Wzorem innych blogerek postanowiłam co jakiś czas pokazywać godne polecenia kosmetyki. Na początek – kosmetyki kolorowe, po które szczególnie często sięgałam tej wiosny.
Velvet Spheres (Kolorowka.com)
Wiosną skóra nie wygląda ciekawie. Po zimie jest blada i przesuszona (kaloryfery robią swoje). Aby nieco ją rozświetlić i nadać jej delikatnego, satynowego połysku sięgałam po Velvet Spheres ze sklepu Kolorówka.com.
Velvet Spheres to sferyczna forma miki pokryta krzemionką. Pisałam o niej tutaj. Wcześniej używałam krzemionki, która jednak nieco wysusza skórę (artykuł o krzemionce znajdziecie tutaj), Velvet Spheres tego nie robi, dając podobny efekt.
Velvet Spheres to sferyczna forma miki pokryta krzemionką. Pisałam o niej tutaj. Wcześniej używałam krzemionki, która jednak nieco wysusza skórę (artykuł o krzemionce znajdziecie tutaj), Velvet Spheres tego nie robi, dając podobny efekt.
Pink Champagne (Lily Lolo)
Tej wiosny odkryłam kolor różowy w makijażu oczu. Wcześniej długo go unikałam, wydawało mi się, że będzie nadawać mi „chory” wygląd. Nic podobnego, a nawet przeciwnie – jakby odświeża niewyspane spojrzenie. ;-)
Cień Pink Champagne z Lily Lolo ma delikatny kolor i subtelnie perłowe wykończenie.
Dobrze łączy się z beżami, brązami i zieleniami „khaki”.
Jest schowany w zamykanym słoiczku, dzięki czemu świetnie się sprawdzał na wyjazdach. Pokazywałam go tutaj.
Dobrze łączy się z beżami, brązami i zieleniami „khaki”.
Jest schowany w zamykanym słoiczku, dzięki czemu świetnie się sprawdzał na wyjazdach. Pokazywałam go tutaj.
Cherry Blossom (Lily Lolo)
Dobrze się łączy z różem Cherry Blossom tej samej marki, który ostatnio był moim „standardowym” różem.
Zdjęcia i „swatche” różu Cherry Blossom znajdziecie tutaj.
Zdjęcia i „swatche” różu Cherry Blossom znajdziecie tutaj.
Prime Focus (Lily Lolo)
Największym odkryciem i hitem z Lily Lolo w ostatnim czasie okazała się baza pod cienie „Eye Primer”. Jest to właściwie połączenie takiej bazy z korektorem i właśnie ten korektor okazał się znakomity na moje cienie pod oczami, a także przebarwienia i „naczyńka”. Dosyć dobrze kryje i wtapia się, a przy tym nie podrażnia i jakby pielęgnuje skórę.
Bazy pod cienie też używałam czasem jako korektora na „niedoskonałości” i dobrze sprawdza się zarówno w tej roli, jak i zgodnie z przeznaczeniem. Ma świetny, naturalny skład i jest bardzo wydajna.
Muszę poświęcić jej cały wpis, choć widzę, że teraz jest w nowej szacie graficznej i muszę sprawdzić, czy nie zmienił się jej skład.
Muszę poświęcić jej cały wpis, choć widzę, że teraz jest w nowej szacie graficznej i muszę sprawdzić, czy nie zmienił się jej skład.
Colour Alike: Kamlot
To najbardziej nietypowy hit makijażowy – chyba nigdy nie pociągał mnie beż na paznokciach. Zawsze wolałam kolory, które widać ;-) albo paznokcie niepomalowane. Długo nie czułam potrzeby malowania ich na kolory nieomal niewidoczne. Teraz do tego dojrzałam (lata lecą i człowiek zaczyna się „uspokajać”).
Jednak Kamlot z Colour Alike nie jest typowym „spokojnym beżem”.
To chyba najdziwniejszy odcień beżu, z jakim się spotkałam. Przybrudzony, podszyty zielonym czy niebieskim (w zależności od oświetlenia). Po dokładnym przyjrzeniu się temu kolorowi okazuje się, że lakier zawiera subtelne drobinki w takim zielono-niebieskim kolorze, które na paznokciach znikają, ale w jakiś sposób grają światłem.
Lakier jeszcze jedną cechę, która sprawiła, że tak często po niego sięgałam: już jedna warstwa dobrze pokrywa paznokcie (o niewielu jasnych lakierach można to powiedzieć), a poza tym był bardzo trwały – na moich paznokciach utrzymywał się nawet trzy dni (to też o niewielu lakierach można powiedzieć, bo nie oszczędzam tych paznokci i rzadko coś na nich przetrwa dłużej niż jeden dzień).
Co prawda usłyszałam, że mam „dziwny, siny lakier na paznokciach”, ale mnie on się podoba. Pochodzi z kolekcji Colour Alike poświęconej Poznaniowi, a „kamlot” oznacza „kamień” (podobno, nie jestem z Poznania). To bardzo ciekawy kamień. :-)
I to właśnie moja „podstawowa” lista kolorowych kosmetyków używanych tej wiosny.
A po jakie Wy najchętniej sięgałyście? Trafiłyście na coś godnego polecenia?
Bardzo zainteresował mnie Velvet Spheres, chyba sobie go sprawię :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się kolor lakieru, ogólnie nie przepadam za tego typu odcieniami, ale ten ma w sobie to coś:)
OdpowiedzUsuńNo właśnie! Ja też nie lubię "zwykłych" beżów na paznokciach.
UsuńTakim wpisom mówię zdecydowane tak!
OdpowiedzUsuńMuszę koniecznie sięgnąć po Velvet Spheres, bo mam obecnie cerę wymęczoną zimą, kto wie, może ten kosmetyk okaże się "kamlotem" milowym mojego makijażu ;p
Dla mnie iście milowy kamlot to był. ;-)
UsuńMusze więc częściej robić takie wpisy!
Ciekawią mnie kosmetyki mineralne z Lily Lolo ale niestety jak na razie cena mnie trochę odstrasza. Może kiedyś sobie na nie pozwolę
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, nie są najtańsze, ale za to niesamowicie wydajne i trwałe, więc taki zakup wystarcza na bardzo, bardzo długo. W tym czasie wykończyłoby się niejeden "drogeryjny" kosmetyk, więc cenowo wychodzi mniej-więcej podobnie. :-)
UsuńAle ładny ten Pink Champagne!
OdpowiedzUsuńBardzo ładny jest. Świetnie się sprawdza, także jako róż do policzków.
Usuńw Pink Champagne się zakochałam ;)) cudny odcień
OdpowiedzUsuńDlatego tak bardzo go polubiłam. Fajnie "odświeża". Przydaje się, gdy człowiek jest wykończony i wygląda jak zombie.
UsuńKolor lakieru faktycznie jest wyjątkowy :) Kolor Cherry Blossom bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńTwoja wiosna jest świeża i pastelowa :)
OdpowiedzUsuńBardzo zaciekawił mnie ten puder z krzemionką :)
OdpowiedzUsuńKamlot jest świetny, ja tej wiosny ponownie zakochałam się w mineralnych podkładach i pozytywnie zaskoczyła mnie też ściereczka do demakijażu bez detergentów glov.
OdpowiedzUsuńZainteresowałaś mnie nią. :-)
UsuńOj zabieram się za zamówienie z kolorówki bo zewsząd wszyscy kuszą!
OdpowiedzUsuńAle za punkt honoru dałam sobie dwa inne podkłady, bo wstyd!
Też planuję napaść Kolorówkę, ale muszę zrobić przegląd, co mam, a czego potrzebuję. :-)
UsuńAleż tu pięknie pastelowe!
OdpowiedzUsuńKilka z Twoich wybrańców mam na swojej liście "kupić na już" :-D
a więc chyba mamy podobne gusta - super :-*
Pozdrawiam,
Katherine Unique
interesujące produkty D
OdpowiedzUsuńPink champagne wygląda bardzo dziewczęco i świeżo :) Cherry blossom też zachęca :)
OdpowiedzUsuńCherry Blossom jest przepiękny! Mam próbkę, którą zużywam od dłuższego czasu, ale na pewno kupię pełnowymiarowe opakowanie :)
OdpowiedzUsuńWystarczy Ci na dłuuugo - mojego w ogóle nie ubywa. ;-)
UsuńNie wiedziałam, że gdzie indziej "kamlot" to nie jest kamień. :D Tak jak byłam w szoku, że u kolegi z południa piłka się nie kula, tylko turla ;)
OdpowiedzUsuńJa kiedyś nie wiedziałam, co to są "korki", a odkąd mieszkam w Warszawie, wiem, że z autobusu można "wychodzić", a nie wysiadać i że mają tu jakiś "dwórz" na który wychodzą. (Oraz wiele innych lokalizmów - co do których warszawiacy na ogół są przekonani, że to są formy poprawne) ;-)
UsuńO "kamlocie' nie słyszałam.
Pink Champagne ma przepiękny kolor :)
OdpowiedzUsuńKręcą mnie szalenie te cienie LL :) Też się czaję i czaję... Kiedyś w końcu się pewnie skuszę :) Tak jak obiecałam, informuję - notka na temat gorsetu u mnie.
OdpowiedzUsuńCherry Blossom jest prześliczny :) Najbardziej mi przypadł do gustu.
OdpowiedzUsuńwszystkie cienie mają piękne kolory ☺ ale Pink Champagne to mój faworyt ☺
OdpowiedzUsuńświetny pomysł na notkę. A wpis sam w sobie bardzo ciekawy :)
OdpowiedzUsuńwww.izabielaa.blogspot.com
kocham minerałki :-)
OdpowiedzUsuńnic nie miałam z Lily Lolo jakoś nie nadszedł chyba mój czas dla nich xd
OdpowiedzUsuńJa nie mam podziału w kolorówce na pory roku, cały czas używam tego samego, chyba, że coś dokupię i mam fazę na używanie cały czas nowo zakupionego kosmetyku. Z minerałami zaprzyjaźniam się od niedawna, mam podkład mineralny Lily Lolo i róż w odcieniu Romantic, a zaciekawił mnie ten Velvet Spheres, bo lubię takie wykończenie :)
OdpowiedzUsuńJa też nie mam takiego podziału - to raczej zestawienie z pewnego czasu niż obowiązujące wiosną tak w ogóle. :-)
UsuńTeż mam podkład z Lily Lolo i bardzo go lubię. A Velvet Spheres to świetne odkrycie.
pięknie to wszystko zaprezentowałaś, cudowne zdjęcia :) chciałabym mieć takie wyczucie smaku :) róż mnie zainteresował :)
OdpowiedzUsuńPrzydałoby mi się coś takiego, jak Velvet Spheres. Roż Cherry Blssom ślicznie wygląda, a lakier też mi się podoba ;)
OdpowiedzUsuńKosmetyki Lily Lolo prezentują się bardzo ciekawie, słyszałam o marce, jednak nidgy nic od nich nie miałam.
OdpowiedzUsuńBazę Lily Lolo miałam na swojej wish liście. Jednak potem z niej zrezygnowałam w obawie, że u mnie by się jednak nie sprawdziła. Ale po przeczytaniu Twojej opinii znów zostałam skuszona. :)
OdpowiedzUsuńHmmm...chyba czas je wypróbować ;)
OdpowiedzUsuńSuper blog!
Ja też wolę kolorowe paznokcie, zwłaszcza wiosną i latem, ale ten wygląda faktycznie ciekawie. Lubie takie odmieńce.
OdpowiedzUsuńUwielbiam kosmetyki LilyLolo :) Nie dziwię się,że znalazły się w tym notowaniu!
OdpowiedzUsuńBaza Prime Focus, wygląda bardzo interesująco. Hmmm ... czas najwyższy go przetestować bo nigdy nie miałam do czynienia z tym kosmetykiem.
OdpowiedzUsuń:*
Świetna kolorówka. Lily Lolo koniecznie muszę bliżej poznać.
OdpowiedzUsuń