Siedzę sobie właśnie z olejem na głowie, a wokół delikatnie pachnie nadbajkalską tajgą.
No dobrze, nigdy nie byłam w nadbajkalskiej tajdze, więc nie miałam okazji poznać jej zapachów, ale mniej-więcej tak je sobie wyobrażam. Rześki zapach drzew iglastych, żywica i coś jakby mroźnego – a może to te iglasto-żywiczne nuty tak mi się kojarzą? Przypominają mi mroźne dni w polskim, górskim lesie, gdzie unosił się zapach żywicy z pękniętych konarów.
No dobrze, nigdy nie byłam w nadbajkalskiej tajdze, więc nie miałam okazji poznać jej zapachów, ale mniej-więcej tak je sobie wyobrażam. Rześki zapach drzew iglastych, żywica i coś jakby mroźnego – a może to te iglasto-żywiczne nuty tak mi się kojarzą? Przypominają mi mroźne dni w polskim, górskim lesie, gdzie unosił się zapach żywicy z pękniętych konarów.
Taki właśnie zapach roztacza „Olej do włosów wzmacniający” Baikal Herbals, który właśnie mam na włosach. Ciekawa odmiana po indyjskich olejach, roztaczających wielokrotnie bardziej intensywne zapachy... charakterystyczne dla indyjskiego przemysłu kosmetycznego. ;-)
Mam wielką słabość do rosyjskiej literatury i sztuki oraz języka tego kraju, a poza tym lubię naturalne kosmetyki. Zainteresowałam się rosyjskimi kosmetykami, kiedy tylko pojawiły się na polskim rynku i podbiły blogosferę. Długo jednak się opierałam – nie z przekonania, raczej z przyczyn praktycznych.
Nie jestem kolekcjonerką kosmetyków i trzymam w domu rozsądną ich ilość, czyli tyle, ile aktualnie używam plus zapas. Jednak wtedy zapas miałam spory, a w mojej łazience panowały dni (tygodnie i miesiące) kultury indyjskiej. Panoszyły się w niej henna, indygo, oleje, mydła, itp. Z elementami wpływów niemieckich (wielkie zakupy z DM) i arabskich (mydła). Musiałam trochę tego kulturowego tygla zużyć, aby w mojej malutkiej łazience znalazło się jeszcze miejsce dla przedstawicieli Rosji.
Wreszcie trafili do mnie pierwsi przybysze zza Buga. Od razu zrobili na mnie dobre wrażenie, a wkrótce także okazało się, że sprowadziłam sobie z tej Rosji jakiś „włosowy Specnaz”. ;-)
Jak już pisałam żyję z niedoczynnością tarczycy, co objawia się m.in. wypadaniem włosów. Muszę więc dbać o włosy, bo szkoda mi je tracić. Tego lata moje wypadanie włosów bardzo przybrało na sile, więc próbowałam wszystkiego po kolei i kiedy przeczytałam o tym oleju, postanowiłam, że właśnie od niego zacznę tę „rosyjską przygodę”.
Zaczęłam go stosować ok. 2 miesiące temu, gdy wypadało mi bardzo dużo włosów. Po kilku próbach alergicznych (naprawdę prawie zawsze je robię ;-)) zgodnie z instrukcją nałożyłam olej na skórę głowy i włosy na około pół godziny. Potem umyłam włosy delikatnym szamponem i... już przy pierwszym myciu odniosłam wrażenie, że włosów wypadło jakby mniej...
Oczywiście mógł to być zbieg okoliczności, no i siła sugestii robi swoje... Z czasem jednak było coraz lepiej. Zaczęłam nakładać olej na dłużej (nawet na ponad godzinę), a włosów wypadało coraz mniej.
Wypadanie (większe niż normalne u człowieka) nie skończyło się całkowicie, jednak jest dużo, dużo lepiej. Jestem z tego zadowolona, bo nie liczyłam na aż taki efekt.
Na całkowite powstrzymanie wypadania włosów też raczej nie liczę, jednak efekt naprawdę jest widoczny. Myślę, że u osób, którym włosy wypadają z przyczyn innych niż choroba może być jeszcze lepiej.
Co więcej, pojawiło się trochę nowych włosków. Nie wiem, czy na pewno od tego oleju i nie sądzę, żeby dało się to stwierdzić z całą pewnością, ale możliwe, że właśnie tak...
Olej ma świetny, naturalny skład:
- Pinus Sibirica Ledeb Oil (olej z sosny syberyjskiej)
- Abies Sibirica Oil (olej z Jodły syberyjskiej)
- Shisandra Chinensis Officinalis Extract (wyciąg z cytryńca chinskiego)
- Organic Ribes Nigrum Seed Oil (organiczny olej z czarnej porzeczki)
- Glycine Soja Oil (olej sojowy)
- Organic Triticum Vulgare Germ Oil (organiczny z kiełków pszenicy)
- Articum Lappa Seed Oil (olej łopianowy)
- Retinol
- Tocopherol
Jak wspomniałam, pachnie przyjemnie i bardzo delikatnie (miła odmiana po indyjskich olejach ;-)). Zamknięty jest w buteleczkę z ciemnego plastiku - moim zdaniem dobry pomysł bo w wypadku tłustego oleju, stosowanego w łazience łatwo o stłuczenie szklanej. Ma dozownik - atomizer, który bardzo ułatwia aplikację kosmetyku na skórę głowy. Ktoś naprawdę pomyślał nad tym opakowaniem za co chwała mu!
Niestety naklejka z informacją po polsku szybko się starła. Czytam po rosyjsku, więc mi to nie przeszkadzało, ale jeśli kogoś ominęła nauka tego języka – ewentualne informacje będzie musiał odszukać w internecie.
Jest bardzo wydajny: ze 170 ml. zużyłam dotychczas maksymalnie 70 ml i stosując olej średnio 3 razy w tygodniu. Przy takiej wydajności cena jest bardzo korzystna.
Jest bardzo wydajny: ze 170 ml. zużyłam dotychczas maksymalnie 70 ml i stosując olej średnio 3 razy w tygodniu. Przy takiej wydajności cena jest bardzo korzystna.
„Olej do włosów wzmacniający” Baikal Herbals na pewno sprawię sobie ponownie, bo to jeden z najlepszych produktów tego typu, jakie odkryłam. Polecam. :-)
Mojej siostrze ostatnio wypadają włosy, używa teraz kozieradki, ale podrzucę jej Twoją opinię - może zdecyduje się na zakup. :)
OdpowiedzUsuńŚliczne zdjecia!
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobają te oleje, ale tak jak piszesz, muszę zrobić sobie na nie miejsce. :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam rosyjskie naturalne kosmetyki, ale olejki jeszcze przede mną. U mnie jest ten problem, że z zapachami muszę bardzo uważać, inaczej koty mnie nienawidzą ;)
OdpowiedzUsuńTego prawie nie czuć, zupełnie inna historia niż np. Bhingraj, którego musiałam używać zamknięta w kuchni, bo mnie tam wyrzucano, a potem tę kuchnię musiałam wietrzyć dokładnie. ;-)
UsuńTego nikt poza mną nią zauważa, a ja - pewnie dlatego, że mam go blisko nosa. :-)
A ja mam taki problem, że mój ukochany nie toleruje takich zapachów...
UsuńJeszcze nie miałam styczności z rosyjskiki kosmetykami, ale po tylu oozytywnych przeczytanych opiniach nie mogę zostać obojętna ;-)
Nie mam tego problemu, ale dobrze wiedzieć, że są takie cuda:)
OdpowiedzUsuńmnie przerażają zapachy leśne, ale skoro pachnie ładniej od indyjskich to ja się może skuszę, jak zużyję to co mam;)
OdpowiedzUsuńSpodobał mi się Twój opis wpływów obcych kultur na Twoją łazienkę :) U mnie kultura indyjska powoli wypierana jest przez rosyjską, ale planuję najazd niemiecki, bo za tydzień lecę na kilka dni do Hamburga i zamierzam ogołocić tam jakąś DM :D
OdpowiedzUsuńNie widziałam go do tej pory, ani żadnej recenzji i opinii na jego temat.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, tak samo jak działanie o którym napisałaś. Wpisuję go na swoją listę i mam nadzieję, że będę miała okazję testować :)
Zaciekawiłaś mnie tym olejem. Dobrze wiedzieć, że dobrze działa na włosy. Ostatnio zauważyłam, że wypada mi więcej włosów. Nie mam zbytnio problemów z wypadaniem włosów, może to jesienna pora tak na nie działa.
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie tym olejem :)
OdpowiedzUsuńWalczę właśnie z wypadaniem i z pomocą wcierki z kozieradki staram się je opanować. Jeśli nie pomoże, będę szukać gotowych specyfików, rozważę i ten :)
Bardzo ładne zdjęcia, chciałabym umieć takie robić :))
Korci mnie, aby go kupić i wprowadzić trochę rosyjskich produktów do pielęgnacji włosów :D
OdpowiedzUsuńMnie na szczęście nauka rosyjskiego ominęła, więc nie rozumiem zupełnie nic.
mnie tez korci w koncu cos z tych rosyjskich produktow zakupic:)))
UsuńObecnie poszukuję czegoś na moje włosy. Wszystko na zasadzie eksperymentu-zobaczymy co zadziała
OdpowiedzUsuńbaaardzo mi się podobają te oleje, ale tak jak piszesz ;) muszę zrobić sobie na nie miejsce ;) pooozdrawiam! ;*
OdpowiedzUsuńale jestem ciekawa zapachu, ajjj bardzo ;>> lubię wszelkiego rodzaju oleje, do ciała, czy włosów;-)) chyba wypróbuję powyższy:)))
OdpowiedzUsuńSkoro to świeży zapach leśny, to już mnie kupił ;-)) a skład cudny!
OdpowiedzUsuńno proszę, brzmi bardzo ciekawie :)
OdpowiedzUsuńUna a gdzie go kupowałaś? Domyślam się, ze pewnie nie stacjonarnie. Moja skóra coś nie toleruje olejów, nawet rycynowego, ale chwilowo szukam, szukam, szukam, czegoś co pomoże.
OdpowiedzUsuńnie znam tego specyfiku...ja aktualnie używam resztek śmierdzącej amli, vatikę kokosową i olej kokosowy efavit..:)
OdpowiedzUsuńOlejowanie znacznie poprawiło stan moich włosów :).
OdpowiedzUsuńCiekawy okaz ;)
OdpowiedzUsuńObserwuję.
Ostatnio same pochwały czytam na blogach co do rosyjskich kosmetyków włosowych, także coraz bardziej mnie kuszą :)
OdpowiedzUsuńnie słyszałam o nim, ale kocham wszelkie oleje do włosów, chyba się na niego skusze, tym bardziej, że Ty polecasz ;)
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam, że ta firma ma olejki :)
OdpowiedzUsuńhehehe dla mnie też może okazać się miłą odmianą, . Szczególnie po Sesie, której nie mogę używać w nadmiarze, bo zapach zaczyna mnie męczyć, poza tym przechodzi na wszystko. No i ten atomizer też zachęca do zakupu :)
OdpowiedzUsuńpierwszy raz go widzę, ale wydaje się być ciekawy i zapiszę sobie nazwę, żeby zapamiętać :D
OdpowiedzUsuńnie słyszałam o nim wcześniej, a jak widać bardzo ciekawy produkty:)
OdpowiedzUsuńJeden z pierwszych jaki stosowałam. Jest dobry. Mnie także pomógł.
OdpowiedzUsuńNie znam sie na olejach do włosów absolutnie... A co do zapachu, to czuję go tylko po otworzeniu kosmetyku. Potem już zazwyczaj nie, bo się przyzwyczajam. :D
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że zapach by mi się spodobał. Zapisałam sobie ten olejek na listę zakupów i kiedyś może się skuszę na niego. :)
OdpowiedzUsuńMoże i ja się skuszę na zakup tego olejku :) Bardzo fajny i ciekawy blog :)
OdpowiedzUsuńZaintrygował mnie zapach tajgi... :) Chce go wypróbować, choć nieco sie obawiam - jeszcze nie znalazłam oleju, który nie obciążyłby mi włosów.
OdpowiedzUsuńWidzę, że to dokładnie produkt trafiający w moje aktualne potrzeby. Też mam problem z nadmiernym wypadaniem włosów...
OdpowiedzUsuńPowiedz proszę, gdzież go upoluję?
pozdrawiam
http://kosmetycznawyspa.blogspot.co.uk/
Mam jeden z olejków tej marki ale grzecznie czeka na swoją kolej :)
OdpowiedzUsuń