Ostatnio pochwaliłam się, że w przeddzień Niedzieli Palmowej wzięłam udział w obchodach Tajskiego Nowego Roku.
Kto wie? Może jeszcze kiedyś będę sobie robić takie egzotyczne weekendowe wypady. ;-) Na razie tylko taka mała namiastka w postaci poznania noworocznych tradycji i spróbowania tajskich potraw w nowej tajskiej restauracji Basil and Lime.
Starałam się sfotografować jak najwięcej, bo mimo szczerych chęci nie zdołałam spróbować tego wszystkiego.
Jedzenie jest pyszne, bogate w smaki, które są ciekawie zestawiane.
Najciekawsza była dla mnie ta potrawa. Zafascynowała mnie. Wiecie, co to jest?
Gałka lodów w panierce... smażona w głębokim tłuszczu. Panierka z wierzchu była wysmażona i chrupiąca, a lody w środku – zimne!
Szef kuchni odmówił zdradzenia sekretu, jak robi takie cuda, ale... zaraz po powrocie poszukałam tego w internecie, bo mam chęć sprawdzić, czy udałoby mi się zrobić coś takiego. ;-)
Uwielbiam poznawać nowe smaki! :)
OdpowiedzUsuńJa też! :-)
UsuńNie wiem, czy odważyłabym się spróbować niektórych z tych dań, wyglądają bardzo klingońsko ;)
OdpowiedzUsuńTeż nie próbowałam wszystkich, ale te, których spróbowałam były bardzo dobre.
Usuńśliczne zdjęcia :) zapraszam do siebie http://pandzioleq.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńByłam w Tajlandii rok temu i trafiliśmy właśnie na Tajski Nowy Rok. Święto trwa kilka dni, wszyscy polewają się wodą (jak u nas w Lany Poniedziałek, różnicę stanowi temperatura - w Tajlandii jest w kwietniu ok. 25 - 35C), w Bangkoku obywają się wielkie uliczne imprezy, o jedzeniu nie wspomnę nawet, bo jest pyszne przez cały rok (no może nieco za ostre :D)!!!
OdpowiedzUsuńTam tez było obmywanie wodą, ale bardziej symboliczne niż u nas, w Śmigus. ;-)
UsuńJedzenie rzeczywiście ostre, ale smaczne.
fajne zdjęcia;))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
woman-with-class.blogspot.com
Super wypad i jakie pyszności miałaś okazję spróbować :-)
OdpowiedzUsuńSłyszałam już o smażonych lodach, choć na początku wydawało się to abstrakcją, to jednak istnieje!
OdpowiedzUsuńIle można poznać nowego, moje chamskie podniebienie chyba by tego nie zniosło :D
Hehe! "Chamskie podniebienie"? No co Ty mówisz?
UsuńTeż ciężko mi było uwierzyć w te lody! Do tej chwili jestem pod wrażeniem. ;-)
Słyszałam o tych lodach, chciałabym kiedyś spróbować :) Nie jestem wielką fanką azjatyckich kuchni, ale mimo to lubię próbować nieznanego. Podróże kulinarne to fajna sprawa, nawet takie w których nie trzeba opuszczać kraju ;)
OdpowiedzUsuń^To prawda. Taka mała namiastka prawdziwej podróży.
UsuńI przy okazji można odkryć ciekawe połączenia smaków i składników, a potem "zainspirować się" do stworzenia własnych potraw. ;-)
uwielbiam taką kuchnię :) same smakołyki mmm....
OdpowiedzUsuńte lody to już w ogóle mnie ciekawią :) jak uda Ci się znaleźć dobry sposób na wykonanie w domu to się chwal koniecznie :))
Będę się chwalić, choć z tego, co znalazłam, to może nie być takie proste!
UsuńJuż widzę te zmarnotrawione wiadra oleju i lodów. ;-)
uwielbiam tajską kuchnię i chętnie spróbowałabym wszystkiego :)
OdpowiedzUsuńtakie lody jadłam kiedyś w chińskiej restauracji, ale nie zachwyciły mnie jakoś szczególnie
Też chciałam spróbować wszystkiego, ale nie potrafię aż tyle zjeść. ;-)
UsuńZ lodami smażonymi spotkałam się pierwszy raz w życiu.
nigdy nie próbowałam nic z tajskiej kuchni ale ich kultura wydaje mi się niezwykle interesująca
OdpowiedzUsuńcieszę się, że trafiłam na Twój blog ☺ z przyjemnością dołączam do grona obserwujących ☺
Dziękuję! Cieszę się, że Cię zainteresowałam!
UsuńTa gałka lodów jest genialna! Musi świetnie smakować :).
OdpowiedzUsuńTak! W dodatku była waniliowa - z prawdziwej wanilii, nie aromatu.
UsuńAleż zgłodniałam... Weszłoby coś i to jak.
OdpowiedzUsuńcudowne te Tajskie spotkanie ;) jestem bardzo ciekawa wykonania jak i smaku tych lodów ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tajską kuchnię! Zdecydowanie jedna z moich ulubionych :) Szczególnie zielone i czerwone curry :) Ja także uwielbiam ten deser :) Jadłam taką kulę, ale dwa razy większą! Cudo :D
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia. Nie miałam okazji próbować takiego wyszukanego deseru lodowego, ale jeśli nadarzy się okazja na pewno spróbuję :)
OdpowiedzUsuńTe lody w panierce brzmią mega ciekawie;]
OdpowiedzUsuńPiękna kulinarna wędrówka i nie tylko;)
OdpowiedzUsuńO tych lodach w panierce sporo słyszałam:)
OdpowiedzUsuńChociaż ja chyba wole tradycyjne lody, bez panierek, itp:)
Również słyszałam o smażonych lodach, ale nie pamiętam w której restauracji - na pewno musiałby być pyszne!
OdpowiedzUsuńZazdroszczę rozszerzenia kulinarnego doświadczenia. Ile ciekawych smaków musiało pojawić się na stole i to jeszcze pewnie smacznych, sądząc po tak efektownym podaniu ;)
Pozdrawiam
Ale mi zrobiłaś ochotę na takie lody!
OdpowiedzUsuńNigdy takich nie jadlam, ale chetnie sproboje :)) !
fajny post!
OdpowiedzUsuńps. a u mnie? EYE PRINT na blogu :)