Pomimo licznych życzeń zdrowia w 2019, ten rok zaczęłam chorobą. Wysoka gorączka kompletnie mnie powaliła na tydzień i dopiero dziś pokażę Wam swoje kosmetyczne hity minionego, 2018 roku.
Pielęgnacja twarzy
Najważniejsze dla mnie są kosmetyki do pielęgnacji, a wśród nich w tym roku dominowały dwie nowo odkryte marki: L'Erbolario i Resibo. Ich kosmetyków zaczęłam używać na początku 2018 roku i tak przypadły mi do gustu, że kupiłam je lub kupię powtórnie.
Chodzi mi tu przede wszystkim o serię L'Erbolario „Algadetox” oraz o serum i krem pod oczy Resibo.
O serii „Algadetox” pisałam tutaj. Krem-maska świetnie się sprawdza, a wraz z żelem do mycia dobrze się uzupełniają. Dawno nie miałam tak gładkiej skóry i dobrze nawilżonej, jak w czasie stosowania tych kosmetyków. To sprawiło, że kupiłam je powtórnie, a także skusiłam się na zakup kolejnego kremu L'Erbolario, o którym wkrótce napiszę.
Świetnie spisuje się też krem pod oczy Resibo (o którym można poczytać tutaj) oraz „Serum naturalnie wygładzające” Resibo (pisałam o nim tutaj). Serum nie kupiłam go ponownie tylko dlatego, że ciągle mam pierwsze opakowanie. Choć butelka zawiera tylko 30 ml wystarczają dosłownie trzy krople, by „dokarmić” skórę twarzy, jest więc niesamowicie wydajne. Chyba szybciej mi się przeterminuje niż skończy, a wtedy kupię nowe.
Drugim serum, które w 2018 podbiło moje serce, jest „Serum – krem nawilżający” Richevon i to też jest dla mnie nowo odkryta marka; polska, naturalna i jak na razie trafiająca w moje upodobania. O serum – kremie Richevon więcej można poczytać tutaj i to będzie kolejny kosmetyk, który kupię powtórnie.
Jeśli chodzi o kosmetyki do mycia, to obok wspomnianego żelu Algadetox pozytywne wrażenia pozostawiła emulsja myjąca Luvos, którą stosowałam do twarzy. Lubię też (od lat) krem myjący z glinką Luvos i ten kosmetyk działał podobnie.
Peelingi do twarzy to dla mnie trudny temat, bo moja skóra twarzy typowych peelingów nie toleruje. Stosuję więc chemiczne lub takie, co raczej „gumują” niż rzeczywiście peelingują i tutaj dobrze sprawdził mi się peeling Make Me Bio. Ma on postać proszku, który rozpuszczam w oleju i odrobinie wody, a następnie myję tym twarz. Skóra jest oczyszczona, ale bez podrażnień, a dzięki olejowi i składnikom kosmetyku jest też nawilżana i odżywiana.
Makijaż
Jeśli chodzi o makijaż, w tym roku obyło się bez szaleństw. Malowałam się, jak zwykle, bardzo spokojnie i na ogół przy życiu sprawdzonych kosmetyków mineralnych. Pozostaję wierna Lily Lolo, przede wszystkim podkładowi Warm Peach i pudrowi wykończeniowemu „Flawless Silk”.
Jedyną nowością, którą mogłabym wpisać na listę odkryć były kosmetyki Amilie, a szczególnie bronzer Soft Bronzer. To świetny kolor dla osób o jasnej cerze, które muszą uważać na bronzery zbyt ciemne i zbyt pomarańczowe. Jak przystało na kosmetyk mineralny, bronzer jest dobrze napigmentowany, wydajny i ma prosty, krótki skład.
Włosy
Włosy nadal farbuję henną i w tym roku najczęściej była to henna Hesh. Jeśli chodzi o pielęgnację włosów nie odkryłam w tym roku niczego, co mogłabym wpisać na listę hitów. W tym zakresie ciągle szukam ideału.
To samo dotyczy kosmetyków do pielęgnacji ciała.
Zapachy
Zapachy to coś, co zawsze lubię odkrywać, więc chętnie wącham wszelkie nowości, ale od kilku lat najciekawsze perfumy odkrywam w tzw. „niszy”. Promowane bestsellery z półek popularnych drogerii w większości przypadków już od dawna mnie nie przekonują.
Na co dzień od lat jestem wierna zapachom tzw. zielonym, co jednakże nie oznacza „cytrusowych świeżaków”, itp. Musi to być zieleń naprawdę zielona, roślinna i urzekająca. ;-) Ale czasem trafiam na zapachy, które trudno byłoby zaliczyć do tej kategorii i one mi się podobają.
W tym roku do takich zapachów należały np. „Tonka” Reminiscence i „20 Years” Micaleff. Latem swoją fazę miał też „Eau de Rhubarbe Ecarlate” Hermès – rabarbarowy zapach, który odkryłam jakiś czas temu dzięki Monice z Bloga Moniszona, od której dostałam odlewkę.
Czekałam na premiery dwóch ciekawie się zapowiadających zapachów, należących do serii, które lubię: „Aqua Allegoria: Passiflora” Guerlaina i „Green Tea: Fig” Elizabeth Arden. Po obydwu jednak spodziewałam się czegoś więcej, a może po prostu czegoś innego? I w efekcie żadnego z nich nie kupiłam.
„Passiflora” bardzo przypominała mi jeden z poprzednich wariantów „Aqua Allegorii” - „Lemon Verde”, a „Green Tea: Fig” okazała się zupełnie inna niż oczekiwałam. Być może jednak jeszcze sięgnę po te zapachy.
Poza tym coraz wyraźniej widzę, że z czasem mam coraz więcej kosmetyków, przy których pozostaję i raz po raz je odkupuję, a coraz mniej jest nowych odkryć. I to nawet nie to, że nie chce mi się wypróbowywać nowości. Po prostu kiedy jestem z czegoś zadowolona, cieszę się, że znalazłam coś, co mi odpowiada i nie szukam dalej.
Odkryłyście jakieś ciekawe kosmetyki w minionym roku?
Podkład Lily Lolo Warm Peach wylądował również w moich hitach 2018 ;)
OdpowiedzUsuńW moich tkwi od kilku lat :-)
UsuńDużo ciekawych produktów ;)
OdpowiedzUsuńPiekne probukty, zaluje ze sama ich jeszcze nie poznalam :)
OdpowiedzUsuńWszystko przed Tobą! :-)
Usuńmuszę obczaić algadetox :)
OdpowiedzUsuńLovely post dear! Have a great week! xx
OdpowiedzUsuńJa jestem mega zachwycona Resibo i już planuję kolejne zakupy :)
OdpowiedzUsuńja na razie nie, bo jeszcze mam ;-) Ale potem też będą!
UsuńCoś czuję że i ja bym się polubiła z tymi hitami :D Serum Richevon znam i mogę przyznać, że jest bardzo fajne :D P.s piękny ten talerz z liści-ami :)
OdpowiedzUsuńMamy podobny gust do kosmetyków ;-)
UsuńDo talerzy chyba też - ten zobaczyłam i od razu kupiłam (w dodatku był na wyprzedaży). :-)
A mnie Passiflora przypadła do gustu, jednak wolę ją latem. Mam Lemon Verde i Passiflora jest zdecydowanie słodsza, chyba bardziej do mnie przemawia. Niestety w tym roku nie zachwyciły mnie żadne perfumy, nie na tyle by je kupić. Kosmetycznie moim odkryciem jest kokosowa mgiełka - eliksir od Miya i peeling Organique z jagodami goji.
OdpowiedzUsuńZaintrygował mnie ten Richevon, nie znałam tej marki.
Mnie też się podoba Passiflora, ale podobna do lemon Verde (które lubię), ale właśnie słodsza. :-)
UsuńZaciekawiłaś mnie za to bardzo tą mgiełką, muszę się za nią rozejrzeć!
sporo tu wspaniałości, niestety osobiście nie znam żadnego.
OdpowiedzUsuńJak tak mam coraz częściej czytając zestawienia na innych blogach ;-)
UsuńMuszą mnie te olejki, tyle dobrego o nich słyszałam.
OdpowiedzUsuń:-)
Usuńhmmm standardowo nie znam nic D co jest ze mną nie tak ?:D
OdpowiedzUsuńZ Tobą wszystko Ok, tylko kosmetyków teraz jest taki wybór, że człowiek ciągle widuje jakieś nowości nieznane :-)
UsuńMoim hitem jeśli chodzi o makijaż, był tusz L'oreal Paradise Extatic. Nie jest to cyba zbytnio odkrywcze :)
OdpowiedzUsuńJa go nie znam ;-)
UsuńJeśli lubisz zielone niszowce to polecam Maisia Gabriella Chieffo oraz Historiae de la Reine :) Z mniej dzikich klimatów, polecam niuchnąć White Hinoki :)
OdpowiedzUsuńMuszę więc poznać Maisia Gabriella Chieffo! Pozostałe znam. Historiae de la Reine mam próbkę i jest to jeden z najciekawszych zapachów w mojej kolekcji. :-)
UsuńWhite Hinoki też znam :-)
I ja także nie kupiłam Passiflory :D
OdpowiedzUsuńU mnie w 2018 roku dużo hitów nie było, a jeśli już to głównie kolorówka.
U mnie właśnie w zakresie kolorówki w tym roku panowała posucha.
UsuńBardzo ciekawa nazwa bloga, az musiałam wygooglać :O
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
;-)
UsuńHedonizm i eskapizm to to, czym się tu na blogach generalnie zajmujemy ;-)))))
Fajnie że napisałaś o Resibo, planowałam coś od nich przetestować :)
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji poznać żadnego z Twoich ulubieńców, ale przyznam szczerze, że kosmetyki marki Resibo mam ochotę wypróbować od dawna :) Na mojej liście jest również peeling od Make Me Bio, ale jego zakup uzależniam od tego, jak sprawdzi się u mnie maseczka tej marki ;)
OdpowiedzUsuńNatomiast nie słyszałam wcześniej o marce L'Erbolario, więc muszę koniecznie nadrobić zaległości ;)
A poznałaś może ultra zielone perfumy I. Rossellini: Manifesto i My Manifesto?
OdpowiedzUsuńJej wizja zieloności zamknięta w tych flakonach to była mocna rzecz;D.
Same ciekawe kosmetyki :)
OdpowiedzUsuńZastanawiam się nad kremami bb i cc L'Erbolario, ale jeśli to włoska firma to może kolory są ciemne. Czy miałaś okazję je widzieć na żywo lub testować?
OdpowiedzUsuńLubię krem pod oczy Resibo :)
OdpowiedzUsuń