Miał być jeden wpis o cieniu „Soul Sister” i naturalnej kredce do oczu od Lily Lolo, ale kiedy zaczęłam robić zdjęcia – poniosło mnie i wyszło ich tyle, że wpisy będą dwa.
Polubiłam trzy cienie Lily Lolo, które mam od zeszłego roku: „Khaki Sparkle” (mój faworyt), „Cosmopolitan” i „Pink Champagne”. Poszukiwałam średniego brązu, który będzie się dobrze komponował z tymi pozostałymi. Chciałam też, żeby był to raczej „spokojny” cień, nadający się do dziennego makijażu.
Po obejrzeniu zdjęć na blogach, zdecydowałam się na „Soul Sisters”. W dużej mierze dlatego, że to cień, którym można zrobić makijaż, który wygląda, jakby powstał przy użyciu kilku cieni. Dzięki połyskowi i drobinkom światło różnie załamuje się na skórze, co daje ciekawy efekt.
„Soul Sister” to przybrudzony brąz ze szczyptą złota. Ma bardzo delikatne drobinki (widoczne głównie w sztucznym świetle) i jest mocno napigmentowany. Rzeczywiście dobrze komponuje się z cieniami „Khaki Sparkle” i „Cosmopolitan”.
Na zdjęciach widzicie ten cień nałożony na sucho i bez bazy (po lewej stronie) oraz na bazie Lily Lolo „Eye Primer” (po prawej stronie). Baza bardzo wzmacnia kolor.
Drobinki są widoczne w sztucznym świetle, w świetle dziennym pozostaje subtelny połysk.
Jak wszystkie cienie Lily Lolo, zamknięty jest w bardzo wygodnym opakowaniu z zamykanym sitkiem, dzięki któremu można bez problemu zabierać go ze sobą na wyjazdy.
Pojawiły się wątpliwości, co do składów kosmetyków Lily Lolo, które obecnie różnią się na stronach oraz na opakowaniach. W nowych opakowaniach na papierowych pudełkach, rzeczywiście wymieniono znacznie więcej składników, niż na stronach internetowych firmy Lily Lolo i sklepów sprzedających te kosmetyki.
Na przykład stronie producenta i sklepów, skład „Soul Sister” jest krótki: Mika, tlenki żelaza, dwutlenek tytanu. Według informacji na opakowaniu, zawiera mikę oraz może zawierać kilka innych substancji. Są to substancje występujące także w innych kosmetykach mineralnych – głównie barwniki: ultramaryny, zieleń chromowa i błękit pruski oraz dwutlenek tytanu i proszek aluminium.
Aby rozwiać te wątpliwości porównałam opakowania dwóch różnych cieni Lily Lolo: „Soul Sister” i „Cream Soda”. Odcienie są dosyć różne, a skład na papierowych pudełkach - taki sam: mika +/- pozostałe substancje. Myślę, więc, że jest to właśnie „może zawierać”, które różni się w przypadku określonych kolorów.
Aktualizacja: porozumiałam się z polskim dystrybutorem Lily Lolo - Costasy.pl i tak właśnie jest. Informacja na pudełku dotyczy wszystkich cieni. Skład poszczególnych kolorów jest dostępny na stronie.
Aktualizacja: porozumiałam się z polskim dystrybutorem Lily Lolo - Costasy.pl i tak właśnie jest. Informacja na pudełku dotyczy wszystkich cieni. Skład poszczególnych kolorów jest dostępny na stronie.
Nie jestem chemiczką, ale składy tych kosmetyków wydają mi się dobre i godne polecenia dla osób unikających potencjalnie niebezpiecznych dla nich substancji. Kosmetyki Lily Lolo nie zawierają nanocząsteczek, tlenochlorku bizmutu, sztucznych substancji zapachowych, syntetycznych barwników, substancji ropopochodnych, oraz parabenów.
Nie były testowane na zwierzętach, a większość (np. cień „Soul Sister”) jest wegańska. Cień pochodzi ze sklepu Costasy.pl.
Wiem, że czekacie na wpis o pędzlu Super Kabuki, ale chciałyście zobaczyć zdjęcia, porównujące ten pędzel z innymi znanymi pędzlami tego typu, więc zrobię je i dopiero pokażę, dobrze? ;-)
Jakie piękne zdjęcia! Ty je zrobiłaś, czy wzięłaś skądś? Nie znam tej firmy, ale już mi się podoba.
OdpowiedzUsuńBez przesady. Szanujace się blogerki nie kradną zdjęć.
UsuńSam cień super ale tylko z bazą. Bez widać mierny efekt
Dokładnie tak, jak napisała Kaś! :-)
UsuńZdjęcia podpisane "Hedonizm & Eskapizm" są moje.
Jeśli zamieszczam inne, to za zgodą właścicieli praw. :-)
Aha, cień bez bazy nie jest słaby, jest delikatniejszy, ale jak dla mnie do dziennego makijażu - takiego bardziej naturalnego, jest super!
Usuńkolor misie podoba:)
OdpowiedzUsuńKolor faktycznie świetny. Ostatnio Lily Lolo ciągle chodzi mi po głowie, trochę się do tego przyczyniłaś, wiesz? :)
OdpowiedzUsuńA skoro chciałaś poczytać o arganowo-rokitnikowym kremiku z Gaia Creams, to zapraszam serdecznie:
http://jaskolcze-ziele.blogspot.com/2014/02/gaia-creams-wielopokoleniowy-kremi.html
Recenzja dawno już na blogu była, jakieś nieporozumienie nam się wkradło :)
Zarażam minerałoholizmem? ;-) Fajnie!
UsuńJuż idę poczytać o tym kremie!
Mnie chyba nie zarazisz, bo jakoś swoje cienie za bardzo kocham. Ale kolor bardzo mi się podoba, bardzo.
UsuńKolorek nie bardzo mój, ale zdjęcia śliczne :)
OdpowiedzUsuńkurcze szkoda, że taki ciepły ten kolor : c n o i martwi mnie ten efekt bez bazy..
OdpowiedzUsuńBez bazy nie jest źle, jest delikatnie i tak "w sam raz na co dzień".
UsuńBardzo ładny kolor ;) idealny dla każdej tęczówki ;)
OdpowiedzUsuńZ Twoim zdaniem na ten temat bardzo się liczę. :-)
UsuńŁadny kolor, ale mam już tyle brązów...
OdpowiedzUsuńBrązów nigdy za wiele!
UsuńFajny kolor jak dla mnie.
OdpowiedzUsuńNa bazie wygląda pięknie :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi się "podbity" bazą. Solo jest już gorzej ;)
OdpowiedzUsuńSolo też jest dobrze, jeśli wystarcza "spokojny, dzienny makijaż).
UsuńFenomenalny, aczkolwiek zgadzam się z dziewcznami, niezbedna jest baza, razem tworzą duet idealny
OdpowiedzUsuńZ bazą jest to cień idealny! Ma niesamowity kolor :)))
OdpowiedzUsuńPrzepiękny kolor - uwielbiam takie brązy!:)
OdpowiedzUsuńMam podwójny cień z tej firmy :). Muszę przyznać, że kolor na bazie jest cudny!
OdpowiedzUsuńbardzo ładny odcień, ale bez bazy ll mi się nie podoba... różnica z bazą i bez jest kolosalna!
OdpowiedzUsuńKolor ładny, nawet bardzo. Nie za bardzo lubię kupować pojedyncze cienie (no chyba, że do paletki z Inglota), ale dla LL mogłabym zrobić wyjątek. Już bardzo długo oglądam te cienie, kilka razy byłam na stronie z zamiarem kupienia, ale zawsze coś przeszkadzało.
OdpowiedzUsuńz bazą bardzo fajnie wygląda!!
OdpowiedzUsuńkolor bardzo mój lubię takie ciemno-złote tony:)
OdpowiedzUsuńCałkiem ładny kolor. Bez bazy wygląda słabiutko, ale już na primerze daje czadu :)
OdpowiedzUsuńKolor jest cudowny!
OdpowiedzUsuńAleza mną chodzą dwa inne _ Smoky Brown i Miami Taupe - chyba takie nazwy
śliczny kolor...ciekawi mnie, jak wygląda na powiece..potrzebuję takiego cienia wielowymiarowego i uniwersalnego
OdpowiedzUsuńMarzą mi się kosmetyki Lily Lolo :) Piękne zdjęcia zrobiłaś :)
OdpowiedzUsuńz bazą wygląda świetnie! :)
OdpowiedzUsuńAle słabizna bez bazy :-( Ja mam odcień Cream Soda i mimo, że to mat pigmentację solo ma świetną.
OdpowiedzUsuńCień ciekawy, moje odcienie ;) Jednak póki co jestem na etapie polubienia się z połyskującymi cieniami - póki co mat.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ania
http://kosmetykiwmoimswiecie.blogspot.dk/2014/10/loreal-true-match-collection-exclusive.html
Podobaja mi sie takie odcienie ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ładny odcień.
OdpowiedzUsuńJa zawszę używam bazy pod cienie ;) Chociaż szkoda,że bez bazy jest taki marny efekt.
OdpowiedzUsuńKolorek wydaje się być świetny. :)
OdpowiedzUsuńCzekam na post porównawczy z pędzlami!
Pozdrawiam.
ladne kolorki,cienie mineralne bardzo mnie ciekawia;)
OdpowiedzUsuńodcień ładniutki:)
OdpowiedzUsuńhehe ;D
UsuńŁadny kolorek :) Niestety, produkty Lily Lolo są dla mnie zbyt drogie ;/
OdpowiedzUsuńpiękny, ale z bazą wyglada o wiele korzystniej
OdpowiedzUsuńwypatrzałam na zdjeciach ,ze mają również piękny ciemny fiolet w swojej ofercie
Nawet kilka fioletów ciekawie wygląda.
UsuńMuszę to powiedzieć - piękne zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńKolory mi się podobają , uwielbiam brązy Nie bardzo tylko umiem się malować minerałkami choć i ja posiadam kilka na stanie:)
Dziękuję! :-)
UsuńJa umiem się malować niemal tylko minerałkami. :-)
Oj musze wziac sie w garsc kosmetycznie. Ten cien wyglada mi na dosc naturalny? Moze warto sie skusic. Pozdrawiam serdecznie Beata
OdpowiedzUsuńJest naturalny! :-)
UsuńSą tak pięknie przedstawione przez Ciebie że wyglądają bardzo zachęcająco :)
OdpowiedzUsuńZdjęcia są genialne. Nie mam jeszcze żadnego cienia z Lily Lolo, ale pewnie wkrótce się to zmieni. Kolor wygląda bardzo ładnie. No i ta baza robi robotę! Muszę się w nią zapatrzyć. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńŚwietny kolor:)
OdpowiedzUsuńMam i bardzo lubię. Idealny na całą powiekę do lekkiego, dziennego makijażu:). Najbardziej lubię w nim właśnie ten lekko złoty połsyk.
OdpowiedzUsuńDzięki m.in. Twoim zdjęciom zapragnęłam go mieć! :-)
UsuńWygląda bardzo ładnie, zwłaszcza z bazą :) ! Lubię takie odcienie, ponieważ idealnie pasują mi do oczu :)
OdpowiedzUsuńCałkiem przyjemny kolor, i ładne zdjecia :) Dla mnie zawsze jest za dużo proszku w sypkich cieniach. Przez 10 lat tego nie jestem w stanie zużyć, nawet gdybym malowała sie codziennie tym samym cieniem ;) Zdecydowanie wolałabym mniejsze zawartości za niższą cenę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Yenn
Ja niektóre mineralne cienie mam już 5-ty rok ;-) Nawet te, których używam niemal codziennie nie chcą się skończyć! :-)
Usuńładnie pokazałaś cienie:D
OdpowiedzUsuńprzestraszyłaś mnie pierwej z tym składem, ale dobrze, że już wszystko jasne:)
:*
Na sprawę tego składu zwróciła mi uwagę czytelniczka bloga, która napisała mi długi mail i sprawiła, że zgłębiłam temat. :-)
Usuń