Zimowe nowości 2022

Znowu zniknęłam z bloga na dłużej. Ostatnio dużo się u mnie dzieje zawodowo i brak mi czasu na inne rzeczy...



Często tak u mnie bywa, ale nic na to nie poradzę. Lubię swoją pracę nie mniej niż blogowanie, a doba nadal nie chce się rozciągnąć (czemu?!).


Jeszcze nie napisałam o wszystkich jesiennych nowościach, a tu się nazbierały kolejne.


Zauważyłam, że gdy długo pracuję, zaczynam się „nagradzać”, kupując sobie kolejne kosmetyki… Ale nie idzie to w kierunku „gromadzenia i wyrzucania”, o którym ostatnio dużo się pisze. To wszystko jest używane i zużywane.



Lubię mieć zapas takich produktów i nie martwić się, że gdy zdarzy mi się choroba, czy inny problem, zostanę bez potrzebnych kosmetyków.



Nowy zestaw Pixi trafił do mnie akurat wtedy, kiedy rozglądałam się za pielęgnującą pomadką i olejkiem. Znalazły się w nim jedno i drugie, a poza tym jeszcze krem nawilżający i róż z drobinkami. Na razie w użyciu tylko pomadka i lubię ją, a więcej napiszę, gdy potestuję dłużej.




Pewnego dnia zajrzałam do TK Maxx w poszukiwaniu ciekawych rzeczy do domu. Trafiłam na jakąś wielką wyprzedaż akcesoriów kosmetycznych. Właściwie chyba na jej końcówkę, bo niewiele zostało na półkach, ale coś tam jednak znalazłam w obniżonych cenach (które też postarałam się "uwiecznić" na zdjęciu).



Najciekawsza jest kosmetyczka z akcesoriami Spectrum & Michelle w urocze cytrynki. Właściwie przez nie ją kupiłam, bo pędzle nie są powalające, choć też nie są najgorsze. Dodatkowo w opakowaniu jest gąbka, balsam do ust i podwójna temperówka. Kosmetyczka jest „dwupiętrowa”. Za wszystko zapłaciłam 35 zł.



Krem Lirene „Green Retinol” kupiłam za chyba 14 zł na wyprzedaży w Rossmannie. Ciekawa jestem, jak Lirene wychodzą naturalne kosmetyki. Zjawisko przechodzenia „drogeryjnych” firm na naturalne składniki podoba mi się i, właśnie, ciekawi.



Kosmetyki do stóp Kneipp też kupiłam spontanicznie pod wpływem rekomendacji. Wspominałam już, że mieszkam w budynku, gdzie w sezonie grzewczym wentylacja działa tak intensywnie, że pęka nam skóra na dłoniach i piętach. Kremy dopiero zaczęliśmy używać i oby pomogły.



Poza tym moją kolekcję plastikowych szczotek do kręconych włosów wzbogacił kompaktowy Tangle Angel. Bardziej anielski od demonicznego, czarnego braciszka na długiej rączce. Ale od spodu jest wściekle różowy, więc nie wiem, czy taki znów anielski…

Poza tym kupiłam gąbkę konjac, pęsety i pędzel, bo tego nigdy za wiele…


Skusiłam się na zimowy zestaw Yope, ale spodziewałam się innego zapachu. Poza tym kosmetyki są OK, ale wolę inne linie tej marki. Wpis o tym zestawie już się pojawił – tutaj.



Koreański żel aloesowy znam i lubię od dawna, aczkolwiek chyba nie pisałam tu o nim, co trzeba będzie nadrobić…



Znalazłam jeszcze żel z NMF. Lubię ten składnik w kosmetykach, ale żel na razie czeka, bo takich żeli i innych substancji mam teraz pootwierane całe mnóstwo.



I jeszcze taki kosmetyk koreański - „Power 10 Formula LI Effector” It’s Skin. Zakupiony spontanicznie, pod wpływem recenzji, której autorka twierdziła, że świetnie nawilża i rozjaśnia przebarwienia. Zobaczymy!



On też czeka, aż wykończę trochę pootwieranych serów, ampułek, itp.

I jeszcze ten zestaw, który nowością był u mnie dawno temu, a nawet zużyłam go już bardzo dawno.



Wtedy też wszystko opisałam, sfotografowałam, tylko... wpisu nie zamieściłam. Ale nadrobię to w najbliższych dniach – obiecuję!


Ciekawa jestem, co nowego przybyło u Was? I czy znacie któreś z tych kosmetyków?



8 komentarzy:

  1. Sporo tego! Musze i ja w końcu wybrać się do TKMaxxa, bo dawno już nie byłam 😉

    OdpowiedzUsuń
  2. wszystkie te nowości sąmega ciekawe :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaciekawiła mnie pomadka do ust. Czekam na recenzję. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Też jestem ciekawa tego kremu z Lirene, za to na zestaw Kneipp poluję od dawna.

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam kosmetyki Yope, reszty nie miałam okazji testować.

    OdpowiedzUsuń