Make Me Bio – Almond Scrub

Peeling do twarzy to kosmetyk często niedoceniany, choć przecież ważny. Można dbać o twarz, wcierać w nią kremy i pracować nad makijażem, a efekt i tak może zostać zepsuty przez tzw. „suche skórki”.


Najprostszy sposób uporania się z nimi, to właśnie peeling (i jeszcze nawilżanie skóry). Kiedy jednak ma się skórę wrażliwą i skłonną do pękających naczyniek, trzeba szukać delikatnych i łagodnych peelingów. Te bardziej agresywne mogą bardziej zaszkodzić skórze niż jej pomóc. „Almond Scrub” czyli peeling migdałowy ma w nazwie słowo „delikatny”, co sprawiło, że się nim zainteresowałam.

Trafił do mnie ze sklepu Cuda.pl wraz z farbą Logony (o której pisałam tutaj) i początkowo wahałam się, pomiędzy nim a pudrem myjącym Make Me Bio, który wydawał mi się podobnym kosmetykiem. Miałam też ochotę wypróbować coś z tej marki, która intrygowała mnie od pewnego czasu. Widziałam jak zdobywa popularność i dobre opinie na blogach, gdzie chwalone są składy kosmetyków.


Zdecydowałam się zacząć od peelingu, bo migdały w jego składzie skojarzyły mi się z pastą migdałową do mycia i moim ulubionym kosmetykiem z Lush - „Angels on Bare Skin”, którego dawno już nie miałam i stęskniłam się za nim. Spodziewałam się czegoś podobnego – pasty myjącej na bazie mielonych migdałów, więc zdziwiłam się, gdy zawartość słoika okazała się sypka.

Kosmetyk ma postać proszku. Przed każdym użyciem odsypujemy niewielką ilość i mieszamy z wodą (można też z mlekiem) na dłoni do uzyskania konsystencji pasty. Dopiero wtedy myjemy nim twarz, masując ją lekko, by usunąć martwe komórki naskórka.

Mieszanie proszku z wodą przedłuża trochę czas mycia, ale ta forma kosmetyku ma swoje plusy. Dzięki temu jest bardziej wydajny i mniej podatny na rozwój drobnoustrojów, dzięki czemu nie potrzebuje wiele substancji konserwujących.

Peeling polecany jest do każdego rodzaju skóry, szczególnie dla cery suchej i wrażliwej czyli takiej, jak moja.


Przyjrzyjmy się jeszcze składowi. Jest w nim owies, znany wielu z nas z czasów młodzieńczych zmagań z wypryskami. Owies działa przeciwzapalnie i oczyszczająco, dzięki czemu wspomaga walkę z trądzikiem i łagodzi podrażnienia. Ponadto zmiękcza i nawilża skórę.

Olej ze słodkich migdałów ma działanie nawilżające i ujędrniające, więcej o jego właściwościach możecie poczytać w tym wpisie.

Jest też olej (i jeśli dobrze rozumiem pestki) słonecznika. Olej ten jest niekomedogenny,  działa antyoksydacyjnie i przeciwzapalnie. Wzmacnia naturalną barierę ochronną skóry, regeneruje ją i nawilża. Z kolei biała glinka ma właściwości oczyszczające, ściągające i odżywia skórę dzięki zawartości minerałów.


Trochę się przestraszyłam ostatniego składnika, który umknął mi, gdy sprawdzałam skład kosmetyku w sklepie – cynamonu. Pamiętam, że kilka lat temu dodałam go do henny i wkrótce musiałam ją zmyć, bo skóra zaczęła mnie swędzieć – uznałam więc, że cynamon źle na mnie działa.

Zaczęłam więc używać peeling ostrożnie i z obawami, ale okazały się one bezpodstawne. Peeling w żaden sposób nie podrażnił mi skóry. Podejrzewam więc, że może to być kwestia stężenia. Do henny dosypałam wtedy dość sporo cynamonu, tutaj jest go niewiele (znalazł się na końcu składu). Cynamon działa antybakteryjnie, ujędrniająco i pobudza krążenie.

Peeling rzeczywiście jest delikatny. Nie powoduje podrażnień, nie drapie. Usuwa „suche skórki” i pozostawia skórę miękką i oczyszczoną.


Stosuję go z wodą (nie próbowałam mieszać go z mlekiem, bo od dawna nie mam w domu mleka). Wcześniej usuwam makijaż i myję twarz żelem lub kremem myjącym. Następnie tonizuję skórę i nakładam krem albo olej.

Zdarzało mi się też używać peelingu przed nałożeniem makijażu, gdy widziałam jakieś nowo powstałe „suche skórki”. Peeling jest łagodny, a skóra po jego użyciu nie jest zaczerwieniona. Nie wymaga więc odczekiwania. Można od razu nakładać krem i makijaż, na świeżą i wygładzoną skórę.

Skład:
Avena Sativa (Owies) Flour*, Prunus Amygdalus Dulcis (Słodkie Migdały) Meal*, Helianthus Annuus (Słonecznik) Meal*, Kaolin (Biała Glinka), Cinnamomum Cassia Bark (Cynamon)*   *z upraw organicznych

Jestem zadowolona z tego kosmetyku i mogę go polecić. 

Znacie ten kosmetyk? Jakie są Wasze ulubione peelingi?


17 komentarzy:

  1. Wydaje się bardzo fajny, choć nie każdemu pewnie będzie się chciało mieszać sobie :P. Ja miałam ich puder myjący i miło go wspominam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawa jestem tego pudru. :-)

      A mieszanie kosmetyków lubię. :-)

      No i ta forma daje możliwość decydowania z czym go zmieszać i kosmetyk się nie psuje.

      Usuń
  2. Jeszcze nic z tej firmy nie miałam. Jeszcze ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Taki peeling zdecydowanie by mi się przydał :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Taki peeling można spokojnie samemu w domu zrobić, jednak na pewno marka ma dobrze opracowane proporcje. Mnie też kiedyś cynamon uczulił i to paskudnie dlatego na niego uważam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu jest tak mała ilość, że można być spokojnym. :-)

      Usuń
  5. nie znam tego peelingu, ale nie wykluczam poznannia w przyszłości :)

    OdpowiedzUsuń
  6. On nie działa na zasadzie typowego ścierania, tylko takiego gumowania skóry 😀😀😀 był delikatny, ale lubiłam, pomimo że wolę mocne zdzieraki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja do twarzy w ogóle ich nie używam. :-) Dla mnie są za mocne nawet do rąk (np. te korundowe hardkory ;-))

      Usuń
  7. Wolę bardziej konkretne zdzieraki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja ich unikam jak ognia. Zwłaszcza, jeśli chodzi o skórę twarzy :-)

      Usuń
  8. Ciekawa forma tego proszku :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dla mnie był okrutnie upierdliwy w stosowaniu i aż zbyt łagodny :)

    OdpowiedzUsuń