Elizabeth Arden: Green Tea Fig

Spośród zapachowych nowości ubiegłego roku najbardziej ciekawił mnie właśnie ten: „Green Tea Fig” Elizabeth Arden. Wystarczyła mi sama nazwa, bym chciała go poznać.


Nuty figi i zielonej herbaty to jedne z moich ulubionych w perfumach. Poza tym to zapach z serii „Green Tea”, którą bardzo lubię i cieszy mnie niezmiernie, że teraz są one dostępne w tak przyjaznych dla portfela cenach.

Spodziewałam się czegoś, co będzie mieszanką „klasycznej” wersji „Green Tea” ze świeżą, zieloną figą, bo właśnie zielone figowe zapachy tak lubię. Mój figowy faworyt to „Philosykos” i spodziewałam się zielonej herbaty z „Philosykosem”. Tymczasem figa w tym zapachu była całkiem inna...

To nie było to, czego oczekiwałam. Dlaczego...?!

Rozczarowana wróciłam do domu bez zakupu, choć wcześniej byłam pewna, że kupię sobie ten zapach natychmiast, gdy tylko gdzieś go dopadnę.


Minął prawie rok, a w tym czasie buteleczka z fioletowymi akcentami machała do mnie z wielu witryn i ulotek z promocjami. Jakie by nie były – nie kupowałam, bo to nie było to, czego oczekiwałam.

W końcu jednak dałam zapachowi drugą szansę. Wypróbowałam go na skórze, ponosiłam trochę i wtedy zrozumiałam... Zrozumiałam,  że czasem coś może być inne, niż oczekiwaliśmy, a mimo to... jest fajne! :-)


To nie jest zapach zielonej figi, jaką lubię, ale to piękny, ciekawy zapach. Nie wiem, czy nie najciekawszy z serii „Green Tea” (na pewno najciekawszy z tych „Green Tea”, które poznałam).

Zaraz po psiknięciu czuć herbatę. Niby zielona, ale na mój gust bliżej jej do czarnej, trochę cierpkiej, ale w taki przyjemny, orzeźwiający sposób... Oczywiście niesłodzonej (cukier w herbacie to ZUO! ;-))

Jest świeżo, orzeźwiająco i przewiewnie, ale nie ma to nic wspólnego z „cytrusowymi świeżakami” w stylu odświeżaczy powietrza albo owocowych mgiełek.

Jest też figa. Już nie całkiem zielona, ale jeszcze cierpka, orzeźwiająca i intrygująca. Ma coś wspólnego z tą figą w zielono-kwiatowym towarzystwie, którą czuję w zapachu „Calignia”.

Są też i figowe liście, choć nie w takiej proporcji jak w „Philosykos”.


Tak więc mam swoje upragnione połączenie herbaty i figi. Choć nie tak bardzo zielone, jak bym chciała, to jednak jest zielone. Być może właśnie takie jest lepsze? Nie jestem perfumiarką, tylko zwykłą amatorką. Nie umiem komponować perfum, po prostu lubię je wąchać. :-)

Z czasem coraz bardziej intensywne stają się nuty innych zielonych liści – bluszczu i fiołka oraz gałka muszkatołowa. Są też cytrusy, cytron, mandarynka i bergamotka. Pozostają jednak w tyle za herbatą i nutami figowymi.

Według opisu cytrusy to górne nuty, podobnie jak liść figowy i bluszcz. Nuty środkowe to herbata, figa, liście fiołka oraz pistacja i tamaryndowiec.

W głębi, u podstaw, w nutach bazy najbardziej wyczuwalna jest moja ulubiona nuta bazy czyli tonka. Znalazły się tam także gałka muszkatołowa i piżmo, ale ich nie wyczuwam.


Zapach początkowo rześki, zmienia się w trochę cierpki, nieco cytrusowy, ale przede wszystkim herbaciano-figowo-zielony. Czyli bardzo zgodny z nazwą. I z moimi upodobaniami, choć nie jest podobny do „Philosykosa” (no i dobrze, że nie jest...)

„Green Tea Fig” to zapach wyrafinowany i oryginalny. Trudno byłoby mi znaleźć podobny. Pośród moich „faworytów” najbliżej mu do „Caligni”, ale nie są to podobne zapachy. Nie przypomina także coraz mniej oryginalnych zapachów z drogeryjnych półek.

Jeśli szukacie ciekawego i niebanalnego zapachu, warto się zainteresować „Green Tea Fig”.

Zaskoczyła mnie trwałość tego zapachu. To woda toaletowa, ale takiej trwałości i mocy zapachu nie powstydziłyby się niejedne perfumy.

Zapach trzyma się od rana do wieczora. I nie to, że wieczorem jest „wyczuwalny”. Wieczorem nadal czuć go całkiem dobrze. Co więcej – nie do końca zmywa się w kąpieli i ślady zapachu na skórze można znaleźć jeszcze rano...

Co ciekawe – testując go do wpisu psiknęłam sobie na rękę. Było to przedwczoraj. Biurko ciągle pachnie – zapach roztacza się w miejscu, gdzie trzymałam rękę i czuję go siedząc przy biurku. Wczoraj był mocniejszy. ;-)


A ta historia nauczyła mnie, że jeśli coś jest inne niż się spodziewałam, to nie należy tego natychmiast odrzucać. Warto dać szansę, bo nawet jeśli coś jest inne, niż się oczekiwało, może okazać się piękne.

Zapach bardzo mi się podoba. Dobrze leży na mojej skórze i dołącza do mojej kolekcji ulubionych zapachów.

Znacie ten zapach? Zdarzyło Wam się kiedyś, że zapach, po którym spodziewałyście się, że trafi w Wasze gusta rozczarował Was, a potem jednak Wam się spodobał?

30 komentarzy:

  1. Trochę się naużywałam w życiu klasycznej zielonej Elizabeth Arden, a potem miałam jeszcze dwie inne wersje i jedna była rozczarowująca, a druga koszmarna (ta koszmarna miała chyba Spice w nazwie). Odpuściłam dalsze testy, zielony oryginał też odpuściłam na rzecz innych zapachów, ale powiem Ci, że ta figa też mi ciągle wpada w oko, tyle że jeszcze jej nie wąchałam :). Jestem bardzo, bardzo ciekawa! Czarna herbata brzmi jak świetne zaproszenie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też się naużywałam klasycznej wersji i mam również inne. "Green Tea Spiced" dla mnie nie jest koszmarna, ale rzeczywiście nie jest to "łatwy" zapach.
      Co ciekawe, teraz jest trudno dostępny, a perfumoholicy go poszukują, bo to dzieło Francisa Kurkdijana.

      To czarna herbata typu rześka herbata z cytryną, nie w rodzaju "5 O'Clock" czy "T4T" :-)

      Usuń
  2. Ten zapach zapowiada się niesamowicie. Masz racje, ta nazwa już zapowiada coś wyjątkowego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Klasycznej wersji "Green Tea" nie lubię, ale ten wariant mnie zaciekawił. Aż bym sobie powąchała tester :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Różni się od klasycznej wersji, ale coś z niej ma, więc musiałabyś powąchać, żeby stwierdzić, czy Ci się podoba. :-)

      Usuń
  4. I love Elizabeth Arden green tea, and this one is something new for me. Glad to know this new scent.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapach musi być piękny, ale te zdjęcia są bajecznie cudne 😍😍😍

    OdpowiedzUsuń
  6. That is a very good lesson! I've definitely been in a similar situation before. Glad this worked out for you in the end!
    the-creationofbeauty.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Zapachu nie znam, ale zaintrygowałaś mnie i chciałabym go sprawdzić :). Trwałość mnie zaskoczyła, ale miałam już perfumy, które pozostawały po kąpieli i może Ciebie zainteresują. Botaniczne Lady Of Nature :P. Czaje się teraz do kolejnego opakowania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są czasem takie perfumy, ale nie ma ich wielu. A to niby tylko woda toaletowa, więc trwałość naprawdę niezwykła. ;-)

      Muszę poznać te Botaniczne Lady Of Nature! :-)

      Usuń
  8. Klasyczny zapach znam, tego w ogole nie kojarze, ale butelka sliczna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkie butelki są podobne i myślę, że to fajny pomysł. Zwłaszcza, że flakony są proste i bezpretensjonalne.

      Usuń
  9. Musze miec ten zapach, uwielbiam zapach fig :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie znam tego zapachu, kojarzę jedynie klasykę.

    OdpowiedzUsuń
  11. Non ho mai provato i prodotti di questo brand ma siccome il tè verde e fico sono anche alcuni dei miei profumi preferiti, mi piacerebbe moltissimo provarlo. La tua recensione è molto accurata e hai presentato i prodotti in un modo molto accattivante, aggiungendo anche il fatto che hanno un buon prezzo...
    Ho capito che anche se leggiamo e commentiamo a vicenda i nostri blog, non ci seguiamo ancora, ti va di seguirci su GFC e appoggiarci a vicenda?

    OdpowiedzUsuń
  12. przy okazji będę musiała powąchać :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Tego zapachu nie znam, ale tej marki lubię wersję z Nektarynką :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Tak, zdarzyło mi się to! :D Znam właśnie wersję z zieloną herbatą i niesamowicie mi się podoba. Natomiast ta z figą myślę, że również mogłaby mi przypaść do gustu, bo kocham takie orzeźwiające zapachy! Do tego ta piękna buteleczka... :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Chyba używałam wszystkich wariantów zapachowych z linii Grean Tea od Elizabeth Arden :) uniwersalność ich polega na tym, że praktycznie wszystkie mi się podobają i bez sprawdzania mogę kupować kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jeszcze nie znam wszystkich, ale też je lubię i wiele wersji mnie kusi. :-)

      Usuń
  16. Zaciekawiłas mnie tym zapachem :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Och, bardzo słodki produkt, naprawdę podoba mi się opakowanie

    OdpowiedzUsuń
  18. Też uważam, że cukier w herbacie to ZUO, totalnie niszczy smak. :) tego zapachu nie znam, ale ogólnie do Elizabeth Arden nigdy się nie przekonałam.

    OdpowiedzUsuń
  19. O, ten sam co ma moja mama. Już dawno nie spotkałam się z tak mocnymi perfumami, serio :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Byłam bardzo ciekawa tej recenzji perfum i przyznam że nabrałam na ten zapach ochoty :D Lubię klasyk tej marki ale wieki już go nie miałam

    OdpowiedzUsuń