To będzie opinia o kremie do twarzy o pojemności 15 ml. Tak, tak, oceniam miniaturkę. Bo ta miniaturka wystarczyła mi na ponad dwa miesiące niemal codziennego używania.
Tak więc, na dzień dobry wysoka nota za wydajność. Krem jest bardzo treściwy i konkretny. Porządny tłuścioch, jaki lubi skóra sucha i dojrzała.
Seria „Happy Aging” przeznaczona jest właśnie do takiej. Stąd w składzie przede wszystkim oleje: z awokado, pestek winogron, owoców granatu i rokitnika. Według producenta odżywiają, nawilżają i wzmacniają skórę, równocześnie chroniąc ją przed szkodliwym wpływem czynników zewnętrznych.
Kosmetyk zawiera także wyciągi z marchwi, lilii wodnej i andyjskiego ziela vilcacory, które wspierają regenerację i naturalną równowagę skóry, dzięki czemu staje się ona elastyczna i odzyskuje zdrowy wygląd.
Składniki pochodzą z surowców naturalnych, pozyskiwanych z kontrolowanych upraw biologicznych oraz kontraktowanych przez Demeter. 66-90% składników kosmetyku pochodzi z upraw certyfikowanych przez Demeter.
Kosmetyki marki Martina Gebhardt nie są testowane na zwierzętach i są wegetariańskie (nie zawierają składników z martwych zwierząt). Nie zawierają także olejów mineralnych, parabenów, silikonów, syntetycznych środków barwiących, zapachowych czy konserwujących.
Producent zaleca stosowanie go na dzień, a nocą pozostawianie skóry czystej. Czyli to, co znane jest na blogach jako „bezkremowe noce”. Osobiście popieram to podejście i lubię kremy, które zastosowane rano nawilżają skórę na tyle, że wieczorem można pójść spać nie stosując niczego na noc i dać skórze także odpocząć.
Tak właśnie robiłam i krem świetnie się sprawdził. W dodatku w czasie lata, które obfitowało w upały, słońce i suche powietrze.
Krem jest tłusty, więc skóra zaraz po nałożeniu go błyszczy nieco. Pod makijaż nakładałam cieńszą warstwę i dawałam mu dużo czasu na wchłonięcie. Jeśli nie miałam na to czasu, sięgałam po lżejszy krem (to jednak zdarzało się rzadko). Tego najchętniej używałam go w dni, kiedy nie malowałam się w ogóle – brak konieczności codziennego makijażu to wielki plus . ;-)
Podobał mi się też zapach, choć pewnie nie każdemu odpowiadałby. Jest wyjątkowo intensywny i trwały. Kiedy pierwszy raz go powąchałam, obawiałam się, że może podrażnić i zrobiłam nawet próbę na początek. Jednak nic takiego się ie stało. Zapach dla mnie jest przyjemny – ma wyczuwalną „różano-miodową” nutę olejku róży damasceńskiej, który bardzo lubię, jednak, jeśli ktoś nie przepada za różanymi woniami, powinien wziąć pod uwagę, że ten krem właśnie tak pachnie.
To był mój pierwszy kosmetyk marki Martina Gebhardt i sprawił, że chcę poznać więcej. Na pewno sprawię sobie jeszcze pełnowymiarowe opakowanie tego kremu. Ciekawią mnie też inne kosmetyki z tej serii.
Polecam szczególnie tym, które mają dojrzałą i / lub suchą skórę i chciałyby ją odżywić.
Skład:
woda, oliwa z oliwek°, olej z awokado*, lanolina, wosk pszczeli°, masło shea*, masło kakaowe°, olej z pestek winogron*, olej z owocu granatu*, olej rokitnikowy*, olej z korzenia marchwi°, wyciąg z vilcacory, wyciąg z lilii wodnej, hydrolat kwiatów róży damasceńskiej°, tokoferol, esencja spagiryczna (z korzenia vilcacory, złota, srebra, siarki), zapach (kompozycja naturalnych olejków eterycznych)*, cytral**, salicylan benzylu**, geraniol**, farnezol**, linalol**, benzoesan benzylu**, limonen**.
° składniki pochodzące z upraw kontraktowanych przez Demeter
* składniki pochodzące z kontrolowanych upraw biologicznych
** komponenty naturalnych olejków eterycznych
Krem odkryłam dzięki Łucji z Agulkowego Pola (Dziękuję!!! :-)).
Można go kupić w sklepie Green Line. (Z tego, co widzę, w sklepie trwa właśnie przerwa urlopowa i na wszystkie produkty jest rabat 5% - to może przydać się tym, którzy planują zrobić tam zakupy.)
Ta firma ma genialny krem pod ozy, jak pozbędę się zapasów ;) to zamierzam go kupić.
OdpowiedzUsuń*oczy
UsuńPotwierdzam :)
UsuńKrem pod oczy z avocado bardzo fajny!
A tego kremu happy aging mam próbkę, muszę ją odkopać...
Mam cerę suchą, skład mi się podoba - wypróbuję go jak tylko zakończę ten który obecnie używam :)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz też słyszę o bezkremowych nocach ;-)
świetna nazwa a marka mi nie znana :O
OdpowiedzUsuńwciągam na listę 'muszę kupić' :D
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy produkt :) Pierwszy raz go widzę i firmy także nie znam :)
OdpowiedzUsuńwow skład jest rewelacyjny :) wart bliższego przyjrzenia się marce
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie wygląda produkt. Ja jestem w ogóle zwolenniczką kosmetyków naturalnych, wiec duży plus!:)
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze niczego z tej marki ale czytałam już tyle pozytywnych recenzji tych produktów, że ich osobiste poznanie to pewnie tylko kwestia czasu :)
OdpowiedzUsuńSkład bajeczny, ale nie dla mojej skóry, niestety :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia Uno :)
Naszpikowany samymi dobrodziejstwami :)
OdpowiedzUsuńKolejna marka do poznania. Wiele już czytałam na temat ich kosmetyków. Super, że się u Ciebie sprawdził.
OdpowiedzUsuńFirmę Martina Gebhardt znam. Jednak kosmetyki tej firmy nie dla mnie. Super, że Tobie krem służy.
OdpowiedzUsuńPrawdę mówiąc pierwszy raz w ogóle słyszę o tej firmie, więc muszę uwierzyć na słowo, że krem jest godzien uwagi. :)
OdpowiedzUsuńja kocham naturalne kremy , czasem tylko skóra jest przeładowana, ale zazwyczaj poje je jak gąbka, jednak po drogeryjnej pielęgnacji nie widziałam aż takich efektów , fajny ten krem , na martine gebhardt też miałam już chęć ale chyba inną wersję, choć ta może sie przydać na zimę i dobrze że mają te pojemności małe
OdpowiedzUsuńto coś dla mnie
OdpowiedzUsuńPrzydałby mi się taki kremik...:-)
OdpowiedzUsuńopis bardzo przyjemny w odbiorze:) mam nadzieje, ze i krem podobnie, bo ten na pewno kupie, gdy skoncze moj Deep Moisture Cream z Madary.
OdpowiedzUsuńSkład ma piękny, ale dla mnie na dzień byłby raczej za tłusty, ale na noc jak znalazł. :)
OdpowiedzUsuńOOooo... zapachowy krem do twarzy? Musi być bardzo ciekawy. No i ta wydajność!
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o firmie, muszę zgłebić temat ;)
OdpowiedzUsuńCena odrobinę mnie onieśmiela, ale szukam własnie jakiegoś cudu,ostatniej deski ratunku czy koła ratunkowego na moją osłabioną cerę, może więc warto zainwestować.
OdpowiedzUsuńPrzydałby się dla mojej mamy.
OdpowiedzUsuń