„Skin Food” to krem od lat niemalże kultowy na naturalnych blogach. Czytałam tam o nim chyba jeszcze zanim miałam własny blog (czyli ponad 7 lat temu) i byłam go ciekawa.
Jednak, o ile pamiętam, nie znalazłam go wtedy w polskich sklepach i po raz pierwszy mogłam go wypróbować, gdy w czasie wyjazdu kupiłam go w niemieckiej DM. Teraz znów po niego sięgnęłam - krem jest dostępny w Polsce, ale możliwe, że od tamtej pory skład został zmodyfikowany (nie pamiętam, jaki był wtedy). Niemniej jednak jest ów skład imponujący. :-)
Krem zawiera oleje - słonecznikowy i migdałowy, lanolinę i wosk pszczeli oraz wyciągi z rozmarynu, rumianku i nagietka lekarskiego. Choć na czele składu mamy wodę, kosmetyk nie jest wodnisty, przeciwnie – jest tłusty i konkretny.
Ma więc wszystko, co lubię w kremach: fajny, naturalny skład z ekstraktami, które lubi moja skóra, oleje, które również dobrze jej służą i konkretną, tłustą konsystencję. Straszny z niego tłuścioch, a ja właśnie takie tłuściochy lubię. ;-)
Poza tym krem naprawdę jest uniwersalny i służy mi na kilka sposobów. Oto i one:
1. Maska na noc
Jest świetnym kremem na noc, czy raczej „maską na noc”, bo tak treściwy krem w tym przypadku to raczej maska. Nakładam go godzinę – dwie przed snem na umytą twarz. Wówczas cała się ona świeci, ale krem w znacznym stopniu się wchłania zanim położę się spać. Resztę usuwam chusteczką, żeby nie otłuścić pościeli i włosów, a rano skóra jest miękka i odżywiona.
2. Krem pod oczy
Używam go też pod oczy. Na noc, a bywa, że i na dzień (jeśli nigdzie nie wychodzę, bo jednak krem jest tłusty i byłby problem z makijażem).
Krem ma intensywny zapach, a ja mam wrażliwe oczy i spojówki, więc początkowo się tego obawiałam. Ale odważyłam się i najpierw nałożyłam odrobinę po jedno oko, potem więcej – i nic złego się nie stało. Więc używam, a krem dobrze odżywia moją cienką i suchą skórę pod oczami.
3. Krem do twarzy
W tej roli też się sprawdza, ale najlepiej w dni, kiedy nigdzie nie wychodzimy – z powodu, o którym napisałam powyżej – jest tłusty i twarz się świeci. Nawet taka twarz, jak moja – zawsze przesuszona.
Mimo tak treściwej konsystencji nie zauważyłam u siebie żadnego zapychania porów. Nie wiem jednak, jak to wygląda u osób z młodszą, czy z tłustą skórą – myślę, że w takim wypadku lepiej to sprawdzić.
4. Krem do rąk
„Skin Food” jest fantastycznym kremem do rąk. Teraz, w czasie chłodnych dni i sezonu grzewczego świetnie się sprawdza. Sprawia, że nawet moja sucha skórze skóra staje się miękka, nawilżona i odżywiona.
5. Maska na dłonie i paznokcie
Gdy dłonie mocno mi zmarzną albo są wysuszone po kontaktach z chemikaliami czy detergentami (remont trwa!), robię sobie z niego maskę do dłoni i paznokci. Nakładając grubszą warstwę, także na paznokcie i wtedy przy okazji krem służy mi jako...
6. Odżywka do paznokci
Działa na nie jak olej – wzmacnia je i uelastycznia. Dobrze też zmiękcza i odżywia skórki.
7. Krem do stóp
Na stopy działa podobnie i dobrze się sprawdza przy przesuszonej, zrogowaciałej skórze.
Stosując go na noc lepiej włożyć skarpetki – pościel się nie otłuści, a krem podobno nawet lepiej może wtedy działać.
8. Krem na przesuszone miejsca
Jeśli macie przesuszoną skórę na łokciach i kolanach, tutaj też ten krem się przydaje. Działa dość szybko, a przy regularnym stosowaniu – poprawia stan skóry.
Weleda nie testuje kosmetyków na zwierzętach, ale kosmetyk zawiera lanolinę i wosk pszczeli – nie jest więc wegański. Dla mnie te składniki nie są problemowe (nie są pozyskiwane z martwych zwierząt), ale wiem, że wiele osób unika i takich składników.
Dzięki konkretnej konsystencji produkt jest bardzo wydajny. Cena przy tej wydajności i składzie jest bardzo przyjazna. Krem można kupić w dwóch pojemnościach 75 ml i 30 ml.
Skład:
Water (Aqua), Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Lanolin, Prunus Amygdalus Dulcis (Sweet Almond) Oil, Alcohol, Beeswax (Cera Flava), Glyceryl Linoleate, Hydrolyzed Beeswax, Fragrance (Parfum)*, Viola Tricolor Extract, Rosmarinus Officinalis (Rosemary) Leaf Extract, Chamomilla Recutita (Matricaria) Flower Extract, Calendula Officinalis Flower Extract, Cholesterol, Limonene*, Linalool*, Geraniol*, Citral*, Coumarin*.
Cieszę się, że ”Skin Food” jest dostępny w Polsce, bo dołącza do grona kosmetyków, które odkupuję i lubię mieć na półce. Polecam!
O ale się zgrałyśmy dziś z postami ;)
OdpowiedzUsuńpod oczy? Jeszcze go nie stosowałam, ale no chyba będę musiała wypróbować :D
Też dziś o nim napisałaś? Lecę czytać! :-)
UsuńMiałam, ale krem do ciała tej marki, ten mi się też podoba :D
OdpowiedzUsuńTen też w sumie może być do ciała, ale wtedy nie wystarczyłby na zbyt długo. Idę zaraz do Ciebie, poczytać o tym do ciała :-)
UsuńZapraszam :-) Bardzo ciekawi mnie i ten krem :-)
UsuńMiałam wersję Light i w przypadku pielęgnacji twarzy się u mnie nie sprawdził, szybko mnie zapchał, a nie mam do tego skłonności. Myślę, że tej wersji nie miałabym odwagi używać na twarz, ale do ciała jak najbardziej :)
OdpowiedzUsuńNie miałam tej wersji. Szczerze mówiąc, nawet nie wiedziałam, że jest.
UsuńMuszę jej poszukać, może mnie będzie dobrze służyć i wypełni te zadania, dla których podstawowa wersja jest za ciężka? Mam starszą skórę od Twojej, no i suchą bardzo ;-(
Oj jak ma tyle zastosowan to chyba musze sie po niego wybrac :D
OdpowiedzUsuńJest trochę takich kosmetyków, które są bardzo uniwersalne. Ten krem do nich należy.
UsuńW życiu bym nie pomyślała, że jeden kosmetyk może mieć tyle zastosowań! Super produkt i mega oszczędność :)
OdpowiedzUsuńTak! Oszczędność pieniędzy i miejsca na półce! :-)
UsuńPierwszy raz go w ogóle widzę :) jednak dla mojej cery, jak coś jest do wszystkiego, to raczej jej nie posłuży :)
OdpowiedzUsuń