Miał być kolejny hedonistyczno-eskapistyczny wpis, ale los zdecydował inaczej... ;/
Byłam w drogerii, ale miałam niewiele czasu. Spodobał mi się ten kolor lakieru, więc sprawdziłam na leżącym obok wzorniku, jak wygląda "w praktyce" i wrzuciłam butelkę do koszyka. Dopiero w domu obejrzałam ją z bliska i zobaczyłam to...
Licho jedno wie, co otwieracz(ka) zrobił(a) po drodze. Nie zdziwiłabym się, gdyby pomalował(a) sobie pazury (lub co inksze).
Widziałam już kiedyś w drogerii nastolatki, które malowały sobie paznokcie na różnokolorowo stojącymi na półce lakierami, potem odstawiały je na półkę (z towarem, nie były to testery). Zwróciłam im nawet uwagę.
Zdarzyło mi się też stojąc na przystanku zobaczyć przez szybę innej drogerii, jak dorosłe, eleganckie kobiety otwierają i odkładają na półkę tusze do rzęs. Też nie testery. Nie kupiłabym tam tuszu.
Widziałam już kiedyś w drogerii nastolatki, które malowały sobie paznokcie na różnokolorowo stojącymi na półce lakierami, potem odstawiały je na półkę (z towarem, nie były to testery). Zwróciłam im nawet uwagę.
Zdarzyło mi się też stojąc na przystanku zobaczyć przez szybę innej drogerii, jak dorosłe, eleganckie kobiety otwierają i odkładają na półkę tusze do rzęs. Też nie testery. Nie kupiłabym tam tuszu.
Przecież w ten sposób skraca się trwałość takiego kosmetyku i wprowadza do środka powietrze, bakterie, kurz, itp. To wszystko sprawia, że w wielu produktach zaczynają zachodzić reakcje chemiczne, rozwijają się bakterie – zaczyna on tracić swoje właściwości. Z jakiegoś powodu na kosmetykach jest napisane jaka jest trwałość produktu od chwili otwarcia.
Lakier był zabezpieczony, co widać na załączonym obrazku. Co więcej: obok leżał wzornik. Nie sposób było go nie zauważyć. Przytwierdzony był do półki, więc nawet nie mógł spaść.
Mimo to "drogeryjna otwieraczka" (to ciągle bardziej prawdopodobne niż wersja "otwieracza" płci męskiej) rozerwała zabezpieczenie, aby sobie otworzyć.
Musiała go wypróbować? Powąchać? A może chciała sprawdzić, czy naprawdę się otwiera, bo nie ufa tym postcyberpunkowym korporacjom?
Musiała go wypróbować? Powąchać? A może chciała sprawdzić, czy naprawdę się otwiera, bo nie ufa tym postcyberpunkowym korporacjom?
Wygląda na to, że nie ma sensu robić zakupów w pośpiechu. Teraz wszystko trzeba obejrzeć, czy czasem nie było używane w charakterze testera... Nawet jeśli tester leżał tuż obok.
Was też drażnią takie praktyki? Czy tylko ja się czepiam?
temat irytujący
OdpowiedzUsuńale co się dziwić nastolatkom skoro pani ekspedientka robi podobnie
Dokładnie - należałoby zacząć od personelu sklepów.
UsuńO tym samym pomyślałam :/
UsuńOstatnio pani mi w drogerii "a no nie ma testerów to..." i ciap na rękę. A potem het, żebym włożyła do koszyka Stay Matta... yyy... skoro mi dawała na łapę, to ilu osobom wcześniej? Ehm...
UsuńZgadzam się!
UsuńNie znam w kosmetycznej blogosferze osoby, której by to nie drażniło. Najbardziej jestem wyczulona na macanie tuszów do rzęs. Brzydzi mnie to i doprowadza do szewskiej pasji bo tam kontakt z powietrzem uruchamia tykanie zegara przydatności w nieubłagany sposób. Dlatego tusze zaczęłam kupować zafoliowane (np. Yves Rocher, marki Sephora). Byłam również świadkiem jak w sklepie wolnocłowym na statku pracownica perfumerii otwierała tusze (nie testery) luksusowych marek, żeby pokazać klientkom - no po prostu mowę mi odjęło. Czego jak czego, ale w perfumerii pracownicy powinni być odpowiednio przeszkoleni. Jeśli kupuję drogeryjne tusze, to tylko w zestawach w kartonikach np. z dołączonym płynem do demakijażu. Tylko wtedy ufam, że nikt się do tego nie dobrał.
OdpowiedzUsuńJa takie coś widziałam w jednej z "luksusowych drogerii" w Warszawie - tzn. jak pani sprzedawczyni pokazywała takie. Ale buty mi opadły, gdy w tej drogerii za szybą panie otwierały i zamykały chyba wszystkie tusze, jakie tam stały na półce. Czekałam chwilę na tym przystanku, a one otwierały i otwierały... I to już nie były nastolatki...
Usuńdokładnie jak pisze Ania B powyżej, zacznijmy od szkolenia niektórych pracowników
OdpowiedzUsuńa potem wszystkie młode i nie tylko kobiety
ja ostatnio miałam niewątpliwą przyjemność kupić cień zaklejony jak na Twoim zdjęciu z boku itp. Z napisami na górze, więc obejrzałam - wygląda ok, folia trzyma, a po rozpakowaniu w domu zobaczyłam odbitego perfidnie na samym środku palucha ;/
po wymacaniu zaklejony równiutko z powrotem
brak słów po prostu
Własnie... Buty opadają...
Usuńoj drażnią bardzo, dlatego dla bezpieczeństwa sięgam w najdalszy koniec półki :)
OdpowiedzUsuńMnie nie tyle przeraża data przydatności takiego otwartego produktu ale myśl o tym że ktoś, nie wiadomo jak się przyjaźni z higieną i testuje to na sobie. Odbite paluchy na cieniach, pudrach, kamuflażach (o zgrozo!), kontakt z lakierem, tuszem. Nawet jak ktoś dba o higienę, ale chodzi cały dzień po sklepach to zbiera zarazki. Sama czuję że po kilku sklepach mam brudne ręce, chociaż tylko oglądam produkty/ubrania. Nigdy nie wsadziłam w nic palucha :D Od tego są testery. I faktycznie, najlepiej jest brać dany produkt od końca półki.
OdpowiedzUsuńO dokładnie, tak ja prawdę mozna sie czymś zarazić nawet malując sie testerami ja np nigdy nie używam testerów szminek na usta etc
UsuńTo też prawda!
UsuńTam przynajmniej był wzornik, widzisz... Kupowałam dziś Stay Matte (promocja!) w Rossmannie i zero jakiegokolwiek testera, nie dziwię się że pchają łapska, sama miałam ochotę, żeby sprawdzić kolor no i koniec końców wzięłam w ciemno, powstrzymała mnie uczciwość :<
OdpowiedzUsuńTeż tego wręcz nieznoszę, zauważyłam, że najwięcej "wymacanych" kosmetyków mozna spotkać w superpharm i rossmanie, w Hebe sytuacja jest dużo lepsza. A czasem podczas zakupów w sephorze zdarzało mi sie, ze konsultantka sama zaproponowała, ze otworzy mi tusz (nie tester!) i pokaże szczoteczkę:/ a potem oczywiście ktoś kupi taki tusz i myśli, ze ma świeży:/
OdpowiedzUsuńTo chyba głównie od pań sprzedających zależy, u mnie przoduje natura, szafki kolorówki są wprost obrzydliwe, nie dość, że wszystko wymacane to jeszcze całe półki są ubabrane w podkładach i cieniach.
UsuńEh. Każdy sklep obowiązkowo powinien przy produktach, które trzeba przetestować, powinien wystawiać testery
OdpowiedzUsuńNajbardziej obrzydza mnie myśl o używaniu takiej przetestowanej przez "otwieraczkę" pomadki... Ohyda. Lakier to "pół biedy", jednak nadal bardzo irytujące.
OdpowiedzUsuńNIENAWIDZĘ otwieraczek i macantek...
OdpowiedzUsuńmożliwe, że otwieraczka chciała sprawdzić kształt pędzelka i konsystencję lakieru, bo tego tester nie pokaże. ale c'mon, tego się nie robi i już!
Aha, to mi nie przyszło do głowy!
UsuńObrzydliwy zwyczaj! Staram się zawsze sięgać gdzieś w zakamarki półki albo kupuję zafoliowane, w pudełeczkach. Nie zawsze tak się da, oczywiście. Jeszcze nigdy mi się nie zdarzyła taka sytuacja i sama nie widziałam, ale stale ktoś mówi, że był świadkiem lub ofiarą tych praktyk, więc lepiej dmuchać na zimne...
OdpowiedzUsuńJa własnie też wolę zafoliowane!
UsuńBardzo drażniący i niestety wiecznie żywy temat:/ Jak byłam na tej mega promocji w Rossmannie, podeszłam do pracownicy, żeby mi pomogła z doborem różu z Bourjoisa, niestety testeru nie było, więc kobieta otworzyła produkt, podała mi go, mówiąc: ,,niech sobie Pani maźnie, nic się nie stanie" A ja :O Zwróciłam jej uwagę, że to gotowy produkt i tak się nie robi!!! A ona zdziwiona, czego ja chce jak wszyscy tak robią -.- Więc Kochana o czym my tu gadamy jak same pracownice Rossmanna otwierają i zachęcają do tego?
OdpowiedzUsuńJa tak miałam w "bardziej luksusowej" drogerii.
UsuńNiestety Panie ekspedientki robią to samo, otwierają kosmetyki żeby pokazać klientkom. Notorycznie sytuacja się powtarza, np w drogeriach Natura...
OdpowiedzUsuńPotem klientki myślą, że można do woli sprawdzać szczoty w tuszach i pędzelki w lakierach.
Miałam podobne sytuacje do Ciebie, po paru wpadkach zmądrzyłam się i otwieram kosmetyki przy kasie zanim zapłacę, jeśli widać że coś było macane, (np upatany gwint w tuszu czy lakierze) oddaję i proszę o Nowy skoro płacę za "nowy", zawsze mi wymieniają ;))))
O! Bardzo dobra metoda!!
UsuńPolecam każdej z Was, nie wyjdziecie na macantki i nie kupicie zonka ;P
UsuńDziś na zajęciach z teorii kosmetyki pani wykładowczyni pokazywała nam jak wyglądają testy laboratoryjne i ankiety, które wypełniają 'króliki doświadczalne'. Zadawała nam kolejen pytania -my odpowiadałyśmy jako niby-grupa-testowa, aż padło na 'Czy zdarza Ci się otworzyć kosmetyk w sklepie' i aż mi kopara opadła, kiedy połowa sali potwierdziła... Panie kosmetolożki, kurde:P
OdpowiedzUsuńDobiłaś mnie...
UsuńJa zawsze biorę produkt który jest prawie że na końcu wtedy mam pewność że jest nie otwarty i nikt go nie niuchał czy macał:)
OdpowiedzUsuńNiestety to niczego nie gwarantuje, w taki sposób nacięłam się na podsuszony tusz do rzęs :(
UsuńJa już zawsze sprawdzam. Nawet jak się spiszę. Zbyt wiele razy się nacięłam
OdpowiedzUsuńMnie też drażni takie "otwieracrwo". I nie tylko w drogeriach, w supermarketach widać to samo i dotyczy to nie tylko kosmetyków.
OdpowiedzUsuńCo do szkolenia pracownic to zgadzam się, że powinny być przeszkolone. Tyle tylko, że na szkolenia powinien wysłać pracownicę pracodawca i ponieść koszty tego szkolenia. A pracodawcom szkoda pieniędzy. Wolą wykręcać się kryzysem chociaż przed kryzysem było dokładnie to samo.
Z tego powodu sięgam po produkty na końcu półki.
OdpowiedzUsuńW tych zwyczajach przoduje chyba Rossmann, dlatego kupując tam coś nastawiam się na loterię, ktoś otwierał czy nie otwierał... ostatnio kupiłam dwa tusze i oba były ok, ale kiedy wcześniej też kupowałam tusze, po otwarciu ukazały mi się umazane szczoteczki, taki tusz znacznie szybciej wysechł...
Nie wyrzucaj! Ja moich lakierów używam do prac plastycznych:)
OdpowiedzUsuńNie wyrzucę, to lakier, wiec jakoś to przeżyję, ale... musiałam odreagować. ;/
Usuńowo otwieractwo w natężeniu zaobserwować można było min. w rossmanach podczas ostatniej promocji kolorówki -40%, udając się tam już na 3 czy 4 dzień promocji większość kosmetyków była albo wymacana albo zwyczajnie zepsuta (np. pęknięte opakowania, lusterka, zatrzaski cieni itp), koszmar! odechciało mi się zakupów ;/
OdpowiedzUsuńTen produkt akurat był zabezpieczony i wiesz o tym, że ktoś go otworzył. Jest całe mnóstwo produktów, których producenci nie zabezpieczają (np. tusze do rzęs) i tak naprawdę kupujemy "kota w worku". Ja staram się brać produkty z samego końca, licząc na to,że nie miała go wcześniej w rękach żadna "otwieraczka". Często w drogeriach używane są wody perfumowane, które wcale nie są testerami, ale skoro nie są w pudełku, to można się spryskać. Kilka razy widziałam jak ekspedientki zwracają na to uwagę klientkom.
OdpowiedzUsuńNigdy nie zrozumie ludzi, którzy otwierają kosmetyki w drogeriach. Najgorsze jest to, że obsługa nawet nie zwraca na to uwagi i pozwala na to. Tylko często kosmetyki są niezabezpieczone- głównie w rossmannie czy naturze bo hebe zazwyczaj ma pozabezpieczane kosmetyki.Inną sprawą jest to, że brakuje testerów, ale nawet jeżeli nie ma testera to nie należy otwierać kosmetyków. Wzorniki na lakiery też nie wszędzie są
OdpowiedzUsuńNiestety wiele osób uprawia przedzakupowe macanko. Kiedyś nawet zdarzyło mi się przeszukać wszystkie podkłady w konkretnym odcieniu i nie znalazłam ani jednego oryginalnie zapakowanego i zabezpieczonego. Wszystkie były otwarte. Rozumiem, że testera nie było (co też jest skandaliczne, ale nie o tym), ale nie można przeznaczyć jednego opakowania na tester? Każda profesjonalna i zawodowa macaczka musiała pchać swoje paluchy do wszystkich opakowań?
OdpowiedzUsuńDrogeryjne "otwieractwo " nie dotyczy tylko kosmetyków kolorowych. Lud namiętnie otwiera wszystko od szamponu przez żel pod prysznic itd.widziałam ostatnio jak kosmetyki były zapakowane ale połowa opakowań rozdarta produkty macane.także nawet jak producent zrobi coś w tym kierunku to ludzie i tak to rozwalą i zostawią. Gabriela
OdpowiedzUsuńOj, mnie też to zadziwia i drażni. Cenię sobie produkty,które mają solidne zabezpieczenia przed takimi praktykami. Szkoda też,że testery znikają w tajemniczych okolicznościach.
OdpowiedzUsuńTak, to jest strasznie denerwujące. Nie było by tego problemu gdyby było dostępnych więcej testerów, bo w niektórych drogeriach z tym krucho...
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że są kradzione.
Usuńdlatego mnie np promocja -40% odstrasza niż zachęca
OdpowiedzUsuńbo nie ma co kupić wszystko jest stare i nie wiadomo ile razy zostało otwarte
niecierpie czegoś takiego...
OdpowiedzUsuńPrzykre to..
OdpowiedzUsuńJezeli personel sklepu nie zrobi wielkiej akcji i nie zaczie tego wytepiac to nigdy sie nie skonczy. Ale ochroniarz w Rossmannie przyglada mi sie podejrzliwie kiedy wybieram podpaski. Nie zwroci uwagi zadnej delikwentce otwierajacej nie-testery ze ma teraz maszerowac do kasy i kupic to co naotwierala. az sie we mnie gotuje. A raz stojac obok ochroniarza zwrocilam uwage takiej pani to na mnie prychnela a facet olal cala sytuacje...
OdpowiedzUsuńcale szczescie jeszcze nie kupilam otwieranego lakieru.. ale nie raz widzialam jak kobitki to robia i nikt nie zwraca im uwagi :(
OdpowiedzUsuńWstrętna praktyka, widzę, że chyba każdego normalnego człowieka to oburza.. na spożywczaku też otwierają opakowania z żarciem, żeby sprawdzić co w środku ?? :P
OdpowiedzUsuńO proszę Cię, to jest jakaś maskara z tym otwieractwem. Ja kupiłam wczoraj balsam i najprawdopodobniej też był otwarty. A specjalnie sięgnęłam w głąb pułki. Przecież nie będę otwierała balsamu, żeby sprawdzić czy był otwierany. Normalnie ręce opadają. A to co napisała wyżej Marie, święta prawda. Jak jestem w Rossmannie po podpaski to ochroniarz łazi za mną jak cień, ale jak jakaś dama uskutecznia wizaż przy szafach z kosmetykami to nie reaguje. Paranoja.
OdpowiedzUsuńMnie też to doprowadza do szału, ale spotkałam się też z tym, że przy braku testerów pani ekspedientka poproszona przez klientkę, odkleiła zabezpieczenie, pokazała jej i nakleiła z powrotem :[
OdpowiedzUsuńMam koleżankę, która pracuje w drogerii i mówi, że nawet sama obsługa często maluje sobie paznokcie lakierami a później odstawia na półkę ( i nie są to testery). To samo jest z tuszami i innymi kosmetykami.
OdpowiedzUsuńTo prawda, mnie też to drażni. Kiedyś kupiłam eyeliner we flamastrze, który był już całkowicie zaschnięty i nie malował. Z drugiej strony robiąc zakupy w Rossmannie gdy była promocja zauważyłam brak połowy testerów. Nie było 2/3 testerów podkładów, cieni do powiek, pudrów to chyba w ogóle nie widziałam, a o testerach tuszów do rzęs czy choćby szczoteczkach można zapomnieć.
OdpowiedzUsuńOtwieranie kosmetyków jest oczywiście haniebne, ale miałam lepszy motyw. Podczas zakupów w jednym ze sklepów spożywczych, trzech panów - biednych/pijaków/bezdomnych otworzyło słój z jakimś daniem gotowym i jakby nigdy nic zaczęli konsumować :D Komedia...
OdpowiedzUsuńJa tak ostatnio wrzuciłam do koszyka szminkę, ale coś mnie "tknęło" i ją sprawdziłam. Oczywiście miała zerwane zabezpieczenie a w środku paznokciami (??) poorany sztyft o_O Kompletnie tego nie rozumiem.
OdpowiedzUsuńTaką niestety mamy kulturę w Polsce ! Przypuszczam, że przyczyną takiego zachowanie jest : Brak próbek ( O zgrozo poprosić o próbkę np. w Rossmanie gdzie ekspedientka patrzy na ciebie jakby się prosiło o sztabkę złota ) Brak testerów ( Często ich po prostu nie ma ) Brak wychowania ( Co kogo obchodzi, że ktoś to kupi )
OdpowiedzUsuńOby tym macantom kiedyś uschły ręce...
OdpowiedzUsuńTeż mnie to mocno irytuje. Po części to wina sprzedawców, że nie pilnują,żeby zawsze były na półce testery danego produktu, a po części klientów, którzy nie patrzą, że ktoś towar przez nich próbowany będzie kupować ;)
OdpowiedzUsuńehhh ja widziałam takie praktyki jak ekspedientka otwierała klientce tusz by pokazać szczoteczkę :O
OdpowiedzUsuńToo jest okropne! Moja koleżanka kupiła ostatnio wykręcaną kredkę do oczu bez produktu w środku :(
OdpowiedzUsuńMało bywam w sklepach stacjonarnych, mam nadzieję, że drogerie internetowe nie dopuszczają się takich procederów bo owe niestety obejmują już wszystkie branże. Zdarzyło mi za to być na zakupach w markecie i patrzę a kobita otwiera majonez, wącha i odkłada, upomniał ją mąż, a ta na to, że chciała się upewnić że nikt przed nią nie otwierał. Yyy, chyba tak, skoro go nie wzięła, albo powstrzymać się nie potrafiła jak z folią bąbelkową:P Inna sytuacja, moja znajoma otwarła opakowanie z podpaskami i odłożyła, tłumaczenie: chciałam zobaczyć jakie są, odpowiedź na moje oburzenie: przecież wszyscy tak robią! I własnie w tym jest problem, przyzwolenie społeczne i brak własnego rozumu, ręce opadają.
OdpowiedzUsuńPowtórzę się za większością. Personel - tu jest największy problem.
OdpowiedzUsuńNikt nie dba o produkty i tak się sprzeda.
Mnie też bardzo drażni takie otwieranie produktów. I nie chodzi tylko o kosmetyki. Wystarczy przejść się po markecie i widać jak dużo opakowań jest porozrywanych.
OdpowiedzUsuńDlatego kosmetyki kupuję najczęściej przez internet. Ufam, że właściciele nie otwierają każdego produktu aby powąchać. Przynajmniej taką mam nadzieję.
Ludzie otwierają i zostawiają, bo przecież to nie ich problem - kto inny kupi i bedzie sie martwił. Polecam uważać np w Tesco, kiedyś chciałam kupić balsam i peeling, musiałam każdy odkręcać ponieważ w kilku znalazłam porozrywane to sreberko zabezpieczające - bez zdjęcia nakrętki tego nie widać. Gdybym takie kupiła to wkurzyłabym się strasznie. Trzeba sprawdzać zawsze, albo kupować w sklepie bez samoobsługi, niestety.
OdpowiedzUsuńLudzie cwaniakują na każdym kroku, nawet żeby za darmo przemalować paznokcie... Śmieszne to jest, bo to drogeria ponosi straty, ale towar się jednak marnuje na jednorazowe eksperymenty. Ja nikogo na tym nie przyłapałam.
OdpowiedzUsuń