Niedawno zaczęłam przygodę z azjatycką pielęgnacją. Czas zacząć dzielić się wrażeniami.
W całej tej historii z „azjatycką pielęgnacją”, wokół której narosły liczne mity i legendy, najbardziej intrygowało mnie to sławetne oczyszczanie. Różne fazy zmywania i ciekawe kosmetyki, służące tym czynnościom.
O ile ciągle podchodzę sceptycznie do haseł w rodzaju „Azjatki się nie starzeją”, o tyle do złożonego oczyszczania byłam przekonana. Od lat usuwam makijaż w ten sposób, że najpierw zmywam oczy płynem dwufazowym, później całą twarz olejem i dopiero wtedy myję ją żelem albo pianką myjącą. Poprzestaję na samym środku myjącym tylko wtedy, kiedy nie mam makijażu.
Dotychczas stosowane przeze mnie pianki były na ogół „europejskie”. Dopiero teraz sięgnęłam po azjatycką. Moją pierwszą azjatycką pianką był produkt marki Holika Holika „Daily Garden Damyang Bamboo Soothing Cleansing Foam”.
Poza chęcią wypróbowania azjatyckiej pielęgnacji zachęciła mnie informacja o tym, że jest polecana do cery wrażliwej, a zawarty w jej składzie ekstrakt z soku bambusa nawilża, łagodzi podrażnienia skóry i poprawia stan cery naczyńkowej. „Wzmacnia ściany naczyń krwionośnych zapobiegając ich rozszerzaniu i pękaniu co zmniejsza zaczerwienienia cery naczyńkowej. Ponadto zawiera minerały i aminokwasy, które działają antyoksydacyjnie i przeciwzmarszczkowo na skórę.” Jako posiadaczka skóry dojrzałej, a przy tym skłonnej do zaczerwienień i pękających naczyniek dałam się skusić.
Pianka ma postać ciekawej, lśniącej pasty, którą łatwo spienić na mokrej skórze. Zapach jest delikatny, ale utrzymuje się na skórze długo po myciu.
Trochę mnie zaskoczyło, że pianka jest w tubie. Te, których używałam wcześniej były w opakowaniach „spieniających”.
To, co od razu zrobiło na mnie dobre wrażenie, to zabezpieczenia. Cała tubka jest zafoliowana, co daje nam gwarancję, że nie było otwierane i termin ważności po otwarciu zaczyna upływać w chwili, gdy ją otworzymy.
Dodatkowo wylot tubki pod zakrętką jest zabezpieczony metalową folią, która trzeba zdjąć, by dostać się do produktu. Naprawdę cieszę się, że ktoś o tym pomyślał!
Skóra po zastosowaniu tej pianki jest umyta bardzo dokładnie. Tak bardzo, że „aż piszczy” pod palcami. Ma to plusy i minusy. Przede wszystkim: od razu robi wrażenie rozjaśnienie i oczyszczenie porów. Już po krótkotrwałym korzystaniu z tej pianki widać tę zmianę.
Jednak odniosłam wrażenie, że skóra jest aż za bardzo odtłuszczona. Dla osób z tłustą, czy nawet normalną cerą może to być zaleta, ale ja mam suchą skórę i w pewnym momencie ogarnęły mnie wątpliwości, czy powinnam używać tej pianki. Odkryłam jednak, że efekt nadmiernego wysuszenia osiągam zwykle wtedy, kiedy myję skórę bez makijażu i nie używam wcześniej oleju. Po myciu olejem jest dobrze – pianka świetnie go domywa.
Pewnym problemem stały się bezkremowe noce po umyciu twarzy tą pianką. Po umyciu nią twarzy skóra domagała się jakiegoś odżywienia. Zaczął się jednak „sezon kaloryferowy”, kiedy taka sucha skóra, jak moja staje się jeszcze bardziej sucha. Zrezygnowałam więc z bezkremowych nocy i włączyłam do pielęgnacji krem na noc.
Myślę jednak, że u osób z mniej suchą skórą pianka świetnie się sprawdzi także bez tych zabiegów. A tym, którzy mają suchą cerę może przydadzą się moje pomysły?
Kosmetyk ma przystępną cenę – tubka 120 ml, która wystarcza na kilka tygodni stosowania, kosztuje 27,95 zł w sklepie z azjatyckimi kosmetykami MyAsia.pl, gdzie znajdziecie więcej informacji na jej temat (tutaj).
Skład:
Water, Glycerin, Palmitic Acid, Myristic Acid, Stearic Acid, Potassium Hydroxide, Sodium Methyl Cocoyl Taurate, Cocamidopropyl Betaine, Bambusa Vulgaris Water, Sodium Chloride, Lauric Acid, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Cellulose Gum, Arachidic Acid, Disodium EDTA, Phenoxyethanol, CI 19140, CI 42090, Fragrance
Ciągle jeszcze „raczkuję” w dziedzinie azjatyckich kosmetyków, ale wiem już, że takie pianki naprawdę porządnie domywają skórę. :-)
Próbowałyście używać azjatyckich kosmetyków? Jak wrażenia?
I ja od lat stosuje bardziej złożone oczyszczanie, wyglada ono podobnie jak u Ciebie :) tak samo też dopiero poznaję azjatyckie kosmetyki i ich moc, jestem pod wrażeniem :)
OdpowiedzUsuńCiekawe takie doświadczenie. :-)
UsuńJa nie miałam jeszcze żadnego azjatyckiego kosmetyku, a ta pianka chyba by się u mnie sprawdziła :)
OdpowiedzUsuńCzemu nie?
UsuńPokusiłabym się o wypróbowanie go :P
OdpowiedzUsuńJa też :)
UsuńJa mam od nich ten żel aloesowy ale jeszcze nie mam wyrobionego zdania :) takiego na 100 % pierwsze wrażenia są bardzo dobre ale zobaczymy jak potestuje dłużej ;)
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie właśnie ten żel z aloesu. Lubię aloes w kosmetykach. :-)
Usuńmusi być świetna :D pierwszy raz widzę piankę w tubce ;D
OdpowiedzUsuńMnie też to zaskoczyło. :-) Ale to innego rodzaju pianka niż takie nieco wodniste, które są spieniane w opakowaniu.
UsuńMam to samo zdanie o niej ;)
OdpowiedzUsuńWidziałam Twój wpis! :-)
UsuńTy masz młodszą skórę i pewnie nie tak suchą. :-)
Pierwszy raz słyszę by kosmetyk w piance był w tubce :) Nie miałam jeszcze azjatyckich kosmetyków i mam zamiar to nadrobić :D
OdpowiedzUsuńJa też dopiero zaczynam z azjatycką pielęgnacją. Tubka też mnie zaskoczyła, podobnie jak konsystencja. Ale to naprawdę jest pianka. :-)
Usuńnie miałam jeszcze żadnego azjatyckiego kosmetyku, ale kilka mnie kusi i pewnie niedługo coś wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńMnie właśnie też ciekawiło, bo długo niczego azjatyckiego nie wypróbowałam.
UsuńZłożone oczyszczanie stosuję (od prawie zawsze), jakoś tak intuicyjnie ;), ale azjatyckich kosmetyków jeszcze nie używałam (poza próbkami). Muszę to nadrobić.
OdpowiedzUsuńA opakowanie tej pianki piękne (zdjęcie jak trójwymiarowe). ;)
Ja też właśnie tak "intuicyjnie" do tego doszłam. :-)
UsuńLubie marke Holika Holika. Nie jest to najwyzsza pólka cenowa (patrząć na ceny w Korei oczywiscie) ale sprawdza sie :)
OdpowiedzUsuńMieszkając w Korei masz na pewno świetne rozeznanie. :-) Fajnie mieszkać w tak dalekim i ciekawym kraju. :-)
UsuńNa zdjęciach prezentuje się ślicznie ❤ Czaję się właśnie na płukankę do włosów Holika
OdpowiedzUsuńA jaka to płukanka? Podziel się wrażeniami. :-)
Usuńuwielbiam koreańską, złożoną pielęgnację, niedawno ją odkryłam i moja skóra pokochała warstwowe nakładanie kosmetyków :-) zapisuję ten kosmetyk na listę, bo jestem pewna że dla mojej suchej skóry będzie idealny :-)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się :). Miałam swego czasu jedną, azjatycką piankę do oczyszczania i była bardzo fajna. Zapomniałam o niej i w sumie dopiero teraz mi przypomniałaś. Chętnie bym poznała kolejną :)
OdpowiedzUsuńA jaką miałaś?
UsuńChyba nie stosowałam jeszcze żadnego azjatyckiego kosmetyku. Może pora w końcu coś wypróbować :)
OdpowiedzUsuńJa też mam suchą cerę, więc musiałabym korzystać z niej jak ty :) Wygląda super, jedyne co to chyba wolałabym takie opakowanie do postawienia z pompką :))
OdpowiedzUsuńAle ona się pieni pomimo braku pompki. :-)
Usuńja, szczerze mówiąc, doświadczenie z azjatycką pielęgnacją mam bardzo bardzo niewielkie...
OdpowiedzUsuńJa na razie też. :-)
UsuńBardzo lubię maseczki z tej marki, więc i ten produkt by się sprawdził. Pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńJa jeszcze nic z Holiki nie miałam, w temacie oczyszczania "po azjatycku" panuje teraz wielka moda na kosmetyki o niskim, dość kwaśnym ph - nie ściągają i nie przesuszają one skóry, dodatkowo pomagają walczyć z trądzikiem.
OdpowiedzUsuńNie doszłam jeszcze do tego. Dopiero raczkuję w zakresie azjatyckich kosmetyków. :-) Ale kwaśny odczyn kosmetyków to dobry pomysł. :-)
UsuńOstatnio zmagam się z bardzo zanieczyszczoną skórą. Myślę, że ta pianka by się u mnie sprawdziła ;)
OdpowiedzUsuńMogłaby się sprawdzić chyba, bo bardzo dokładnie oczyszcza skórę. Pory są po umyciu nią oczyszczone jako po peelingu.
UsuńZachęcające! Nie miałam jeszcze żadnej pianki, ale po Twojej recenzji jestem zaciekawiona :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia! ❤ Co do pianki to chętnie bym ją wypróbowała, dawno nie miałam czegoś podobnego.
OdpowiedzUsuńMogę polecić proste rozwiązanie na poprawienie nawilżenia skóry: filtr prysznicowo kąpielowy z systemem kdf - u nas poprawił stan skóry z AZS.
OdpowiedzUsuń