Zwykle myślę tak podczas czytania przepisów, do których powinien być dołączony słownik wyrazów obcych (choć niektórych tworów i tak się tam nie znajdzie). Pokroić marchewkę w julien, bo w słupki to już passe... A tak w ogóle to nie marchewkę tylko co najmniej batat albo coś równie egzotycznego, bo marchewka taka plebejska...
Człowiek to czyta i dochodzi do dwóch prostych wniosków: po pierwsze żaden szef kuchni z niego nie będzie, a po drugie i tak przecież nie stać go na składniki, za którymi zresztą musiałby zjechać całe miasto. Więc po co w ogóle kombinować, skoro można kupić frytki mrożone albo chińską zupkę?
Kiedyś książki kulinarne były dla każdego. Ich autorzy musieli wyłożyć w nich wszystko jasno i wyraźnie "zwykłemu człowiekowi", mającemu mgliste pojęcie jak gotować jajko. Jeśli strzeliło im do głowy użyć tam zwrotu w rodzaju "al dente", musieli to dokładnie wytłumaczyć.
Dlatego właśnie uwielbiam starą, wysłużoną książkę kucharską, którą odziedziczyłam po poprzednich właścicielach mojego mieszkania. Niewiele wiem o poprzedniej pani domu, ale jestem jej bardzo wdzięczna za ten spadek.
Dzięki niej mogłam uzupełnić swą wiedzę o gotowaniu i przechowywaniu różnych składników, a także zasoby kulinarnego słownictwa. Tak, tak, dopiero z tej książki dowiedziałam się, co to szponder, galantyna, itp.
Myślę, że zamiast modnych książek z przepisami "celebrytków" warto byłoby kupić taką książkę, tylko nie wiem, czy ktoś jeszcze coś takiego wydaje...
Każdy powinien mieć w domu taką książkę. W tym także osoby, które nie umieją gotować - dzięki niej mieliby szansę nauczyć się czegoś. :-)
Dodatkową atrakcję stanowi czar wspomnień i smaczków minionej epoki, bo książka została wydana w 1962 roku, a napisana zapewne znacznie wcześniej, skoro jest to wydanie VII (poprawione i rozszerzone).
Poza bezcennymi informacjami, znaleźć tu można nie mniej bezcenne rady na temat tego, jak nowoczesna gospodyni powinna włączać do pomocy córki i synów, a nawet mężów; jak skompletować zestaw do robienia porządków i komponować zestawy obiadowe "zharmonizowane pod względem barwy i smaku". ;-)
Jak widać na załączonych obrazkach, w książce dokładnie wyłuszczono nawet takie rzeczy jak "wybijać" jajka czy "kształtować leniwe pierogi"!
Jak kroić makaron, a jak łazanki i wiele innych, wcale nie takich oczywistych da każdego rzeczy.
I można się dowiedzieć, co zaliczamy do zieleniny! ;-)
Poza tym urzeka mnie ta szata graficzna - bardzo w stylu epoki. ;-)
Wtedy książkami, w tym także ich szata graficzną zajmowali się profesjonaliści i to było cudowne!
Autorami książki są specjaliści z zakresu żywienia i wygląda na to, że została przygotowana jak podręcznik, włącznie z tym, że była recenzowana przez naukowców!
(Kolory na zdjęciach nie są przekłamane, książka jest tak pożółkła, że aż beżowo-brązowa ;-))
"Kuchnia polska"
praca zbiorowa
pod redakcją Stanisława Bergera
Wydanie VII poprawione i rozszerzone
Wydawnictwo PWE
Warszawa, 1962
Moja babcia miała bardzo podobna książkę. Odziedziczyła ją moja ciocia. Razem z moją mamą są zgodne, że to najlepsza książka kucharską jaką spotkały
OdpowiedzUsuńRozumiem je!
Usuńmoże to zabrzmi dziwnie, ale ja wolę stare książki, bo mam wrażenie że w nich nikt nikogo nie oszukiwał. To co teraz jest w części książek jest cudaczeniem, które strasznie ciężko osiągnąć nawet trzymając się przepisu.
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest!
UsuńI dotyczy to nie tylko książek kucharskich. :-)
Mój tata też ma takie stare wydanie kuchni polskiej,korzysta z niego i wychodzi mu to super:)
OdpowiedzUsuńŚwietnie!
UsuńBardzo klimatyczna, ale zgodzę się, że teraz wszystko idzie pod marketing, i tak naprawdę nie wiesz czy gotujesz rzecz ze zdjęcia obok czy może zupełnie coś innego, wtedy wszystko było prawdziwsze.
OdpowiedzUsuńWłaśnie, wtedy chodziło o gotowanie, teraz bardziej o "sprzedanie produktu"... Niby potrawy z tej książki są proste i tradycyjne, ale są pyszne. I wszystko jest wytłumaczone tak "jak krowie na miedzy" - ja to uwielbiam!
UsuńZ chęcią przygarnęłabym taka pozycję, muszę poszukać w antykwariatach. Mam kilka książek kucharskich ale są to nowe wydania.
OdpowiedzUsuńW moim domu rodzinnym za to jest parę ciekawych pozycji, które kiedyś do mnie trafią ale póki co służą Mamie :)
W antykwariatach można na takie trafić. Wiele osób teraz wyrzuca takie książki (i nie tylko takie).
UsuńNie wiem, jakie są współczesne książki kucharskie, bo praktycznie prawie wcale do nich nie zaglądam. Myślę, że udziwnienia językowe mogą wynikać z tego, że wiele z tych książek jest tłumaczonych. Podobnie z niedostępnymi produktami - pomimo że coraz więcej artykułów spożywczych przestaje w Polsce sprawiać wrażenie egzotycznych, to jednak nadal nie są aż tak powszechne, jak w innych krajach. I wtedy zwykłe hiszpańskie niedrogie danie robi się nagle przesadnie drogie.
OdpowiedzUsuńŚmieszny zbieg okoliczności. A może jakiś znak. Bo w tym tygodniu coś mnie tknęło i zaczęłam przeglądać stare książki kucharskie. "Kuchnię polską" między innymi. Mam wydanie II z 1956 roku. Ciekawe, czy bardzo się różnią. W mojej nie ma takiej kolorowej szaty graficznej. Są tylko małe, czarno-białe obrazki. Ale kolorowe zdjęcia się trafiają. Nawet takie same, jak u Ciebie.
Próbowałaś już jakichś przepisów? Polecasz coś?
Zgadzam się z tym, że wiele udziwnień wynika z tego, ze książki są tłumaczone - czasem nieudolnie. Ale też polscy autorzy lubią "przekombinować" językowo, co czasem wydaje się śmieszne... ;-)
UsuńMasz jeszcze starsze wydanie tej książki!!!
Próbowałam niektórych przepisów (głównie na wyrabianie ciast), ale najczęściej sprawdzam tam ile się co gotuje, w jakiej temperaturze piecze - takie podstawowe rzeczy, których często mi brak w przepisach z internetu. Albo których zwyczajnie nie pamiętam. :-)
Też mam w domu taką starą książkę kucharską :) Może nie aż tak starą, ale jeszcze moja babcia z niej korzystała :)
OdpowiedzUsuńNie pozbywaj się jej. Bardzo przydatna rzecz. :-)
UsuńUwielbiam takie książki, mam ich na szczęście tyle, że spokojnie przetrwałabym wszędzie:) Moja ulubiona po dziadku o hodowli pszczół, albo książki o szyciu, domowych zaprawach czy ziołach. Jak ja słyszę, że ktoś takie dzieła wyrzuca czy pali to mnie nosi! Polecam Ci książki z przepisami kulinarnymi z poprzednich epok, moja ulubiona autorka to Lucyna Ćwierczakiewiczowa, zamierzchłe już słownictwo, ale za to mnóstwo porad, od tego jak odróżnić dobry kawałek mięsa i nie dać się oszukać rzeźnikowi po wytłumaczenie dlaczego jakich składników się używa w kuchni a czego z sobą łączyć nie wolno. Prawdziwa alchemia.
OdpowiedzUsuńZnam te książki - mają niesamowity klimat. Te porady i mądrości, no i dania rodem z klasyki literatury. :-)
UsuńOj, przydałaby mi się taki egzemplarz! :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę posiadania.
Bardzo się z niej cieszę. :-)
UsuńThanks for sharing such a nice post! Also a very large 'thank you' for taking the time to leave a comment for me!
OdpowiedzUsuńHave a happy time!
Best wishes, Alexandra
www.svetusvet.blogspot.com
Dobrze jest mieć na półce książki starsze od siebie;)
OdpowiedzUsuńTrue. :-)
Usuńpiękna sprawa ;) tylko taką starą książkę to aż strach używać, żeby się nie rozsypała...
OdpowiedzUsuńWbrew pozorom te książki są trwalsze niż obecnie klejone niektóre... ;-)))
Usuńja mam taką książkę z lat 70-tych i też bardzo sobie chwalę- jak chcę zrobić zupę pomidorową czy ostatnio dania wigilijne to tylko z takiej :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie! Tradycyjne dania - najlepiej robić według takich przepisów - sprawdzonych przez pokolenia.
UsuńTaka książka to skarb!
OdpowiedzUsuń:-)
UsuńJa mam "Dobra kuchnie". Jest tam nawet ile przechowywac zywnosc i jak powinna wygladac kuchnia. Troche komunistyczny wystroj kuchni jest proponowany, ale dla mnie to lepsze rady niz Ikeowe propozycje ;)
OdpowiedzUsuńTu też są takie porady. I jeszcze jak organizować pracę w domu rodzinie (mężowi, synowi, córce - teraz coraz mniej kobiet angażuje dzieci do pomocy w domu, co IMHO nie jest dobre dla tych dzieci...).
UsuńZgadzam się, nie ma lepszego klasyka niż "Kuchnia Polska"
OdpowiedzUsuńnajlepsze w tym wszystkim jest to, że mnie nie ciekawi żadna książka pod nazwą kuchnia polska...musiałabym chyba mieć taką jak Ty?
OdpowiedzUsuńuwielbiam za to książki Nigelli, Jamiego Olivera
fascynuje mnie wszystko to, co dalekie, kolorowe, przepełnione smakiem
uwielbiam to w jaki sposób Jamie gotuje, opowiada, i tak samo jest w przypadku Nigelli, oglądam film i wiem że chcę to przygotować
tylko szkoda, że w Polsce wiele produktów jest drogich, nie na naszą kieszeń
Ja z kolei nie znam za bardzo Jamiego i Nigelli. :-) W ogóle jakoś mnie nie pociągają programy o gotowaniu. Wolę przeczytać (krócej to trwa) i pójść eksperymentować. :-)
UsuńCiekawy blog :)
OdpowiedzUsuńJa też. :-)
OdpowiedzUsuńtaaa , nie ma jak książki kucharski nowoczesne - wydaj całą wypłatę na składniki jednego dania, a przez resztę miesiąca wsuwaj ziemniaki :P
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam nie tylko stare książki, ale wszelkiego rodzaju starocie z duszą :) Ostatnio przywiozłam od babci starą skrzynię i mam zamiar ją odnowić, bo jest piękna :)
OdpowiedzUsuńTeż mam tą książkę, ale inne wydanie - niestety nie jestem w stanie określić które, bo nie mam ani okładki, ani części stron ( tych z początku i z końca). Ale rzadko jej używam, wolę kilka podręczników kucharskich mojego brata =)
OdpowiedzUsuńjestem szczęśliwą posiadaczką tej przepastnej książki. swego czasu gdy byłam piękna i mała uwielbiałam ją przeglądać .
OdpowiedzUsuńMoja ulubiona książka kucharska to zeszyt z przepisami babci, który później należał do mamy która też dodała do niego swoje 3 grosze. Teraz należy do mnie. Swoje też już dopisałam.
OdpowiedzUsuńTakże o wiele bardziej lubię stare, polskie książki kucharskie. Niestety w sklepach coraz częściej można kupić książkę z zagranicznymi potrawami, podczas gdy polskie są wypierane.
OdpowiedzUsuńwow! swietne rysunki, az mam ochote polepic pierogow leniwych ;)
OdpowiedzUsuńŚwietna ta książka!! Chyba muszę odwiedzić babcię ;)
OdpowiedzUsuńTakże Pani Przeciętna ma taką starą książkę kucharską. Niestety jest w dużo gorszym stanie, ale jest to publikacja "odziedziczona" po jej świętej pamięci babci. Niestety okładki i część stron do dnia dzisiejszego uległy zniszczeniu, więc ciężko stwierdzić jaka dokładnie jest to książka. Pani Przeciętna podejrzewa jednak, że wydano ją jeszcze w okresie międzywojennym lub wcześniej, ponieważ często stosowaną miarą są funty. Bardzo prawdopodobne jest także to, że babcia Pani Przeciętnej dostała tę książkę jako element swojego wiana, gdy w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku wychodziła za mąż. Una ma zdecydowaną rację. Stare książki kucharskie mają zdecydowaną przewagę nad współczesnymi, ponieważ w przeciwieństwie do obecnych (które notabene koncetrują się przede wszystkim na szacie graficznej i najlepiej na nazwisku jakiegoś celebryty na okładce) nie pomijały żadnego aspektu. Obowiązywała chyba większa kultura słowa pisanego, ponieważ autorzy jakby bardziej dbali o to jak piszą (piękna, a przynajmniej poprawna polszczyzna) i co piszą (przepisy pomimo niekiedy już anachrocznego języka są nadal w pełni zrozumiałe dla każdego odbiorcy, także dla laika).
OdpowiedzUsuńTo wydanie mam w domu - jest wyjątkowe; Pracując z taką książką przenoszę się w inny wymiar :) Przyznam, że zdarza mi się wejść do antykwariatu, czy sklepu z bibelotami - tylko w poszukiwaniu kulinarnych pozycji z zżółkniętymi stronicami :)
OdpowiedzUsuńWitam.
OdpowiedzUsuńJa również posiadam tą książkę jest rewelacyjna, lecz brakuje mi kilku stron.
Z mojej strony pytanie czy byłby ktoś bardzo życzliwy i mógł zeskanować, przesłać na maila brakujących stron?
Z góry serdecznie dziękuję :)
Moja babcia rownież posiada tą książkę ale nie ma w niej spisu treści i szukanie przepisu jest bardzo trudne 😔 Moge zaproponować ze swojej strony zeskanowanie ( oczywiście jeśli będziemy mieć brakujące strony) w zamian za spis 😔
UsuńWitam.
OdpowiedzUsuńZajmuję się hobbistycznie odnawianiem książek i dostałem od znajomej tą książkę do naprawy, ale brakuje w niej 14 pierwszych stron.
Czy ktoś byłby w stanie przesłać mi skany?
Wlasnie znalazlam ta sama ksiazke, wydanie VIII, i jestem zachwycona. Takze odziedziczylam po poprzednich wlascicielach mojego domu. Ciesze sie ze jest tak dobrze znana.
OdpowiedzUsuńA, ja mam wydanie VI z 1960r, po mojej Mamie! lekko sfatygowana ale po prawie 60 latach użytkowania w kuchennych warunkackh, to i tak prawie "nówka"
OdpowiedzUsuńA, ja mam wydanie VI z 1960r, po mojej Mamie! lekko sfatygowana ale po prawie 60 latach użytkowania w kuchennych warunkackh, to i tak prawie "nówka"
OdpowiedzUsuńA może stworzysz sobie własną książkę kucharską z najlepszymi przepisami? Ja właśnie o tym myślę, bo to fajny pomysł, jest to bardzo proste do wykonania i oczywiście tylko w ilości 1 sztuki. Ja o tym myślę od jakiegoś czasu, ponieważ mam wiele przepisów porozrzucanych po szufladach.
OdpowiedzUsuń