Poznaliśmy się całkiem niedawno i... cóż... miłości z tego chyba jednak nie będzie. Trzeba jednak przyznać, że ma coś w sobie.
Lubię „bibliotekę zapachową Demeter”, choć poznałam tylko niewielką jej część i nie wszystkim, co poznałam chciałabym pachnieć. Podoba mi się jednak idea „zapachowej biblioteki”. Pomysł odtwarzania zapachów i zamykania ich w buteleczki jest fascynujący.
Zapachy to przecież wspomnienia. Dotyczy to nie tylko perfum, ale wszystkiego wokół nas, co roztacza woń, którą odbieramy, łączymy z innymi wrażeniami i emocjami, a potem właśnie zapach przypomina nam te chwile.
„Clover” miał być „skalisty, bogaty, głęboki i zielony” jako hołd złożony irlandzkiej prowincji. Liść koniczyny jest symbolem tego kraju, a ja bardzo lubię Irlandię, koniczynę oraz wszelkie zapachy zielone, bogate i głębokie.
Zapowiadał się ciekawie. Na tyle ciekawie, że postanowiłam go poznać, gdy tylko po raz pierwszy przeczytałam opis.
Trafiłam na dobrą cenę, kliknęłam w ciemno (bardzo rzadko to robię – i zwykle żałuję) i... ciągle nie wiem, co myśleć.
To zapach bardzo w stylu Demeter. Z serii „Demeter wali kawę na ławę”. Nie mówię, że to źle: dosłowność i dokładne odwzorowanie zapachów to wielka zaleta „zapachowej biblioteki”.
Sęk w tym, że choć „Clover” jest ciekawy, nie bardzo wiem, do czego go stosować. „Do siebie”? Niewątpliwie pachniałabym intrygująco. Sprawdzałam... Intrygująco, do tego stopnia, że nie przełamałam się jeszcze, aby gdzieś wyjść tak pachnąc. ;-)
„Clover” rzeczywiście jest bardzo zielony, koniczynowy i łąkowy. I jeszcze podeszczowy – w Irlandii przecież co chwilę pada. Poza koniczyną i zielenią, czuć w nim więc jeszcze powietrze po deszczu i parującą, mokrą ziemię.
To rzeczywiście daje wyobrażenie o irlandzkiej prowincji i klimacie, choć takie zapachy można wyczuć i na polskiej prowincji, idąc zieloną łąką po deszczu. Są one bardzo przyjemne (w moim odbiorze), kiedy idzie się tą łąką. Natomiast trudno taką łąką pachnieć.
„Clover” przypomina mi dwie inne pozycje z zapachowej biblioteki Demeter: „Rain” i „Thunderstorm”. O ile „Rain” jeszcze mogłabym pachnieć, o tyle „Thunderstorm” w roli „mojego” zapachu mnie przerasta.
„Clover” na szczęście jest bardziej podobny do „Rain”, od „Thunderstorm” jest znacznie mniej „ziemisty”. Czuć w nim „ziemię”, ale na pewno nie tak mocno, jak w „Thunderstorm”, który to zapach wielu osobom kojarzy się z mokrą ziemią.
Z „deszczowych” zapachów Demeter zdecydowanie wolę „Rain”, gdzie bardziej niż mokrą ziemię czuć właśnie sam deszcz: wodę, ozon i mokre rośliny. Dodajmy do tego koniczynę, trawę i zielone liście – i mamy „Clover”. Wiosenno-letnią przechadzkę po łące w deszczowy dzień, zamkniętą w butelce. Pytanie: co z nią robić? ;-)
Dodam jeszcze, że zapach jest jak na wodę kolońską bardzo intensywny i (przynajmniej na mnie) długo się utrzymuje.
Zdarzały Wam się takie trudne relacje z zapachami? Kupujecie je czasem „w ciemno”?
W sumie to ciekawa jestem, jak pachną te perfumy ;)
OdpowiedzUsuńWłaściwie trudno je porównać do jakichś "ogólnodostępnych"...
UsuńNo wiesz co, zaintrygowałaś mnie tym postem, że mam ochotę sprowadzić jak pachnie, bo nie umiem sobie tego wyobrazić .. :)
OdpowiedzUsuńTo jest trudne.
Usuńteż jestem ciekawa jak pachnie :D od niedawna obracam się w świecie perfum i szukam idealnego zapachu dla siebie :)
OdpowiedzUsuńTo wciąga... ;-)
UsuńCiekawy opis zapachu.. ja kupuje pachnidła wyłącznie po wczesnieszym spotkaniu z testerem, czyli nie w ciemno.
OdpowiedzUsuńJa też tak wolę, ale nie zawsze jest to możliwe. Nigdy nie spotkałam się z testerami Demeter.
UsuńZawsze można zamówić odlewki Demeter na http://www.odlewkiperfum.pl/
UsuńDzięki Twojemu wpisowi zamówię próbki niektórych zapachów - wydają mi się intrygujące.:)
Nigdy nie zdarzyło mi się kupić perfum w ciemno; zazwyczaj sięgam po te porządniejsze pozycje kierowana jakością, wytrzymałością i wydajnością. Nie kupuję ich często, ludzie lubią mi je prezentować, dlatego mam ułatwione zadanie ;) Myślę, że z czasem gust i preferencje wyrabiają się na tyle, że często i gęsto sięgamy po sprawdzone pozycje kilka razy z rzędu ;)
OdpowiedzUsuńMoje wyrabianie gustu idzie w innym kierunku: apetyt na poznawanie nowych zapachów wzrasta mi w miarę "jedzenia" czyli poznawania kolejnych.
UsuńPerfumy, które dostaję w prezencie prawie zawsze mi nie pasują i oddaję je innej osobie.
Ta zieleń kojarzy mi się z czymś przyjemnym :)
OdpowiedzUsuńOj coś czuję, że polubiłabym się z tym zapachem...:-)
OdpowiedzUsuńciekawe czy mi by przypadły do gustu :)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się idea zapachów Demeter i najchętniej obwąchałabym dokładnie każdy zapach:). Miałam tylko Dirt - był świetny, choć do noszenia przedziwny, bo pachniał mokrą ziemią. Czuję, że Clover to też mój gust:).
OdpowiedzUsuńGdzie polujesz na zapachy Demeter:)?
Mnie si tez bardzo podoba. "Dirt" mnie przerósł. :-)
UsuńCiekawa jestem, czy podobałby Ci się "Clover" i "Thunderstorm"? To bardzo ziemiste zapachy.
Wydaje mi się, że "Clover" i tak jest dużo bardziej "noszalny" niż "Dirt".
Upolowałam go w polskiej perfumerii internetowej.
zastanawia mnie owa woń :D
OdpowiedzUsuńMnie też nie przestaje zastanawiać, choć mam ją... dłuuugo...
UsuńOoo.. Nie znam. Rain i Thunderstorm znam. Z zielonych Demeterków najbardziej lubię New Zealand, ale ogólnie mam podobne wrażenie - że ta ich zielona mokrość jest jakaś taka redundantna. Mimo to do samej koncepcji biblioteki stosunek mam jak najbardziej pozytywny. :)
OdpowiedzUsuńNo to poznasz!
Usuń(O! Mam coś, czego nie ma Sabbath! Aaa! :-))
Trafne określenie "mokrości". Ja nie znam "New Zealand", ale jesteś drugą osobą, która go lubi, więc może tym się powinnam zainteresować? Też lubię tę bibliotekę. Chętnie bym taką odwiedzała i poznawała nowe zapachy. Szkoda, że nigdzie nie są dostępne stacjonarnie...
Z opisu wynika bardzo fajny zapach, nie ma co się wstydzić z nim wyjść :P.
OdpowiedzUsuńZawsze upewniam się co do zapachu, który zamierzam kupić. Czasami trwa to bardzo długo :)
OdpowiedzUsuńJa często też tak mam, ale nie zawsze jest taka możliwość.
UsuńNie lubię kupować w ciemno - prawie zawsze okazuje się to niedobrym pomysłem.
Zapach mokrej łąki, brzmi naprawdę intrygująco, z Twojego opisu sądzę, że też nie wyszłabym w tym do ludzi.
OdpowiedzUsuńpierwszy raz spotykam się z tymi perfumami, jestem ciekawa zapachu na żywo, szkoda, że przez komputer nie da się powąchać :)
OdpowiedzUsuńStraszna szkoda, chciałabym móc przesyłać tak zapachy!
Usuńpierwsyz raz spotykam się, podobnie jak koleżanka wyżej, z tymi perfumami. Chhiałabym powąchać 0 jestem ciekawa.
OdpowiedzUsuńNiestety nie da się oddać zapachu przez internet ;-(
UsuńRównież jestem ciekawa zapachu !
OdpowiedzUsuńhttp://pmsniszczy.blogspot.com/ zapraszam! :)
Marka Demeter od jakiegoś czasu mnie fascynuje. Mam ochotę poznać bardzo dobrze ich ofertę. W jaki sposób zaopatrujesz się w ich perfumy? Przez truskawkę?
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się określenie "kawa na ławę", fajnie to ujęłaś :)
Czasami kupuję w ciemno, ale jeszcze się nie sparzyłam dotkliwie.Clover chętnie poznam bliżej, bo miałam kilka kropel Thunderstorm i na mnie pachniał nieźle. Tylko ta trwałość (a właściwie nietrwałość) :(
OdpowiedzUsuńPolubiłam :) I okazała się całkiem trwała :)
OdpowiedzUsuń