Nie jestem fanką zapachu ambry ani paczuli, a wanilia w perfumach częściej podoba mi się na innych osobach niż na mnie, a jednak, odkryłam ciekawy zapach, w którym te właśnie nuty dominują...
Niedawno kupiłam zestaw sześciu miniaturek L'Artisan Parfumeur. Perfumy należą do tych nielicznych kosmetyków, których nie trzeba zużyć pełnowymiarowego opakowania, aby móc o nich napisać, postanowiłam opisać zapachy, zamknięte w tych miniaturkach.
Początkowo myślałam o jednym, długim, zbiorczym wpisie, ale najpierw „La Chasse aux Papillons” zasłużył sobie na osobny wpis, a teraz to samo stało się z „L'Eau d'Ambre Extreme”. Pozytywnie mnie zaskoczył, choć wypróbowałam go bez większego przekonania, w dniu, gdy nie wychodziłam z domu. Nie byłam pewna, co z tego wyjdzie. ;-)
Wyszło coś ciepłego, miękkiego i przyprawowo-słodkiego. Ale nie przesłodzonego i cukierniczego czy spożywczego w typie „aromat identyczny z naturalnym”.
Przyprawy wydają się pochodzić ze starego sklepu kolonialnego. Takiego z lat dwudziestych albo trzydziestych. Wypełnionego wytworną klientelą, pachnącą perfumami w starym stylu. Z naturalnych, klasycznych składników. :-)
Na początku poczułam głównie ambrę, ale zaraz za nią czaiły się paczula i wanilia. I coś jeszcze… gałka muszkatołowa? Cynamon? Paczula z czasem nabiera mocy, jednak wanilia jej nie ustępuje, a obok ciągle tkwi wyczuwalna ambra.
Na mojej skórze waniliowe zapachy mają tendencję do wysładzania się. Czasem daje to efekt cukru „waniliowego”, który tak naprawdę jest cukrem wanilinowym, a przede wszystkim – cukrem.
Tutaj wanilia jest słodka, ale nie w ten sposób. Pozostaje wanilią, prawdziwą i aromatyczną.
Zaintrygowana próbowałam dowiedzieć się, z jakich nut został skomponowany ten zapach, ale trafiłam na sprzeczne informacje. Na stronie L'Artisan Parfumeur można wyczytać, że mamy tu trzy nuty: gałkę muszkatołową, paczulę i turecką różę. Z kolei na Fragrantica.com okazało się, że to połączenie ambry, wanilii i „ciepłych” przypraw. To mi się zgadza, szczególnie, że „przyprawy” to dosyć szerokie pojęcie. ;-)
Możliwe jednak, że na stronie L'Artisan Parfumeur wymieniono tylko trzy z wielu nut, bo podobnie jest tu na stronach poświęconych innym zapachom. To miałoby sens, bo dziwne byłoby, aby w zapachu z ambrą w nazwie nie było ambry. ;-)
Dodatkowe zamieszanie wprowadza tu fakt, że L'Artisan Parfumeur ma dwa zapachy o podobnej nazwie: „L'Eau d'Ambre”, który został wydany w 1978 roku oraz właśnie „L'Eau d'Ambre Extreme”, który pojawił się na rynku w 2001 roku. Jego twórcą jest Jean-Claude Ellena.
„L'Eau d'Ambre Extreme” to zapach przyprawowo-orientalny, ale jak wspomniałam, zdecydowanie nie „spożywczy”, nie w stylu dostępnych w spożywczakach mieszanek i syropków do kawy, czy też sztucznie aromatyzowanej kawy w plastikowym kubku. Nie jest też orientalny w stylu „sklep z indyjską odzieżą”.
Jest przyprawowo-orientalny w „niedzisiejszy” sposób. Kojarzy mi się z przedwojennym sklepem kolonialnym i powiewem tamtych czasów. Czasów, których nie pamiętam, ale tak to sobie wyobrażam.
Wonne przyprawy w szufladach z drewna, przesiąkniętymi zapachami, ogień w kominku, a na stole piętrzą się aromatyczne przysmaki i napoje i jest bardzo wytwornie oraz nieco dekadencko. Świat minionych lat, ale wiecznie żywych bohaterów: Wielkiego Gatsby'ego, Herkulesa Poirot…
Zapach przenosi do takiego właśnie świata, jak dobra książka, angażująca intelektualnie albo wciągająca w świat wielkich emocji i przygód. Trzymająca w napięciu do ostatniej strony. Nie „optymistyczny” ckliwy romansik, w którym z góry wiadomo, że wszystko dobrze się skończy.
Z perfumami czasem bywa jak z książkami. Okładka, czy opis na niej zamieszczony sugerują coś, czego wcale nie chce się czytać. A w środku kryje się treść, która okazuje się zaskakująco ciekawa. :-)
Zapach nie jest szeroko dostępny, bo L'Artisan Parfumeur to tzw. niszowa marka. Można go znaleźć w perfumeriach niszowych, a cena to zwykle 300-350 zł za 50 ml i 400-460 za 100 ml. Mają go też w ofercie niektóre internetowe perfumerie i tam zdarzają się niższe ceny (np. obecnie w eZebra.pl)
Ja chyba poprzestanę na miniaturce, bo rzadko używam takich zapachów, nawet jeśli mi się podobają. :-) Lepiej czuję w tych lżejszych, zielonych.
Zwolennikom dostosowywania perfum do pór roku mogę napisać, że to taki „jesienno-zimowy zapach”. Na październikowe złociste popołudnia, listopadowe mgliste dni i grudniowe ciemności.
Aha, ta buteleczka na zdjęciu w rzeczywistości jest ok. cztery razy mniejsza (5 ml). :-)
Aha, ta buteleczka na zdjęciu w rzeczywistości jest ok. cztery razy mniejsza (5 ml). :-)
Znacie ten zapach? Lubicie takie nuty w perfumach?
ja bardzo lubię zapach ambry :)
OdpowiedzUsuńA ja właśnie niezbyt, więc zdziwiło mnie, że spodobał mi się ten, taki ambrowy. :-)
UsuńNie znam :)
OdpowiedzUsuńZapachu nie znam, ale coraz częściej przekonuje się do takich mało znanych produktów, które ciężej znaleźć w drogeriach takich jak douglas czy sephora :)
OdpowiedzUsuńL'Artisan tam nie ma, ale jest perfumeriach niszowych i niektórych internetowych.
UsuńPięknie je opisałaś, ale to nie moje klimaty. Zupełnie nie moje.
OdpowiedzUsuńMój ostatni nabytek to florabotanica :) więc raczej mało wymyślnie, ale uwielbiam je :))
Moje klimaty właśnie też nie! :-)
UsuńBee dla cynamonu czy ta gałki ;)
OdpowiedzUsuńOjej ale nie znam ich :))))
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o tych perfumach :) Ja to lubię słodkie lub świeże zapachy, więc te raczej by mi się nie spodobały.
OdpowiedzUsuńJa lubię zielone, ale te są bardzo ciekawe.
UsuńAle zazdroszczę :)))) Uwielbiam zapachy :))
OdpowiedzUsuńPs. Zapraszam na rozdanie! Do wygrania 100$! Na dowolnie wybrane rzeczy ze sklepu
Sammydress
Zapraszam!
TUTAJ?
Uwielbiam takie zapachy. Wszystkie nuty "moje".
OdpowiedzUsuńA moje właśnie nie i mimo to mi się podoba.
UsuńU mnie perfum bez piżma to nie perfum ;)
OdpowiedzUsuńu mnie też :D
UsuńNiesamowity, intensywny, piękny zapach;)
OdpowiedzUsuńTaki klimatyczny wpis mógł sprawić tylko jedno - dorzucam ten zapach do ,,Listy perfum do przetestowania" na moim profilu na Fragrantice;).
OdpowiedzUsuń:-)
UsuńJa tam ciągle nie mam profilu. I tak nie ogarniam tych wszystkich miejsc, gdzie mam profile, więc strach zakładać gdzieś kolejny. :-)
Uwielbiam takie orientalne smaczki, moje aktualne perfumy zawierają nuty paczuli, a naprawdę je uwielbiam, więc nie wątpię, że te też są świetne :)
OdpowiedzUsuńA jakie to perfumy?
UsuńPięknie opisujesz zapachy!
OdpowiedzUsuńNie znam, ale myślę, że mogłabym polubić, a nawet pokochać <3
Dziękuję! :-)
UsuńFirmy nie znam, ale Twój opis bardzo mnie zainteresował! Takie nuty zapachowe są moimi ulubionymi, zawsze bardzo dobrze się czuje otulona ciepłymi zapachami
OdpowiedzUsuńA ja właśnie nie jestem fanką tych nut, a zapach mi się spodobał. :-)
UsuńL'Eau D'Ambre występuje jako woda toaletowa, a L'Eau D'Ambre Extreme jako woda perfumowana. Mnie Extreme zachwyca, a pierwowzór nie, jest taki powszechny, nic w nim wyjątkowego.
OdpowiedzUsuńA to dla fanki lipy:
https://esent.pl/hydrolatlipowy
Ale oba te zapachy mają różne nuty zapachowe - przynajmniej wg. deklaracji firmy. Nie znam tej starszej wersji, więc właśnie nie mogę ich porównać.
UsuńAha, hydrolaty lipowe miałam różne - zwykle kupuję, jak gdzieś widzę, ale na taki "pachnący lipą" jeszcze nie trafiłam. :-)
UsuńAle dziękuję za namiar, bo tego jeszcze nie miałam! :-)