Bardzo lubię glinki. Pomysł, by smarować skórę błotkiem uważam za trafiony. ;-)
Starsze czytelniczki wiedzą, o co mi chodzi: o ten efekt napięcia skóry... krótkotrwały, ale jednak, zauważalny... ;-)
Glinki pomagają oczyścić skórę, a dzięki zawartości minerałów odżywiają ją. Ich działanie jest delikatne. Nie oczyszczają tak, jak typowe kosmetyki oczyszczające ani nie odżywiają jak kremy czy sera, jednak dzięki delikatnemu działaniu nie obciążają skóry.
Mają jeszcze jedną zaletę: w krótkim czasie „odmładzają wizualnie”, napinając skórę. To bardzo fajne, gdy jest się w wieku, kiedy skóra robi się coraz mniej napięta, a coraz bardziej pomarszczona. „Wizualne odmłodzenie”, choćby na krótko, jest warte tego, żeby całkiem dosłownie „wytynkować sobie twarzyczkę”. ;-)
Myślę, że nie bez znaczenia jest też czynnik, który możemy nazwać „efekty specjalne”. Ciekawie się wygląda z taką pomalowaną glinką twarzą. Zwłaszcza, jeśli glinka ma jakiś ciekawy kolor.
Eksperymenty z kolorami zawsze mnie pociągały, więc przetestowałam różne glinki: białą, żółtą, czerwoną, różową, zieloną i ich mieszanki. Jednak nigdy wcześniej nie miałam glinki niebieskiej. Kiedy zobaczyłam ją w ofercie Skarbów Syberii – nie mogłam się oprzeć możliwości przetestowania takiej ciekawostki.
Zainteresowały mnie mnie też reklamowane na opakowaniu „jony srebra”. Niedawno naczytałam się o pozytywnym wpływie tego pierwiastka na skórę i byłam ciekawa, jak to zadziała.
W dodatku na stronie wyczytałam, że glinka usuwa przebarwienia. Po tej informacji po prostu musiałam ją mieć i zrobić eksperymenty. Choć w usuwanie przebarwień nie za bardzo wierzyłam.
Glinka to jednak nie kwas, czy inna złuszczająca substancja, więc trudno liczyć na cuda. Ale i tak postanowiłam spróbować.
Przebarwień nie usunęła. Być może przy intensywnym używaniu przez długi czas jest to możliwe przynajmniej w jakimś stopniu?
Poza tym działa tak, jak inne glinki. Dostarcza skórze minerałów i wizualnie odmładza – na krótki czas, ale fajnie czasem zobaczyć swoją twarz taką młodą i czystą. :-)
Zgodnie z instrukcją glinkę nakłada się na skórę po zmieszaniu z wodą w proporcji 1:1. Producent zaleca, aby robić to w niemetalowym naczyniu.
Zrobiłam tak dla testu – zmieszałam glinkę z wodą w podanych proporcjach, ale wytrzymałam tylko zalecane minimum – 5 minut. Nie, żeby glinka po tym czasie zrobiła mi krzywdę, ale zaczęła zasychać.
Nie przepadam za używaniem glinek tylko z wodą. Za szybko wysychają i wysuszają skórę. Wolę dodać oleju (lub oleju i wody albo hydrolatu), wtedy maseczka dodatkowo odżywia skórę i nie trzeba się przejmować zasychaniem.
Glinka ma kolor niebiesko-zielono-szary, co daje ciekawe efekty. Przy okazji jej stosowania można postraszyć domowników, listonosza, itp. Twarz wygląda chyba nawet bardziej „trupio” niż podczas używania glinki zielonej. ;-)
W sklepie Skarby Syberii możecie kupić tę glinkę ze zniżką 30% korzystając z kodu rabatowego UNAWEBLOG. :-)
uwielbiam ta glinke .. jako jedyna nie powoduje u mnie zaczerwienienia na twarzy ..
OdpowiedzUsuńskora po niej jest taka nawilzona i jedrna ..
Bardzo lubię glinki, a wałdajskiej kończę właśnie kolejne opakowanie. Podobnie jak Ty, dodaję do maseczek glinkowych trochę oleju :)
OdpowiedzUsuńrzadko używam glinek, ale to chyba z lenistwa :P
OdpowiedzUsuńZawsze dodaję do glinkowych maseczek trochę oleju i bardzo lubię ten sposób - glinka nie "ciągnie" tak twarzy zasychając i oczywiście nabiera dodatkowych, cennych właściwości. (Jeśli dobrze dobierzemy olej do swojej cery ;))
OdpowiedzUsuńbłotko z morza czarnego to jest rewelacja dla skóry. jedyna w swoim rodzaju
OdpowiedzUsuńja też lubię glinki :)
OdpowiedzUsuńlubię glinki ale tej jeszcze nie miałam :)
OdpowiedzUsuńglinki są świetne :)
OdpowiedzUsuńA ja jakas anty glinkowa jestem ;)
OdpowiedzUsuńAle zbieg okoliczności, ja dzisiaj też pisałam o glince, tylko błękitnej. Jak zaczyna mi zasychać na twarzy to spryskuję ją wodą termalną i robi się znowu mokra. I masz rację, można z taką glinką na twarzy postraszyć domowników, do listonosza jednak bym tak nie wyszła :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam żółtą ale mnie Una bardzo zaciekawiłaś ;)
OdpowiedzUsuńuwielbiam glinki :) z wodą, hydrolatami, kwasem hialuronowym itp. :) trzymam dość długo i żeby nie zasychała spryskuję najchętniej wodą różaną lub czymś podobnym :) najlepsze maseczki na świecie
OdpowiedzUsuńchoć niebieskiej jeszcze nie próbowałam
nie znam tej glinki, teraz jestem na etapie różowej z Fitomedu :)
OdpowiedzUsuńWkurza mnie zmywanie glinek.
OdpowiedzUsuńUwielbiam glinki :) Najczęściej robię białą z peelingiem z nasion czarnej porzeczki lub czerwoną po ćwiczeniach dla zmniejszenia rumienia :)
OdpowiedzUsuńKod mi się przyda bo planuję zakupy i właśnie szukałam :D
OdpowiedzUsuńlinki bardzo lubię wiec tą pewnie też spróbuję :D
A ja nie miałam jeszcze żadnej glinki... Ale musi w końcu być "ten pierwszy raz" :) Bo wokół nich tyle szumu, nawet moja nieczytająca blogów mama wspomniała mi ostatnio o glinkach - coś musi być na rzeczy! :D
OdpowiedzUsuńLubi używać glinek od czasu do czasu ;-)
OdpowiedzUsuńJa właśnie zaczęłam używać różowej glinki ;)
OdpowiedzUsuńja kiedyś dostałam w prezencie błoto z morza martwego :-) wspaniała kąpiel była ;)
OdpowiedzUsuńNie miałam tej glinki, wczoraj zrobiłam sobie SPA z marokańskiej i jestem baardzo zadowolona. To mnie zachęciło do wypróbowania w przyszłości innych kolorów. Tak a propos maseczek, to jestem bardzo zadowolona z tej Yves Rocher, którą mi wysłałaś i jeszcze raz bardzo dziękuję :)
OdpowiedzUsuńTeż bardzo lubię glinki:)
OdpowiedzUsuńZnam tę glinkę, bardzo ją lubię. Też zdecydowałam się na nią z ciekawości, wcześniej z niebieskimi glinkami nie miałam do czynienia. Podoba mi się głównie ze względu na efekt wygładzenia, bo zielona jednak mocniej oczyszcza.
OdpowiedzUsuńJedna z moich ulubionych :)
OdpowiedzUsuńzawsze w glinkach przerażał mnie proces przygotowania. Mieszanie, dodawanie składników. Ale tyle kobiet nie może się mylić :) chyba czas się przełamać ;)
OdpowiedzUsuńTeż mam tę glinkę, ale czeka na zużycie (jako, że zapasów mam dużo, a date ważności ma do 2016 to sobie poczeka jeszcze trochę ;p). Mam nadzieję, że nie podrażni mnie, jak większość glinek :(
OdpowiedzUsuńJa też bardzo lubię stosować glinki. :)
OdpowiedzUsuńJak już ktoś polubi glinki to na całe życie :D
OdpowiedzUsuń