Tusz do rzęs to obok podkładu mineralnego najczęściej używany przeze mnie kosmetyk do makijażu.
Ale znaleźć dobry tusz do rzęs nie tak łatwo. Jestem wymagająca, jeśli o to chodzi i w ciągu wielu lat znalazłam dosłownie kilka tuszów, z których byłam zadowolona.
Jak wiecie, najbardziej lubię kosmetyki naturalne, ale znalezienie dobrego tuszu naturalnego przypomina mi szukanie igły w stogu siana. Więc wypróbowuję także takie mniej naturalne. Dbam jednak o to, żeby były cruelty free.
Z tym tuszem jest jeszcze taka historia, że nigdy go nie kupiłam tak dla niego samego, ale kilka razy dostałam ten tusz w „formacie podróżnym”. Raz od Moniki z Bloga Moniszona, a potem 2 albo 3 razy dostawałam go jako gratis przy okazji zakupów. I taki sam „format podróżny” stanowił część tego zestawu Too Faced.
„Format podróżny” tuszu do rzęs, czasem bywa nazywany próbką, ale tu bym dyskutowała. Nie śmiałabym recenzować próbki czegokolwiek i zdarzyło mi się kiedyś tłumaczyć firmie, której odmówiłam współpracy, że próbka-saszetka kremu to trochę za mało, by go zrecenzować.
Ale taki mniejszy tusz do rzęs to inna sprawa niż saszetka z 1 mililitrem kremu. Taka miniaturka zawiera 4,8 ml, podczas gdy pełne opakowanie to 8 ml. Więc to trochę tak, jakby zamiast 50 ml kremu, dostać 30 ml. Tyle wystarczy, by napisać recenzję, są przecież kremy, które mają taką objętość.
„Format podróżny” wystarcza mi na 2-3 miesiące stosowania. Wystarczyłaby może na więcej, ale mam wrażliwe oczy i często wymieniam tusze. Więc taka objętość tuszu jest dla mnie pod tym względem idealnym rozwiązaniem.
Nie zauważyłam, aby z powodu objętości miniaturka tego tuszu np. szybko zaczynała wysychać. Myślę, że takie wysychanie wiąże się raczej z wtłaczaniem do środka powietrza, co robi wiele z nas, zanim zacznie zwracać uwagę, by tego nie robić.
Tusz ma dobre opinie. No i jeszcze marketingowcy Too Faced pojechali z nazwą. Jakie to właściwości ma tusz, który jest lepszy niż seks? (I co ma piernik do wiatraka? ;-))
Kosmetyk ma ciekawą szczoteczkę - dużą. Jeśli chodzi o szczoteczki nie mam faworytów i chętnie wypróbowuję różne ich kształty. Ten jest dość dobry, jeśli chodzi o docieranie do kącika oka.
Nałożony z umiarem tusz daje naturalny efekt, rzęsy są podkreślone, wydają się dłuższe, a przy tym wyglądają naturalnie. Nakładając kolejną warstwę można uzyskać mocniejsze podkreślenie rzęs, takie niemal „dramatyczne”, jednak rzęsy są wtedy lekko sklejone, co już mi się nie podoba.
Mimo to tusz nałożony dwukrotnie (z tym „dramatycznym” efektem) ładnie wychodzi na zdjęciach. Widać go, a raczej lepiej widać rzęsy, co nie każdy tusz potrafi zapewnić, ale potrafi to większość tuszów, które mocno podkreślają rzęsy.
Producent poleca aplikować go nawet trzykrotnie, ale to już dla mnie jest przesada. Owszem, rzęsy robią się wręcz „teatralne”, ale są też pozlepiane. Bardziej też widać inne wady tuszu, którymi są odbijanie się na górnej powiece i rozmazywanie.
Tak, niestety, zdecydowanie nie podoba mi się to, że tusz w deszczowy dzień się rozmazuje i to nie u osoby, która moknie bez parasola... I choć wydaje się, że szybko zasycha, zawsze odbija się mi na górnej powiece.
Dla mnie ta skłonność do rozmazywania i odbijania są na tyle dużą wadą, że nie zdecydowałam się na zakup pełnego opakowania, ani „formatu podróżnego” samego w sobie. Te, które dostałam, zużywałam wtedy, kiedy nie zależało mi bardzo na tym, aby na pewno nie mieć nie rozmazanego makijażu. Albo do zdjęć ;-)
Lepszy niż seks? No cóż... może zależy od jakości życia seksualnego? ;-)
Znacie ten tusz? Co myślicie o takich nazwach? Sądzicie, że wymyślają je po to, by „tanio” przyciągnąć uwagę?
Bardzo lubiłam ten tusz, ale wolę Sumptuose Extreme Estee Lauder. Ostatnio najczęściej właśnie używam miniaturki :)
OdpowiedzUsuńZ nazwą faktycznie trochę ich poniosło, choć myślę, że przez to jakiś procent dodatkowych osób go zauważyło i zapamiętało, a o to pewnie chodziło :). Co do samego produktu, to jego wady go skreślają i faktycznie znaleźć dobry tusz z fajnym składem graniczy z cudem. Ja miałam jeden, przez te lata, który naprawdę mi się podobał :)
OdpowiedzUsuńPokaż następnym razem jaki efekt daje tusz :) Post byłby wtedy bardziej rzetelny :)
OdpowiedzUsuńA odpowiadając na pytanie : uwielbiam takie nazwy kosmetyków, bo są łatwiejsze do zapamiętania. Nazwa w tym przypadku dość mocna, ale za to od razu wiadomo o jaki tusz chodzi :)
Takie miniaturki są fajne bo mam wrażenie, ze właśnie zużyjemy go zanim zdąży nam wyschnąć :D Nazwa mi sie podoba :d Jest chwytliwa i takie kosmetyki częsciej się zapamiętuje :)
OdpowiedzUsuńZ tej nazwy właśnie się dużo osób śmieje, że chyba producent nie wie co to dobry sex :D Ja sama go nie miałam, ale raczej czytam mieszane opinie na jego temat :)
OdpowiedzUsuńNazwa oczywiście tylko dla przyciągnięcia uwagi. Cóż zrobić.
OdpowiedzUsuńJa go jeszcze nie poznałam, za to kupiłam kiedyś DAMN.. coś tam z Too Faced dla chrześnicy męża i była nim zachwycona.
Zawsze chciałam wypróbować ten tusz, bo tyle się o nim mówi... Ale jeśli się rozmazuje to nie wiem, czy się polubimy :( Dobrze, że są miniaturki to przynajmniej jak bardzo mnie najdzie ochota nie wydam od razu dużo kasy na coś, co może mi się nie spodobać :D
OdpowiedzUsuńNoszę soczewki i czasem łzawią mnie oczy, coś mnie zaswędzi podrapię się, obawiam się, że ten tusz mocno by się u mnie rozmazywał :( I nie lubię gdy tusz odbija się na górnej powiece
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam tak drogiego tuszu.
OdpowiedzUsuńLubilam ten tusz ;D
OdpowiedzUsuńTusz znam tylko z nazwy, która moim zdaniem jest wyjątkowo nie trafiona. Potrzeby zakupu nie odczuwam.
OdpowiedzUsuńThank you for sharing your thoughts on this. It's a shame this didn't work well for you. When I've tried the Better Than Sex mascara, I've had positive experiences with it, but there are certainly better mascaras out there to choose from!
OdpowiedzUsuńthe creation of beauty is art.
Nie pamiętam kiedy ostatnio malowałam oczy tuszem :D
OdpowiedzUsuńOdstawiłam, bo z każdym miałam taki problem jak Ty opisujesz przy tym a moje rzęsy pociągnięte tuszem wyglądają podobnie jak bez tuszu, bo... są czarne i skierowane w dół xD
Ja jestem wierna Lash Sensational z Maybelline :D
OdpowiedzUsuńKurde szkoda, że nie pokazałaś go na rzęsach bo w sumie nie do końca wyobrażam sobie ten efekt. Bardzo nie lubię tuszy, które się odbijają na górnej powiece i rozmazują od deszczu...
OdpowiedzUsuń