z gęściej osadzonymi zębami zwykle go trzymam czesząc włosy – na mokro, czy na sucho zawsze bez problemu, bez elektryzowania i z minimum zniszczeń i strat w populacji włosów.

Grzebień spodobał mi się tak bardzo, że niemal od razu stał się poważną konkurencją dla szczotki tangle Teezer. Szczególnie przydaje się po myciu włosów i tuż po farbowaniu ich henną, kiedy są bardzo splątane.

Teraz, dwa i pół roku po zakupie uznałam, że potrzebuję drugiego. Nie zamiast poprzedniego, bo ten, pomimo wielu miesięcy intensywnego używania jest ciągle w dobrym stanie. Chciałam drugi, żeby jeden był w domu, a drugi „do torby”.

Grzebień obecnie kosztuje 2,45 euro, czyli ok. 10 zł. Wtedy też miał niewielką cenę, co stanowi jego kolejną zaletę.

Jest jednak problem z dostępnością. Ebelin to marka własna Drogerie Markt, której to sieci drogerii nie ma w Polsce. Trzeba więc w jakiś sposób sprowadzić sobie grzebień z Niemiec lub innego kraju, w którym są te drogerie.

Ja mam szczęście – moja przyjaciółka przysłała mi ostatnio nowy grzebień wraz z innymi rarytaskami z Drogerie Markt. :-)


A tak wyglądają obydwa: po lewej - nowy, jeszcze nie rozpakowany, po prawej - starszy, po 2,5 roku intensywnego używania. Starszy jest ciemniejszy, ale nie wiem, czy to kwestia używania, czy po prostu wtedy ciemniejsze były te grzebienie.


Jeśli też macie taką możliwość, a natura obdarzyła Was włosami, które strasznie się plączą i elektryzują – polecam ten grzebień.



19 komentarzy:

  1. Wygląda super. Ja na co dzień używam tangle teezera, ale taki grzebyk sprawdziłby się na włosy mokre, jeszcze przed tą szczotką :)

    OdpowiedzUsuń
  2. właśnie myślałam ostatnio nad zakupem grzebienia:) też mam TT, który sprawdza się naprawdę dobrze:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja polubiłam bardzo szczotkę typu TT, o wiele chętniej się teraz czeszę :D

    OdpowiedzUsuń
  4. mam bardzo podobny grzebień tylko bez tej końcówki z drobnymi ząbkami, świetnie rozczesuje splątane po kąpieli włosy

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja uwielbiam grzebień Lass z drzewa neem ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawie wygląda, ja na razie mam tylko szczotkę TT, o której wspominasz.

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajny!!!
    Skin food widzę :)))))) ciekawa jestem wrażeń. I sówka!

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie miałam nawet podobnego, ten stary po takim czasie fantastycznie się trzyma:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawy ten grzebień, ja mam takie włosy, które się plączą, więc chętnie się w niego zaopatrze 😊

    OdpowiedzUsuń
  10. Moje włosy już zapomniały co to jest grzebień :D Przez długi czas używałam Tangle Teezera, a jakiś czas temu przerzuciłam się na Tangle Angel i to jest dopiero petarda! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Może to głupie, ale nie umiem czesac się grzebieniem. Zupełnie nie potrafię chwycić go pod dobrym kątem. Za bardzo przyzwyczaiłam się do szczotek

    OdpowiedzUsuń
  12. Może powinnam spróbować... Do tej pory jadę z Tangle Teezerem, ale może pora na zmianę ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja mam coś podobnego, ale obecnie wystarczy mi tylko TT ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Moich włosów nie da się rozczesać grzebieniem :( Tylko szczotki...
    Mój blog

    OdpowiedzUsuń
  15. tego nie miałam natomiast mam podobny z plastiku ( też takie szerokie ząbki ) i bardzo dobrze się spisuje, nie szarpie, włosy się nie elektryzują i wszystkie kosmyki są dobrze rozczesane :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Używam tego samego grzebienia :) Ponieważ mam kręcone włosy to nie czeszę ich na co dzień, tylko przed myciem i wtedy robię tak, że najpierw szeroko rozstawionymi zębami czeszę się raz w pozycji wyprostowanej, potem jeszcze raz w pochyleniu, a potem analogicznie postępują z częścią o gęstszych zębach. Włosy są wyczesane i-de-al-nie.

    OdpowiedzUsuń
  17. Grzebienia używam bardzo rzadko, wole szczotki ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Mam drewniany grzebień, ale jego zęby są zbyt gęste, pewnie ten, który tutaj pokazujesz byłby dla moich włosów odpowiedni :)

    OdpowiedzUsuń
  19. TT się u mnie totalnie nie sprawdził, bo mam kręcone włosy. Drugi raz kupiłam bambusowy (?) grzebień z the body shop, mam tez taki plastikowy do rozczesywania (tylko ten plastikowy 10letni się jeszcze nie złamał) i kupiłam szczotkę z dzika, ale też z nylonowymi włóknami. Używam tego, co mam, ale żeby była zadowolona to nie mogę powiedzieć..

    OdpowiedzUsuń