To ostatnie dni lata, w powietrzu czuć już jesień, czas na wspomnienia letnich zapachów... zamkniętych w butelkach. :-)
Napisałam już o zapachu „Herba Fresca” z serii „Aqua Allegoria”, a dziś opowiem Wam o kolejnym odkryciu i podboju „od pierwszego powąchania”.
Mam wielką słabość do zielonych zapachów, a im bardziej zielone i liściaste - tym lepiej. Właściwie nie przypominam sobie zapachu zielonych liści, który nie spodobałby mi się.
„Ninfeo Mio” Annick Goutal to dla mnie właśnie taki zapach liści. Świeżo ściętych i jeszcze ociekających chlorofilem. I wodą. Wyczuwam tu wyraźne nuty wodne.
Te perfumy przywodzą na myśl liście roślin, które rosły nad wodą ścięte w słoneczny letni dzień. W jakimś parku na południu, bo mamy tu także delikatne nuty cytrusowe i zielone liście figowe.
Zielone nuty figowe po prostu uwielbiam. Jak miałabym więc nie polubić „Ninfeo Mio”?
Odkryłam ten zapach niedługo po jego premierze, przypadkowo, podczas wizyty w perfumerii. Pracująca tam pani, z którą zaczęłam rozmawiać o „zielonych” zapachach spytała, czy już poznałam tę nowość. Perfumy przypadły mi do gustu od raz. Natychmiast musiałam sprawdzić, jak rozwinie się na mojej skórze i okazało się, że dobrze się zgraliśmy. :-)
Twórczyni tych perfum – Isabelle Doyen połączyła zapachy włoskiej cytryny, petitgrain, gorzkiej pomarańczy, mastyksu (lentisque), liści figowych i drzewa cytrynowego. Nazwę zawdzięcza ogrodowi Ninfa położonemu w pobliżu Rzymu. Niewątpliwie może on być źródłem natchnienia (wrzućcie w wyszukiwarkę!).
Podobno jeszcze zanim Isabelle Doyen i Camille Goutal (właścicielka marki) dowiedziały się o tym ogrodzie, pracowały nad nową formułą, zainspirowaną legendarnym ogrodem Hesperyd, w którym dominowały drzewka cytrynowe, cyprysy i figowce. Gdy dowiedziały się o istnieniu ogrodu Ninfa, odkryły w nim niezwykłe świeże i drzewne nuty...
Pomimo tylu nut cytrusowych, nie nazwałabym tego zapachu typowo cytrusowym. Nie ma nic wspólnego z nieskomplikowanymi „owocowymi świeżakami”. Owszem, czuć w nim cytrusy, ale przede wszystkim liście, zieleń i chlorofil. Zapach trzyma się długo i nie traci „zielonej świeżości”, przynajmniej na mojej skórze (jak wiadomo na różnych osobach może rozwijać się różnie).
Mój flakon „Ninfeo Mio” ma kształt charakterystyczny dla produktów Annick Goutal. Jest jeszcze męska wersja „Ninfeo Mio”, w butelce o innym kształcie, jednak podobno obie wersje pachną tak samo, bo zapach pasuje obu płciom. Dlaczego więc powstała „męska wersja”? Prawdopodobnie podejrzewano, że taka urocza buteleczka z kokardką raczej nie znajdzie nabywców wśród panów. ;-)
Dotychczas flakony i ich opakowania miały kolor jasnej zieleni, kojarzącej się z łodygami roślin. Ostatnio na stronie Annick Goutal i w niektórych sklepach pojawiła się nowa wersja – w jasnych opakowaniach i butelkach. Dla porównania zamieszczam zdjęcia wszystkich wersji.
Zdjęcia: 1. / 2. / 3. / 4. |
Myślę, że to jeden z zapachów, do których będą powracać. Podoba mi się, dobrze na mnie leży, no i wiążą się z nim przyjemne wspomnienia – to też ma dla mnie znaczenie.
Macie takie, które spodobały Wam się od pierwszej chwili i nadal je lubicie?
mi się podoba buteleczka, jest śliczna. zapach niekoniecznie :)
OdpowiedzUsuńale teraz mam je ochotę kupić! Ja pokochałam limitowaną wersję Burberry, której już nie ma i ubolewam : c
OdpowiedzUsuńKurcze pierwszy raz je widzę.
OdpowiedzUsuńAle buteleczka fajna
Nie znam tego zapachu, dlatego tym bardziej ciekawi mnie jaki jest ;))
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia! W jakiej perfumerii kupiłaś te perfumy?
OdpowiedzUsuńJestem zachwycona flakonami!!
Miłego wieczoru
Ahhh the zapachy
OdpowiedzUsuńMusze w perfumerii siegnac i zapoznać sie z zapachem, buteleczka zachwycająca.
OdpowiedzUsuńależ świetna buteleczka:)
OdpowiedzUsuńach lubię jesień, ale ten zapach liści chciałoby się zatrzymać na długo, cudo!
OdpowiedzUsuńFlakonik ekstra.
OdpowiedzUsuńbuteleczki bardzo urokliwe:))
OdpowiedzUsuńFaktycznie jesteś fanką zielonych zapachów, widzę same "zielenie" na zdjęciach :) Ja tak średnio lubię tego typu nuty, choć Herbę Frescę darzę pewną sympatią, więc byś może wpadnie kiedyś w moje ręce ;)
OdpowiedzUsuńJa z kolei kocham gorzkie pomarańcze w perfumach i jeśli i tutaj są to koniecznie muszę zdobyć próbkę :)
OdpowiedzUsuńZapachu tego nie znam, ale buteleczka śliczna ! :)
OdpowiedzUsuńbutelka robi wrażenie, i sam zapach chętnie bym przygarnęła bo coś podobnego w woni poszukuję obecnie;D
OdpowiedzUsuńjestem zakochany w flakonikach jak w wersji dla kobiet tak dla mężczyzn < 3
OdpowiedzUsuńFlakon jest przepiękny, choć zapach zdecydowanie nie mój - nie odnajduję się w tych zielonych i liściastych. Ale ie osób tyle pięknych zapachów, więc cieszę się, że natrafiłaś na taki, który Cię urzekł :)
OdpowiedzUsuńPięknie opisałaś ten zapach, aż mam ochotę go poznać.
OdpowiedzUsuńA co do buteleczek, to ta jaśniejsza, odświeżona wersja jednak bardziej mi się podoba.
Ja akurat nie lubię perfum, ale te buteleczki bardzo mi się podobają... kojarzą mi się z grami RPG fantasy, te fiolki z miksturami leczniczymi, czy przyspieszającymi ruchy i w ogóle :D.
OdpowiedzUsuńJedyny zielony zapach jaki lubię i używam to "Eden" od Cacharel. Jest dość dziwny i może dlatego do mnie pasuje? Wole bowiem zapachy ciężkie, orientalne, zmysłowe. Przez jakiś czas świetnie mi służył Lalique, a także perfumy od Toda Oldhama, już nie produkowane. Cudownie czułam się tez w starej wersji Black cashmere. Kocham "Citizen queen" z serii Juliette has a gun Romano Ricci i chyba do niego wrócę. No i ciekawa jestm kompozycji Dity von Teese, niedostępnych niestety w Polsce :(
OdpowiedzUsuńŚliczny flakonik! :)
OdpowiedzUsuńLubię zielone zapachy, niemniej sporadycznie po nie sięgam. U mnie króluje latem róża. Jesienią natomiast korzenie i przyprawy.
OdpowiedzUsuńUwielbiam zielone i liściaste zapachy, szczególnie, jeśli nie są to zwykłe "świeżaki" tylko mają jeszcze sobie coś tajemniczego. Czy w Polsce można je spotkać w jakiejś stacjonarnej perfumerii? Chętnie poszłabym spróbować, bo brzmi to jak zapach stworzony dla mnie.
OdpowiedzUsuń