To jedna z recenzji, którą przygotowałam na zapas, jeszcze zanim założyłam bloga. Publikuję ją w końcu, bo nie mam kiedy napisać nowej dłuższej notki.
Zobaczyłam to cudo na kiju w sklepie Lusha w Sevilli, gdzie czekałam na kolegę. Właściwie... czekałam w innym miejscu, ale wcześniej dowiedziałam się, że w Sevilli mają Lusha, no i ... Chyba oczywiste wydaje się, że poszłam czekać do tego sklepu. ;-)
Zobaczyłam to cudo na kiju w sklepie Lusha w Sevilli, gdzie czekałam na kolegę. Właściwie... czekałam w innym miejscu, ale wcześniej dowiedziałam się, że w Sevilli mają Lusha, no i ... Chyba oczywiste wydaje się, że poszłam czekać do tego sklepu. ;-)
Zrobiłam tam zakupy, a że było tego
trochę, sympatyczni sprzedawcy spytali, czy chcę jakieś próbki.
Zapytałam o coś do włosów i zobaczyłam... to właśnie. Nikt z nas
(ani ja, ani dwoje hiszpańskich sprzedawców - młody chłopak i dziewczyna) nie
wiedzieliśmy jak się to wymawia.
Po obejrzeniu licznych produktów, z
których 90% wydawało mi się warte wypróbowania, stwierdziłam, że
sama nie wiem czego chcę. Nie umiem powiedzieć, że chcę dużo
próbek. Wydaje mi się to takie bezczelne... Jak ktoś mi daje
jedną, jestem wdzięczna.
Sprzedawcy spytali, czy nie chcę tego czegoś, co tak nazywa, że ani Polacy, ani Hiszpanie nie wiedzą, jak to wymawiać. Wszak trzeba sprawdzić, cóż to... ;-)
Później wyczytałam na stronie Lusha,
że to trzeba przechowywać w zimnym miejscu, najlepiej w lodówce. W
tym sklepie było co najmniej 30 stopni... Hm... Ale i tak musiałam
przetestować.
Skład był całkiem zachęcający -
poza pozycją czwartą i dwiema ostatnimi.
(Fresh Bay Leaf Infusion, Fresh
Watercress Infusion, Fresh Free Range Eggs, Cetearyl Alcohol &
Sodium Lauryl Sulfate, Fresh Organic Bananas, Fresh Organic
Avocado, Balsamic Vinegar, Organic Extra Virgin Olive Oil,
Lanolin, Rosemary Oil, Cinnamon Leaf Oil, Soya Lecithin,
*Cinnamyl Alcohol, *Cinnamal, *Eugenol, *Benzyl Benzoate,
*Limonene, *Linalool, Perfume, Methylparaben, Propylparaben)
Istotnie, moje włosy były bardzo
odżywione, ale nie kupię tego na pewno z jednego powodu, któremu na imię zapach!
"Zapach" to zresztą eufemizm
w tym przypadku. Przynajmniej moim zdaniem. Znacznie bardziej
pasowałby mi tu "odór" albo coś mocniejszego. Aczkolwiek
być może tylko dla mnie?
Zajrzałam na recenzje na stronie Lusha
oraz na Makeupalley i Longhaircommunity i co widzę? Niektórym
najbardziej się podoba właśnie... ów zapach!
Wiec może ja mam spaczony gust, ale
dla mnie ta woń to coś makabrycznie przyprawionego orientalnymi
przyprawami, sypanymi bez opamiętania przez kogoś cierpiącego na
ageusję (niemożność odczuwania zapachów).
Zapach utrzymuje się nie tylko w
czasie trzymania odżywki na włosach, ale i po ich umyciu.
Testowałam wieczorem, następnego dnia włosy nadal woniały, dopóki
ich nie umyłam, co zrobiłam głównie z tego powodu. Tak było za każdym razem (dostałam bardzo hojną próbkę).
Istnieje możliwość, że zapach uległ wzmocnieniu z powodu przechowywania w zbyt wysokiej temperaturze, jednak opisy tego zapachu, jakie znalazłam w recenzjach odpowiadają temu, co mnie do kosmetyku zraziło.
Ale zapach jest kwestią indywidualną. Wielu osobom może się podobać to, czego inne nie znoszą...
Jeśli chodzi o to, do czego produkt został stworzony - czyli odżywianie, to spisuje się świetnie i dlatego pomimo wahania, czy nie jest zepsuty użyłam go ponownie. Naprawdę bardzo dobrze odżywia włosy, nawet takie, jak moje.
Istnieje możliwość, że zapach uległ wzmocnieniu z powodu przechowywania w zbyt wysokiej temperaturze, jednak opisy tego zapachu, jakie znalazłam w recenzjach odpowiadają temu, co mnie do kosmetyku zraziło.
Ale zapach jest kwestią indywidualną. Wielu osobom może się podobać to, czego inne nie znoszą...
Jeśli chodzi o to, do czego produkt został stworzony - czyli odżywianie, to spisuje się świetnie i dlatego pomimo wahania, czy nie jest zepsuty użyłam go ponownie. Naprawdę bardzo dobrze odżywia włosy, nawet takie, jak moje.
(Zdjęcie zamieszczone dzięki uprzejmości biura prasowego Lush)
Ciekawy opis.Naprawdę tak śmierdzi?
OdpowiedzUsuńto jest wlasnie to, ze czesto nos kieruje naszymi zakupami, ja nie lubie mocnych woni i zazwyczaj rezygnuje z zakupu takowych produktow,ale przy najblizszej okazji bede musia chocby "niuchnac" to Twoje cudo do wlosow :P
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie ten efekt odżywienia, jak z resztą masa produktów z Lusha :)
OdpowiedzUsuńAch Sewilla, Sewilla :)
OdpowiedzUsuńNie zazdroszczę aromatów, ale skoro dobry, można trochę pocierpieć ;)
OdpowiedzUsuńDobra odżywka zawsze mile widziana....przy dzisiejszych różnościach występujących na rynku naprawdę prawdziwy skarb. No cóż zapach? hm...jak to mówią każdy lubi coś innego...ważne że spełnia funkcję odżywienia:))))
OdpowiedzUsuńBędę musiała sprawdzić :) bo choć znalazłam typowe śmierdziuchy z Lush'a to z wieloma się polubiłam i używam z przyjemnością. Może i tak będzie w tym przypadku?
OdpowiedzUsuńNie miałam niestety przyjemności poznać tego produktu:)
OdpowiedzUsuńpo YT recenzjach miałam na nią ochotę...teraz mnie całkiem zniechęciłas z tym odorem...dla mnie zapach kosmetyków to kluczowa zaleta lub wada tak jak w tym przypadku ;)
OdpowiedzUsuńmnie mocne zapachy potrafią skutecznie wystraszyć
OdpowiedzUsuńBardzo mnie ciekawi skoro dobrze działa! Haha, no skoro zapach się utrzymuje to powinien się chociaż podobać:D
OdpowiedzUsuńNazwa rzeczywiście jest dziwna, a co do zapachu, to faktycznie, każdy ma swój gust, ja jednak w takich " przyprawowych " nie kocham się ;)
OdpowiedzUsuńAle Lush kusi swoimi produktami ;)
Ja niestety nie miałam styczności z Lushem, ale czasami warto pocierpieć, jeśli warto ;P
OdpowiedzUsuńale żeby sls w odżywce? dziwne...
OdpowiedzUsuńCzym ona śmierdzi? Tak to jest z Lushem, jedne zapachy przepiękne, a inne zwykłe smrodziuchy. Jeżeli kosmetyk jest dobry, a śmierdzi, to raczej nie jestem w stanie go używać :)
OdpowiedzUsuńZ Lusha do włosów nic nie miałam, alkohol w składzie mi nie straszny, ale śmierdziuchów to ja nie lubię :P
OdpowiedzUsuńSzkoda, że zapach odrzucający...dla mnie zapach jest bardzo istotny, Amli nie mogę używać, bo mnie obrzydza jej zapach :).
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam nic z tej firmy
OdpowiedzUsuńwstyd się przyznać ale jeszcze nic nie miałam ze tej firmy ;/
OdpowiedzUsuńZniechęciłaś mnie tym zapachem... :)
OdpowiedzUsuńFenomen Lusha jest dziwny moim zdaniem, ale i tak bym się pokusiła na niejedno cudo! Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się jakiś sklep odwiedzić. Ciekawe, czy zawsze dają próbki:)
OdpowiedzUsuńmialam tylko kule do wanny z tej firmy i zapach tez byl bardzo intensywny ale sliczny
OdpowiedzUsuńDo tej pory nie miałam jeszcze okazji korzystać z produktów Lush do włosów, ale za to zdążyłam zakochać się w masce do twarzy Catastrophe Cosmetic :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz słyszę o tej firmie ale mnie zaciekawilas;););)
OdpowiedzUsuńnie miałam niczego z luch jak na razie :))
OdpowiedzUsuńPierwszy raz widzę ten produkt :) zaciekawił mnie :)
OdpowiedzUsuńZapraszam Cię do mnie na rozdanie z Firmoo.com ! Do wygrania modne okulary.
http://womancosmeticsreccomending.blogspot.com/2013/02/chcesz-wygrac-modne-okulary-zapraszam.html
Zapach to kwestia gustu, może ja wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńkurczę, a ja jestem ciekawa, orientalne, mocne zapachy lubię bardzo ;) /navy
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem tego produktu :) Co do zapachu to jest dużo skrajnych opinii na temat orientalnych zapachów- jedni je uwielbiają, drudzy nie mogą wprost znieść.. Ale może się przyzwyczaisz po jakimś czasie :)
OdpowiedzUsuńPooo czterdziestce
OdpowiedzUsuńhttp://otulona-zapachem.blogspot.com/2013/03/moja-metamorfoza-z-czasopismem-claudia.html