Jesień w pełni, liści na drzewach coraz mniej, wcześnie robi się ciemno, a w powietrzu snuje się dymek...
Coraz mniej wietrzenia mieszkania, bo zimno się robi... Więc chętniej sięga się po zapachowe świeczki czy kominki, a w tym roku w moim kominku zamiast olejków eterycznych lądują zwykle woski zapachowe.
Niektóre z nich będą mi się kojarzyć z tegoroczną jesienią. Albo dlatego, że są z sezonowej kolekcji jesiennej, albo dlatego, że jesiennie pachną.
Nature's Paintbrush
Jesiennie pachnący wosk to na przykład Nature's Paintbrush. Poleciła mi go koleżanka, która bardzo go lubi. Wosk pachnie dosyć mocno (jak to Yankee Candle) i wypełnia pomieszczenie zapachami jesieni.
Przede wszystkim liści – pożółkłych i wilgotnych, które zaczyna już trawić rozkład – ale jakby rozgrzanych słońcem. Pomimo tego „rozkładu” to jest przyjemny zapach. Czuć też rozgrzane jesienne drzewa i liście, które jeszcze na nich pozostały. W powietrzu unosi się delikatny zapach deszczu, wilgotnych liści, mchu i ziemi, ale już słońce grzeje i uwalnia więcej zapachów...
W tle delikatny dymek się snuje i... Niestety już nie w tle wyczuwam niepasującą mi do tej pięknej kompozycji nutkę... jakiejś męskiej wody.
Jakiś facet przyszedł i razem ze mną spaceruje po jesiennym lesie. Przyczepił się tak jakoś...
Elegancki jest, nie powiem, pod krawatem, ogolony i uperfumowany, ale... co on właściwie tutaj robi? ;-)
W miarę palenia wosku ta „męska woda” z wyraźną nutka piżma, robi się coraz mocniejsza. Czemu? Co ona w ogóle robi w tym zapachu?! Wolałabym, żeby jej nie było. Bez tej nuty zapach byłby bardzo ładny, z nią... jest przyjemny.
Ten zapach zabiera mnie do słonecznego jesiennego lasu z odświętnie pachnącym panem, a ja... wolałabym pospacerować sobie po tym pięknym jesiennym lesie sama. Bez tego pana.
Wosk niestety jest wycofywany...
November Rain
Lubię zapach deszczu, a raczej zapachy deszczu. Deszcz pachnie przecież inaczej o różnych porach roku, w różnych miejscach, nawet o różnych porach dnia. Chętnie poszukuję takich zapachów w rozmaitych wytworach przemysłu kosmetycznego i wiem, jak trudno takie zapachy odtworzyć.
November Rain jest kolejnym dowodem na to. Jego zapach nie skojarzyłby mi się z deszczem w listopadzie, gdyby nie jego nazwa. W ogóle nie kojarzy mi się z deszczem.
Mimo tej niezgodności z nazwą uważam ten zapach za przyjemny i godny polecenia. Myślę, że spodoba się wielu osobom.
Z tym właśnie mi się kojarzy: czystością i świeżością. Poniekąd nie mającą wiele wspólnego z listopadowym deszczem – przynajmniej takim w Polsce: padającym w błoto i pluchę. ;-)
W zapachu November Rain można wyczuć nuty, które kojarzą się ze środkami czystości – możliwe, że mającymi naśladować nuty wodne. Przy czym są to elegancko i przyjemnie pachnące środki czystości. Nie to, co standardowo się z nimi kojarzy. Nie zapach „proszku do prania” ale czegoś, co dodaje się do takich zapachów, żeby pachniały lepiej.
Wiem, że wiele osób lubi zapachy proszków do prania, płynów zmiękczających, itp. Ja akurat nie przepadam nimi, z nielicznymi wyjątkami.
November Rain to zapach, który w takich produktach mógłby mi się podobać. Kojarzy mi się z eleganckim sklepem czy wnętrzem eleganckiego hotelu. Takim, w którym o zapach zadbał ktoś, kto się tym interesuje i kto nie pozwoliłby, żeby pachniało tam byle czym.
Myślę, że jest dobrym zapachem na listopad, choćby przez to, że wnosi do pomieszczeń świeżość, co jest praktyczne w sezonie, kiedy nie można porządnie wywietrzyć mieszkania.
Kolejne jesienne woski – już wkrótce. ;-)
Mam coraz więcej wosków, bo czasem zaglądam do Świata Zapachów, gdzie miło mi się gawędzi z prowadzącym ten sklep Panem. Gorzej, że zachowuję się tam, jakbym miała ADHD, bo na półkach leżą zapachowe świece, które wołają „Powąchaj nas!”, więc... wącham. ;-)
Ciekawi Was ta tematyka?
Ostatnio mam wrażenie, że "woskowych wpisów" zrobiło się w blogosferze aż nadto i nie wiem, czy dołączać?
PS. Przepraszam za dziwne logo na niektórych zdjęciach. Blogspot jakoś "nowatorsko" kompresuje zdjęcia, mimo, ze przecież są już skompresowane przeze mnie. ;/ Postaram się coś zrobić, żeby ocalić jakość, bo w oryginale nie ma na nich czegoś takiego...
PS. Przepraszam za dziwne logo na niektórych zdjęciach. Blogspot jakoś "nowatorsko" kompresuje zdjęcia, mimo, ze przecież są już skompresowane przeze mnie. ;/ Postaram się coś zrobić, żeby ocalić jakość, bo w oryginale nie ma na nich czegoś takiego...
Ależ Ci zazdroszczę tych cudeniek :)
OdpowiedzUsuńwpisów o woskach może i dużo, ja je lubię, zwłaszcza jak ktoś umie pisać o zapachach - a Ty umiesz, historia o Panu, który spacerował z Tobą mnie wciągnęła , do końca nie wiedziałam, czy pójdziesz z nim czy nie ;)
OdpowiedzUsuńchętnie poczytam więcej..., ja póki co przymierzam się do zimowej edycji, choć nie chcę za bardzo wyprzedzać czasu... kuszą mnie te świąteczne woski, ale nie chcę zabijać atmosfery świąt i taka siedzę rozdarta ;)
Zgadzam się z Tobą, ja swietecznych nie ruszam az do drugiej połowy listopada - nie ma co sobie "wynudzić" zapachu jeszcze przed całą tą magią :))
UsuńDziękuję za miłe słowa. Pana eleganta z lasu - szybko spławiam, gasząc wosk, gdy tylko zaczyna on się pojawiać. Zresztą zawsze palę woski krótko, bo lubię delikatny zapach w tle. :-)
UsuńŚwiątecznego też nic nie robię. Ja w ogóle pilnuje tradycji, ze żadnych choinek, itp. przed Wigilią. I do 2 lutego. ;-)
Po polsku, nie po "amerykańsku" się u mnie świętuje ;-)
bardzo ciekawi muszę kiedyś nabyć te woski:)
OdpowiedzUsuńzamierzam zakupić te woski od dłuższego czasu, jakoś zawsze mi nie po drodze ;)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ten November Rain. Pięknie opisałaś te zapachy! Rewelacja, przyjemnie się czyta :*
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się, jak o nich piszesz, widać, że znasz się na zapachach :)
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa co o nich napiszesz i który spodoba Ci sie najbardziej, właśnie siedzę i głowie sie nad swoimi ulubionymi :) dobrze miec takich znajomych, moja koleżanka tez uwielbia Nature's i choc ja za nim szczegolnie nie szaleje trzymam kawałek wosku, zawsze bedzie mi ja przypominał :) pozdrawiam Una i życzę cudownej przygody ze swiecami :D
OdpowiedzUsuńŚwiec chyba u mnie nie będzie nigdy - za małą mam przestrzeń na nie. ;-) Wystarczają w zupełności woski palone krótko. :-)
UsuńWidzę za to, że u Ciebie istne szaleństwo zapachowe! ;-)
Jestem zachwycona Twoim opisem zapachów, robisz to bezbłędnie!
OdpowiedzUsuńPięknie o tym piszesz, ale szczerze powiedziawszy ja ładne zapachy zazwyczaj czuję przez kilka sekund, po to, aby się przyzwyczaić i traktować obojętnie. Ale zapach deszczu i jesiennych liści... Może to być bardzo ciekawe. Pana też bym wyprosiła. ;) Budzi moje obawy. ;)
OdpowiedzUsuńHehe, coś ten elegant z lasu nie ma powodzenia... ;-)
UsuńPomimo tego,że uwielbiam te świeczki, to tych zapachów nie znałam :) Bardzo fajnie recenzujesz zapachy, aż sobie je wyobraziłam :D
OdpowiedzUsuńO! Dziękuję!
Usuńhmm szkoda, że nie mogę poczuć;>>
OdpowiedzUsuńUuuu wybrałaś oba, które przyprawiają mnie o ból głowy:) NP byłby w porządku, gdyby nie ta męska nuta a NR jest fajny na początku (ja tam czuję earl greya), potem irytująca męska nuta również uderza w nos ;) Dla mnie faworytem jest Lake Sunset z Q3 mam nawet świecę;)
OdpowiedzUsuńAle może po prostu za długo je palisz? Mnie boli głowa od każdego zapachu, który jest zbyt intensywny, dlatego tak krótko palę woski. Czasem nawet ie roztopią mi się do końca, a mam kominek w którym mieści się 1/5 - 1/6 takiego wosku...
UsuńJestem bardzo ciekawa zapachu November Rain :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam te zapachowe woski!!!:) mam tylko jeden i żałuję ogromnie, ale mam nadzieję, że niebawem trafi w moje ręce więcej tych zapachów:)
OdpowiedzUsuńOne mają dziwną właściwość" rozmnażają się. Ja ich mam coraz więcej... ;-)
UsuńCudeńka!
OdpowiedzUsuńDodaję bloga do obserwowanych! ;)
Zapraszam do mnie! ;)
November Rain jest dla mnie jak lipcowa burza. mocny ale świeży
OdpowiedzUsuńBardzo, bardzo podobają mi się Twoje zdjęcia!
OdpowiedzUsuńA co do Twojego opisu- owszem, ostatnio pojawia się wiele "opisów" Yankee na blogach, jednak większość z nich mało wnosi- bo co ma wnieść przekopiowany opis producenta i jedno zdanie w stylu "podoba mi się, jest cudowny". Jestem uzależniona od zapachów, to dla mnie nieodłączny element życia, wiem że ich odbiór może bardzo różny- więc takie opisy mnie nie cieszą. Twoje opisy mi się podobają- mówią coś więcej o danym zapachu, opowiadają historie- bo dla mnie zapach to właśnie pewna opowieść.
Dziękuję! Już przygotowuję kolejne historie!
UsuńI myślę,żeby zacząć pisać jeszcze o innych zapachach (np. perfumach).
noo tak Yankee rządzą... nie wiem czy jest sens żebym recenzowała jakieś zapachy bo tyyle tego w sieci:P
OdpowiedzUsuńnagryzmoliłam z biegu piękny komentarz i się skasował -.- ja również w ŚZ zachowuję się jakpokręcona, zdejmuję każdy słoik z półki, bo krzyczą do mnie : ) z Panem również potrafię przegadać godzinę,jak nie lepiej : ) albo z jego córkami. Ostatnio zostałam zaskoczona świeczkami o ..kuchennych zapachach- Bacon i.. jakieś mięsiwo ...ale nie pamiętam jakie. I zawsze wracałam do domu (gdy dane mi było mieszkac w stolicy...) z małymi, drogocennymi skarbami w kieszeniach, ze skruszoną miną. A mój Mężczyzna znosił to bez słowa : ) teraz zostałam odcięta od tego i ogromnie żałuje :C ale obydwa powyższe zapachy mi nie pasują, zbyt intensywne. jako zawodowy migrenowiec zwłaszcza na pierwszy zareagowałam potwornie- migrena dopada mnie po chwili, z zanikiem wzroku : ) nie jest dla mnie, ale moja trenerka go uwielbia : ) pozdrawiam serdecznie, z pokoju otulonego Fluffy Towels : ) !
OdpowiedzUsuńNie cierpię, gdy Blogspot tak pożre komentarz! Zwłaszcza długi i przemyślany!
UsuńTeż wąchałam Bekon i sznycel z nudlami. Zapachy "mięsne" zdecydowanie nie moje. ;-)
Co do migren - też mam do nich skłonność, dlatego bardzo krótko palę woski. Powyżej napisałam o tym: zwykle palę je kilka minut, tak żeby tylko zapach się pojawił i pozostawał "w tle". Palę malutkie kawałki wosków czasem nawet nie czekam, aż całkiem się roztopią.
Woski muszę koniecznie jakieś zakupić:)
OdpowiedzUsuńwow;) nie słyszałam o tych cudeńkach woskowych:) ale mam słabośc do świeczek zapachowych i zawsze jakieś zakupuję sobie jak tylko trafiam przypadkiem:))) '
OdpowiedzUsuńpozdrawiwm!
Zazdroszczę! Ja wciąż się nie zebrałam na poszukiwania wosków :<
OdpowiedzUsuńjeszcze tego deszczu nie otworzyłam, mam plan, że jak będzie padać to go odpalę:p
OdpowiedzUsuńŻaden z tych zapachów nie zrobił na mnie większego wrażenia. Sama ich nie kupię specjalnie (kupię specjalnie za to te z kolekcji gwiazdkowej, bo są cudne), ale pewnie znajdą się w jednej z kolejnych dostaw mężowskich (mąż sam na zakupach równa się przynoszenie małej kolekcji wosków hahah dobrze tak mieć) :D Rain mi pachnie bardzo letnio, trochę jak świeże powietrze po burzy, ale dość sztucznie, zbyt sztucznie, "sklepowo". Paintbrush jest ładny, ale kompletnie mi się zagubił w zapachach kuchni (mam aneks), gdy robiłam ciasto i właściwie nie wiem czym pachnie (ale muszę przyznać, że gdyby miał w sobie "to coś" wyniuchałabym i tak :D).
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o zdjęcia, to ostatnio się zorientowałam, że blogspot ma coś takiego jak autokorekta, która strasznie "prasuje" zdjęcia. Trzeba to wyłączyć, nie wiem czy to robiłaś, ale jeśli tak, to jestem okropnie zawiedziona, bo to źle wróży na przyszłość :D
To nie jest kwestia autokorekty (też mam ją wyłączona). BS "zmniejsza" zdjęcia. Tylko teraz zmniejsza już nie tylko te, co mają 10 MB, ale nawet takie, które już są skompresowane i zoptymalizowane - jak moje. Myślę własnie, gdzie przenieść swoje zdjęcia, żeby się poprawnie wyświetlały, bo BS i PW to teraz nie jest dobre miejsce dla zdjęć, zwłaszcza, jeśli ktoś przywiązuje do nich wagę i spędza czas, doszlifowując je i optymalizując. ;/
Usuń:( No nie... czyli samo wyłączenie autokorekty nie wystarczy. Niedobrze.
UsuńA ja właśnie niespecjalnie lubię zapachowe świece, owszem jak stoją gdzieś w sklepie albo u kogoś, ok. W domu nie używam, albo w bardzo wyjątkowych chwilach. Rok temu zachwyciła mnie jabłkowo-cynamonowa, taka świąteczna wersja, ale po kilku zapaleniach zniechęciłam się.
OdpowiedzUsuńW ogóle jakoś nie bardzo lubię sztuczne zapachy, odświeżacze powietrza. Jeśli już to czasem olejek lawendowy, waniliowy, ale też oszczędnie. Nie wiem czemu ale po jakimś czasie zaczynają mnie drażnić.
Pozdrawiam serdecznie
Renata
Ja tez nie przepadam za większością sztucznych zapachów. Odświeżaczy powietrza, płynów do płukania, itp. - nie cierpię, ale lubię olejki eteryczne, itp. zapachy "niemal naturalne" i w niewielkich stężeniach.
UsuńJa jeszcze nie miałam tych wosków, ale fakt na blogsferze aż huczy od nich ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam YC:) Świetnie nam je pokazałaś;)
OdpowiedzUsuńJuż miałam nadzieję, że udało się komuś zamknąć w wosku zapach listopadowego deszczu :) Ciekawa recenzja :)
OdpowiedzUsuńNie miałam tych dwóch wosków. Na wielu blogach czytałam, iż charakteryzują je męskie nuty zapachowe, co od razu zniechęciło mnie do ich kupna.
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie opisujesz zapachy :) Zazdroszczę, ja jestem w tym kiepska ;)
Marzy mi się taka torebka jaka jest pod nr 3. W Zakopanem widziałam podobne tylko z kolorowymi akcentami :)
OdpowiedzUsuńTych zapachów jeszcze nie miałam :)
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie przeczytam więcej "zapachowych" wpisów u Ciebie :)
OdpowiedzUsuńTych dwóch wosków nie miałam jeszcze, ale obydwa mnie interesowały i rozważałam ich zakup. Nature's Paintbrush mnie ciekawi, ale obawiam się tej "męskiej" nuty, mimo że sama używam wyłącznie męskich perfum i generalnie bardzo lubię takie zapachy. Jednak kupiłam wosk "Midsummers Night" który miał pachnieć męskimi perfumami i nie mogę go znieść, totalnie nie przypadł mi do gustu. Więc boję się, że w tym przypadku może być podobnie...
Natomiast November Rain opisałaś tak, że mam ochotę jutro iść do sklepu i go kupić nawet bez wąchania :)
Też jakiś czas temu paliłam November Rain i też miałam "deszczowe" oczekiwania. Mam co do niego mieszane uczucia...
OdpowiedzUsuńRobisz cudowne zdjęcia ;)
OdpowiedzUsuńNature's Paintbrush niestety nie udało mi się zdobyć :( Wąchałam go tylko w świecy. Przepadłam ;)
November rain niestety nie jest dla mnie....