Przez dłuższy czas pozostawałam przy sprawdzonych naturalnych farbach, ale niedawno wpadła mi w rękę „Mehandi” - henna marki Hesh.
Kilka lat temu kupowałam tę hennę w Helfy.pl, teraz znalazłam ją w stacjonarnym sklepie Magiczne Indie i spontanicznie zakupiłam. Dawno jej nie używałam i nie pamiętałam, jak wyglądała i spisywała się ta henna (nie napisałam o niej na blogu, więc nie miałam jak sprawdzić! ;-) ) Skusiłam się głównie z uwagi na niską cenę i otworzyłam ją jednak nie licząc na wiele. Spotkała mnie bardzo miła niespodzianka!
Henna okazała się pachnąca, w kolorze żywej zieleni (co wg użytkowniczek hennowych forów oznacza właśnie, że jest świeża). Jest drobno zmielona i świetnie rozrabia się z wodą, dając przyjemną, puszystą konsystencję.
Jeszcze większym zaskoczeniem (równie przyjemnym) był kolor jaki uzyskałam. Tak żywy i płomienny kolor rzadko udaje mi się uzyskać przy pomocy samej henny.
Okazał się też trwały, pomimo, że zwykle trzymam hennę niecałą godzinę. Farbuję teraz włosy co ok. 3 tygodnie - nie z powodu wypłukiwania się henny, ale z uwagi na odrosty (jasne odrosty wyglądają nieciekawie...)
Ostatnio włosy rosną mi bardzo szybko i mam ustny wysyp nowych włosów zwanych baby hair spowodowany kuracją biotynową. Napiszę o niej, bo jestem pod wrażeniem. Przez tę biotynę muszę teraz częściej farbować włosy, bo odrosty pojawiają się w mgnieniu oka.
Uzyskany kolor jest intensywny i żywy nawet jeśli przyrządzam hennę tylko z wodą (bez dodatku cytryny czy innych ziół). Włosy po farbowaniu mają ładny połysk.
Henna barwi skórę i niełatwo ją zmyć (ale to dotyczy każdej roślinnej farby dobrej jakości).
Na zdjęciu włosy po dwóch myciach od farbowania. Hennę trzymałam niecałe 40 minut.
Kolejną zaletą tej farby jest cena. Kupuję ją za 10 zł i to wystarcza mi na dwa farbowania długich włosów. W niektórych sklepach internetowych ma jeszcze niższe ceny.
Oczywiście jest to kosmetyk cruelty free – powstaje wyłącznie z liści lawonii inermis i nie jest testowany na zwierzętach. Od stuleci za to testowany jest na ludziach, więc można go stosować bez obaw. ;-)
Hesh to indyjska marka ajurwedyjska, powstała w 1978 roku i należąca do organizacji prozdrowotnych i proekologicznych.
„Mehandi” to ostatnio moja ulubiona henna. :-)
piekny kolor, swego czasu też sięgałam po hennę
OdpowiedzUsuńDziękuję! :-)
UsuńHenna, to super sprawa :) Piękny kolor Ci wyszedł :) Jakbyś miała promienie słońca wplecione we włosy :)
OdpowiedzUsuńŁadny kolor :) Kilka lat temu miałam wielkie chciejstwo na hennę, ale ostatecznie mi przeszło. To były czasy, gdy Idalia miała takie długie, lejące, mega gładkie, brązowe włosy :) Nieco obawiam się tego babrania, trudności w nakładaniu, a gdyby mi się zachciało nagle farby drogeryjnej, to może z tego wyjść mieszanka wybuchowa. Przynajmniej tak czytałam, bo doświadczenia praktycznego nie mam :)
OdpowiedzUsuńBasiu, odkąd zobaczyłam babranie z farbą drogeryjną, uważam, że henna to zero problemu. Szybko się rozrabia, zmywa, spiera się z ręczników i nie trzeba szaleć, że coś odbarwi, itp.
UsuńPamiętam te włosy Idalii... :-)
Kurczę, to mam zagwozdkę teraz ;)))
UsuńAch, wzdychałam do nich mocno :)
Do tych farb?
Usuńja ostatnio używałam henny lass i też jestem zadowolona - dużo bardziej od henny khadi :)
OdpowiedzUsuńMuszę więc poznać hennę Lass. Nie miałam jej jeszcze.
UsuńAle piękne włosy! Cudne fale!
OdpowiedzUsuńCzekam na post o biotynie :)))
Dziękuję! :-)
Usuń(Niestety częściej niż fale mam na łbie tzw. szopę. To taka smutna prawda).
Napiszę więc o biotynie!
Ładna! Na brązowych jak wychodzą hennowe rudości?
OdpowiedzUsuńPiękne włosy i piękny kolor. Koniecznie napisz o biotynie. Może i ja skuszę się na taką biotynową kurację :)
OdpowiedzUsuńJa jestem biotyną zachwycona, choć podeszłam do tego sceptycznie i generalnie nie szaleję z "urodowymi suplementami". Ale na włosy działa. I na skórę.
UsuńJa się boję trochę henny ale kolor piękny ♥ a czym zmywasz hennę ze skóry?
OdpowiedzUsuńP.s kochana mały błądzik 'ustny' 'istny' chyba miałaś na myśli ;)
Dziękuję za wychwycenie błędu! :-)
UsuńHennę ze skóry zmywam szamponem albo tym, czy myję twarz. Czasem w trakcie trzymania jej na włosach coś mi kapnie na twarz, to wtedy zmywam olejem. Albo też żelem do twarzy. :-)
bardzo ładnie wyszło ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :-)
UsuńKolorek piękny :) Ja dopiero ostatnio się przekonałam do hennowania włosów. Kiedyś zrobiłam ale strasznie mnie zniechęcił cały ten proces nakładania itp. Teraz już 2 farbowanie za mną i nie widzę już innej opcji farbowania włosów :D Dzięki za polecenie marki :)
OdpowiedzUsuńPiękny kolor :-) Sama mam podobny, ale niestety henny nie używam.
OdpowiedzUsuńO ja Cię kręcę, kolor rzeczywiście jest fenomenalny! :) Za tą cenę i ze świadomością, że włosy się tak nie niszczą to tylko farbować :D
OdpowiedzUsuńJa nigdy w życiu nie używałam henny (nawet do brwi) sama teraz też nie koloryzuje włosów :)
OdpowiedzUsuńJa miałam niedawno Heenara i też byłam zadowolona z efektu odżywczego, ale zmiany koloru nie zauważyłam. Będę musiała wypróbować tą. ;)
OdpowiedzUsuńJa nie mogę farbowac włosów, ale z Hesh mam trzy maski. Właściwie teraz już dwie :P Kalpi Tone skończyłam i była świetna, pogrubiła mi włosy :) Mam jeszcze Brahmi i Bhringraj :)
OdpowiedzUsuńKolor świetny.
OdpowiedzUsuńZaczęłam łykać Biotebal, zobaczymy jak sprawdzi się u mnie.
OdpowiedzUsuńA kolor cudny!
My na obozie harcerskim używaliśmy tej henny do robienia tatuaży na rękach. Wyszło super i niektórym dzieciakom trzymało się całkiem długo. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Olivia
http://dalilahome.blogspot.com
Cudny kolor, ja jednak mysle, ze u mnie henna trzymalaby sie skandalicznie nisko, skoro farby wyplukuja mi sie w 2 tygodnie :(
OdpowiedzUsuńsuper sprawa !
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń