Wielkie rozczarowanie "luksusową pielęgnacją"

...czyli post, który w ogóle nie powinien się tu pojawić.


Z co najmniej dwóch powodów: po pierwsze - nie piszę o firmach testujących kosmetyki na zwierzętach, po drugie - miałam pisać tylko o tym, co warto polecić.

Doszłam jednak do wniosku, że taki post może się przydać, bo większość ludzi jest przekonana, że to, co drogie i luksusowe jest dobre, najlepsze. Tymczasem często wcale tak nie jest. Miałam właśnie okazję przekonać się o tym.

Nie sądzę, abym sięgnęła po kosmetyki Este Lauder, głównie z powodów etycznych, ale stało się tak, że nie miałam wyjścia. Unieruchomiona w szpitalu, a potem w domu nie mogłam kupić sobie kremu, a czegoś musiałam używać. Dostałam zestaw Estee Lauder i "z braku laku" używałam go.

Już po krótkim czasie zaczęłam żałować, że nie mam pod ręką nic lepszego (co bynajmniej nie znaczy, że droższego ;-)). Wcześniej dobrze mi służył znacznie tańszy krem Alverde.

Początkowo tłumaczyłam to sobie stanem mojej skóry: była wysuszona, stres, itp. pewnie też zrobiły swoje. Nie mogłam zrzucić winy na leki, bo brałam tylko leki przeciwzakrzepowe, a potem nawet ich nie brałam. Tymczasem stan mojej skóry się pogarszał, a jedyną rzeczą, jaka się w tym czasie zmieniła, były właśnie te kosmetyki.

Miałam wrażenie, że serum i kremy pokrywają skórę lepką warstwą, która zakleja pory i nie pozwala skórze normalnie oddychać. Potem zaczęła na niej powstawać jakby cienka sucha warstwa. Peeling niewiele pomagał. Choć kosmetyki miały nawilżać skórę i regenerować ją - wysuszały ją, czyli wywoływały skutki odwrotne do zamierzonych.

Moja skłonność do zaczerwienień na twarzy wzrosła, a choć jestem w wieku dojrzałym i przygody z trądzikiem mam już od lat za sobą, zaczęły wychodzić mi mniejsze i większe "niespodzianki". 

Kremu pod oczy nie mogłam używać pod oczy, bo przy pierwszej próbie użycia podrażnił mi tam skórę. Mam wrażliwą skórę wokół oczu, więc używałam tego kremu więc na pozostałą część twarzy na serum.

Na dzień stosowałam krem Time Zone, przy czym, gdybym wychodziła z domu, nie używałabym go. Po nałożeniu tego kremu skóra "nabierała blasku" aż zanadto. Błyszczała całkiem dosłownie, jakbym miała bardzo tłustą cerę. Co więcej krem sprawiał, że oczy mi łzawiły zaraz po nałożeniu go, choć nie nakładałam go pod oczy, a coraz dalej od nich. W końcu przestałam go nakładać nawet na policzki.

Nie używałam go pod makijaż, bo nie malowałam się ani w szpitalu, ani siedząc w domu, więc nie wiem, jak się sprawdza w tej roli. Podejrzewam jednak, że widząc ten "blask" nawet nie sprawdzałabym tego, tylko od razu użyłabym pod makijaż czegoś innego.


Podczas stosowania tego zestawu wyczytałam, że serum to "kultowy" kosmetyk. Po moich doświadczeniach nie byłabym go w stanie nikomu polecić. Podobnie jak kremu pod oczy z tej serii oraz kremu "Time Zone".

Krem pod oczy przede wszystkim nie powinien podrażniać skóry pod oczami, a krem na dzień - nadawać się pod makijaż, zamiast tworzyć "efekt błysku" na suchej skórze. 

Próbowałam używać serum pod olej, zamiast kremu, ale nic się nie zmieniło i wróciłam do kremu.

"Reparacji" i odmłodzenia skóry nie zauważyłam. Przeciwnie. Wysuszona warstwa podkreśla zmarszczki, a wypryski, może i nadają mi wygląd nastolatki ;-), ale tylko "wyrwane z kontekstu". Dawno nie miałam tylu drobnych krostek i zaskórników zamkniętych. Nie takiego efektu oczekiwałam.

Wcześniej, stosując naturalne i nie tak drogie kremy miałam skórę dobrze nawilżoną i choćby przez to wyglądającą znacznie lepiej niż po "luksusowym" potraktowaniu. Kremy te nie powodowały też wysypu drobnych krostek i zaskórników zamkniętych.

Miałam więc okazję przekonać się "naskórnie", że to, co przetestowano na zwierzętach nie sprawdza się testowane na mnie. Nie dziwi mnie to specjalnie. Nie jestem gryzoniem ani psem. ;-) Moja skóra jest inna.

Nie rozumiem "kultowości" tego serum. Mnie nie przekonało, a wprost przeciwnie.

Marka, opakowanie, reklama w "wysokopółkowych" magazynach z aktualnie modnymi modelkami to za mało, żeby mnie przekonać. Luksusowa cena - również. Ciągle tym, co najbardziej mnie przekonuje pozostaje skład, i (przede wszystkim!) to, jak dany kosmetyk na mnie działa.

Dodatkowo przekonałam się, że nie ma sensu wydawać na krem i serum więcej niż wydaję na wszystko w ciągu miesiąca (a jak wiecie, nie jestem z tych, co to poprzestają na mydle i wodzie). Już pomijam temat, że koszt wyprodukowania takich kosmetyków nie musi się pokrywać z ceną końcową, itp.

Do wyżej opisanych nie powrócę. Nie dlatego, że są drogie i nie tylko dlatego, że testują je na zwierzętach. Przede wszystkim dlatego, że jestem bardzo rozczarowana ich działaniem.

Nie zużyłam zestawu do końca, po trzech tygodniach poczucia, że stan mojej skóry tylko się pogarsza, kosmetyki znalazły nową właścicielkę, która ucieszyła się, że je dostaje. Sama go chciała, więc mam nadzieję, że jej służy lepiej niż mnie. :-)

Złamałam zasadę nie pisania o kosmetykach, które się u mnie nie sprawdziły i zastanawiam się, czy nie zacząć pisać o takich? Zakładając blog chciałam, żeby był "pozytywny", polecał, to co, uważam za dobre, to, co nie miałam ignorować.

Z tego powodu unikałam wszelkich zobowiązań do zrecenzowania czegokolwiek, bo nie zamierzałam pisać o czymś, co mi nie służy i w ogóle testowania takich rzeczy. Jeśli kosmetyk podrażni mi skórę albo nie spełnia innych oczekiwań po prostu przestaję go używać. Nie chciałam się zgadzać na "zużywanie" do końca. Skórę mam tylko jedną i nie po to, żeby na niej testować coś tam na potrzeby bloga. ;-)

Ale teraz tak myślę może, jeśli coś mnie naprawdę rozczaruje, powinnam o tym napisać? Jak myślicie?

70 komentarzy:

  1. Myślę,że bardzo dobrze,że piszesz o tych negatywnych skutkach i jest to potrzebne. Gdybyś nie ostrzegła,ktoś by sięgną po ten krem i byłby może rozczarowany tak samo jak ty. A tak,jakaś tam opinia już jest. Rownież stawiam na naturalną pielęgnację twarzy tyle,ile mogę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może tej innej osobie te kosmetyki by posłużyły?
      Ale trochę mnie przekonało do napisania to, jak dużo jest w sieci zachwalania tych kosmetyków, głównie reklam, więc postanowiłam się odezwać.

      Usuń
  2. oj, już dawno wiedziałam że cena nie zawsze idzie w parze z jakością i tu mamy najlepszy tego przykład:(
    oczywiście, że powinnaś recenzować kosmetyki, które się nie sprawdziły...dzięki temu inne dziewczyny unikną rozczarowań:)choć i tak uważam, że to co dla jednych jest bublem dla innych moż być KWC:)jednak im więcej opini tym wieksza możliwość poznawcza:)
    pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ^ Ja właśnie też to wiedziałam, a teraz mam dowód z innej strony niż zwykle. na ogół polecałam tanie, a dobre kosmetyki - podobnie chyba jak większość blogerek.

      Dokładnie się zgadzam z tym, że nie każdemu służy to samo, ale własnie: im więcej opinii, tym lepiej. ;-)

      Usuń
  3. dokładnie kochana, to co drogie nie znaczy dobre ;) wręcz przeciwnie, coraz częściej spotykam się z kosmetykami, które mają śmiesznie niskie ceny, a dają fenomenalne rezultaty ;) mentalność utwierdza ludzi w przekonaniu, że jeśli zapłacą więcej to produkt będzie super, ekstra!
    pisz więcej takich postów, bo to potrzebne, aby nie wydawać "kupy kasy w błoto"! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam podobne doświadczenia - głównie dzięki blogom właśnie odkryłam dużo kosmetyków tanich, a świetnych - o ciekawym, ale delikatnym dla skóry składzie i skutecznym działaniu.

      Mimo to gdzieś tam sobie myślałam,że może te drogie "luksusowe" kosmetyki naprawdę działają lepiej. (Bo że czynią cuda jednak nie wierzyłam i tego nie oczekiwałam).

      Usuń
  4. Mam próbki Estee Lauder, ale jeszcze nie używałam.
    Myślę, że w cenie kremu "wysokopółkowego" płacimy za piękną reklamę, photoshop, modelkę/aktorkę i grono tych, którzy zajmą się odpowiednim PR.
    Nie pociągają mnie aż tak wysokopółkowe kosmetyki. Owszem mam ekoampułkę Pat&Rub, dla mnie 140 zł to już wysoka półka, a gdzie tu 300 zł za Estee. Testowałam Immortelle L'Occitane i nigdy w życiu nie dałabym za ten krem 250 zł.

    Szkoda, że Tobie się przydarzyła niemiła przygoda z bądź, co bądź, ale luksusowym towarem kosmetycznym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do ceny końcowej kosmetyków (i nie tylko)to masz rację!
      Sama też mam czasem takie odczucia po wypróbowaniu niektórych kosmetyków. Kiedy dostanę jakąś próbkę, która mnie interesuje (co zdarza się raz na kilka lat) zwykle myślę sobie, że i tak bym tego nie kupiła. A że najczęściej dostaję próbki, które zdarza mi się od razu oddawać pani w perfumerii ;-), nie sięgnęłabym po to, czego nie mogłam wcześniej wypróbować i zakup byłby ryzykowny. Zwłaszcza za tak wysoką cenę. Lepiej wydać to na perfumy lub inne przyjemności. ;-)

      Usuń
  5. Uważam, że powinnaś również pisać takie posty, zawsze możesz tym kogoś ostrzec przed nieudanym zakupem. Też już się dawno przekonałam, że wysoka cena niekoniecznie idzie w parze z wysoką jakością, ale to w sumie dobrze, bo na krem za 250 zł i tak mnie nie stać, a tak mogę sobie kupić np. świetny olejek za kilka/kilkanaście zł i być zadowolona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za poparcie! Teraz będę się zastanawiać nad zmianą profilu bloga. ;-)

      Zgadzam się z Twoim komentarzem.

      Usuń
  6. Czasami warto napisać o kosmetykach, które się nie sprawdziły bo można ostrzec inne dziewczyny. Co do Estee Lauder - dla mnie mają nieprzyzwoicie wysokie ceny, czytając historię marki jakoś tak ciągle odnoszę wrażenie, że są niezłymi krętaczami niczym założycielka :) Nie powinnam się wypowiadać bo kosmetyków nie znam, ale nic na to nie poradzę, że jakoś nie budzą mojego zaufania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że nie wgryzałam się w historię firmy. Jakoś nigdy mnie nie pociągała. To było pierwsze doświadczenie z jej kosmetykami (i chyba ostatnie).

      Usuń
  7. Też dostałam ten krem pod oczy jako próbkę. To co zrobił na moich powiekach to się nie da opisać. Niestety zorientowałam się za późno. Powieki miałam całe zaczerwienione z narosłą grubą, popękaną skórą. Po odstawieniu oczywiście wszystko wróciło do stanu normalności, ale też musiałam trochę nad tym "popracować". Uważam, że trzeba pisać każdą recenzję, nie tylko dobrą, ale i te złe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ^Kurcze, to nieciekawie... Współczuje tej reakcji...
      Ja już się nauczyłam każdy krem pod oczy wypróbowywać najpierw na skórę nie pod oczami, a później na małym fragmencie tam. W wypadku tego już to wystarczyło - mała ilość naniesiona w okolice oka od razu wywołała podrażnienie, więc nie używałam go w ten sposób. Próbowałam na resztę twarzy, ale widząc wysuszanie skory, odstawiłam go i nie zużyłam (choć była to miniaturka).

      Usuń
  8. jak dla mnie posty o kosmetycznych niewypałach są równie przydatne i potrzebne :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dla mnie za dużo w tym wszystkim niepotrzebnej chemii. Dawno temu strasznie napaliłam się na to serum i nawet go używałam ale moje wrażenia były podobne:) Pewnie lepiej zrobiłabym nic wtedy nie nakładając:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie to samo sobie pomyślałam, odstawiając je. ;-)

      Usuń
  10. Wpis jak najbardziej konieczny, każdy ma jakieś przejścia z kosmetykami i warto o nich czytać. Osobiście używałam podkładu tej firmy i uważam, że jest rewelacyjny, a rzadko kiedy mam taką opinie o podkładach, ale tych kosmetyków nie znałam:)

    OdpowiedzUsuń
  11. dla mnie za wysoka półka cenowa :)

    OdpowiedzUsuń
  12. jak najbardziej powinnaś pisać i bardzo wnikliwie i rzeczowo to zrobiłaś :)

    również uwielbiam pisać o tym co dobre, ale czasem jak trafiam na typowy bubel to czuję się również zobowiązana do napisania o nim :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!

      Ja się pierwszy raz "poczułam zobowiązana".

      Usuń
  13. Ja kupiłam sobie coś drogiego po rewelacyjnej recenzji, ale okazało się to gniotem. I będę robić negatywną recenzję, bo kosmetyk jest bardzo drogi i jeśli ktoś ma w planach jego zakup to może go do tego zniechęcę. Tanie duperelki jakoś człek przeboleje, ale wydać 100 zł? To jednak boli :)
    Innymi słowy: rób recenzje negatywne i uprzedzające.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację. ;-)
      Co prawda ja ten zestaw dostałam, co było bardzo miłe, ale niestety, okazało się nieciekawe w skutkach.

      Usuń
  14. Pewnie, dawaj więcej takich recenzji! Oczywiście nie życzę Ci żeby kosmetyki się nie sprawdzały:) Zawsze warto poznać i pozytywne i negatywne opinie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak super, że poruszyłaś taki temat, sama się przekonałam, że drogi nie znaczy lepszy, kupiłam jakiś czas temu krem z "górnej półki" i bardzo się zawiodłam, identyczne objawy jak u Ciebie, szczypanie i świecenie i zatkane pory, jakiś koszmar!!! Chociaż każdy ma inną cerę i pewnie niektórym ten krem służy, to i tak dobrze wiedzieć, że innym nie pomaga - by się móc zastanowić, zanim wyda się fortunę!!!!
    Miłego weekendu kochana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Miłego weekendu!

      Dzięki temu postowi i komentarzom pod nim przekonuję się, że nie tylko ja zawiodłam się na drogim i "kultowym" kremie... Dobrze wiedzieć i pamiętać, żeby przed zakupem przetestować produkt.

      Usuń
  16. Dobrze , że napisałaś ten post . Często w drogich kosmetykach płacimy za reklamę gdyż skład niewiele rózni się od kosmetyków w cenach przeciętnych lub wręcz niskich . A więc kolejny przykłąd , że drogie nie znaczy dobre .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tez prawda. Składy tych kosmetyków nie powalają. mają trochę ciekawych składników, ale też dużo " niepotrzebnej chemii".

      Usuń
  17. A moim zdaniem wszystkie "luksusowe" kosmetyki pielęgnacyjne nie są warte takich pieniędzy. Dużo bardziej skóra odczuje dobrze dobrany zabieg u kosmetyczki.

    OdpowiedzUsuń
  18. Dziękuję za komentarze i Wasze poparcie!
    Naprawdę wahałam się, czy to zamieszczać, czy nie.

    To, że mnie nie posłużył, nie znaczy, że nie posłuży innym. W każdym razie ja mam wielkie poczucie LIPY. ;/ No i widzę, że nie tylko ja...

    OdpowiedzUsuń
  19. Mnie to serum podeszło, ale tak czy inaczej recenzje na + czy minus pisz, ważne że są szczere.
    Ja tam EL ANR lubię i już:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To świetnie, że Ci pasuje!
      Widocznie mamy różne skóry.

      Usuń
  20. Ja czasami (czesto nawet) wyrzucam probki luksusowych kosmetykow dolaczanych do czasopism - po zapoznaniu sie z "litania" chemicznego w duzej mierze skladu po prostu nie chce, zeby to "cos" wchlonelo sie w moja skore. A luksusowe marki bardzo chca sprawic wrazenie tej pozornej doskonalosci, wiec efekt musi byc widoczny odrazu (silikony np.), ale juz nie na dluzsza mete. Koszt tez nie moze byc niski, bo jak to tak... No i te blyszczace reklamy, aktorki do reklam, probki w milionach egzemplarzy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja często oddaję komuś, czasem nawet całe kosmetyki dostane w prezencie, o których wiem, że "niekoniecznie". ;-)

      Usuń
  21. Często takie wysokopółkowe kremy mają więcej chemii w składzie, niż jakiś najzwyklejszy krem z AA czy Ziaji...Chociaż po Estee Lauder nie spodziewałabym się tego, szczególnie po tym słynnym serum. Szkoda, że się nie sprawdziły, ja sama jeszcze nic nie miałam z tej firmy i teraz widzę, że nie ma czego żałować ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak napisałam, komuś innemu być może one służą. Pastereczka napisała właśnie, że jej dobrze robi to serum.

      Usuń
  22. Uważam, że pisanie o "niewypałach" kosmetycznych jest tak samo ważne, jak recenzowanie perełek. Zawsze warto ostrzec innych:) Dlatego ja jestem na TAK :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Pewnie, że tak. Nie wszystko musi nam przecież odpowiadać, jesteśmy tak różne. Zresztą to co dla jednych jest niewypałem, innych może oczarować i na odwrót :) A osobiście dawno się przekonałam, że cena nie jest żadnym wyznacznikiem jakości :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Sama wyznaję zasadę, że warto pisać o tym co mi służy i się sprawdziło, tym bardziej, że staram się robić dużo zdjęć, a "niewypały" na to nie bardzo zasługują. A po drugie często mam na coś uczulenie - co dyskryminuje wiele marek, a wcale nie musi oznaczać, że są fatalne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałam właśnie podobnie: że coś mogło na mnie źle zadziałać, bo mam wrażliwą skórę albo, że o niewypałach źle pisać, to i tak za dużo. Ale doszłam do wniosku,że wrażliwą skórę mam nie tylko ja, poza tym różne substancje różnie działają na skórę.
      Te kosmetyki zachwalały na stronach z opiniami osoby deklarujące, że mają wrażliwą skórę zresztą...

      Usuń
  25. zawsze twierdzilam ze drogie nie znaczy lepsze. za niektore rzeczy warto moim zdaniem zaplacic wiecej, ale jest pewna granica powyzej ktorej nie bylabym w stanie wejsc, bo po co? Do takiej perfumeryjnej pielegnacji nigdy mnie nei ciagnelo..

    A co do pisania o kosmetyach, ktore Cie niezadowalaja to uwazam ze jak najbardziej powinnas to robic. Blog nie powninien byc tylko od chwalenia, ale tez przestrzegania innych, tak jak zrobilas w tym poscie... :) potem jeszcze ktos gotow powiedziec ze wszystkim sie tylko zachwycasz...;-)

    buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już kiedyś takie coś usłyszałam. ;-)
      Ale blog miał być po to, żeby polecać i pokazywać to, co mi się podoba.
      Ale może rzeczywiście jego wiarygodność wzrośnie, jeśli napiszę, co mi się nie spodobało albo rozczarowało nie?

      Usuń
  26. nie miałam używach żadnego ich produktu do pielęgnacji .. strasznie drogie są :|

    OdpowiedzUsuń
  27. Jak najbardziej - dobrze, że napisałaś o tym. Luksus niby kojarzy się z czymś naprawdę fajnym a tu proszę... W ogóle "luksus testowany na zwierzętach" brzmi niepoważnie, ale spoko. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczna część luksusowych produktów jest tak testowana. Należą do dużych koncernów, które testują swoje produkty na zwierzętach.

      Które to zwierzęta, jak widać, mają inną skórę niż ludzie. (Kto by pomyślał?!)

      Usuń
  28. O kurcze, jak ja to dobrze znam. Wydajesz kupę kasy na coś co ma zdziałać cuda, a często 10 razy tańszy produkt sprawdza się podobnie albo i lepiej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie! Za cenę takich kosmetyków można sobie kupić sporo tańszych, sprawdzonych. ;-)

      Usuń
  29. Ja również unikam pisania negatywnych postów, ale czasami po prostu trzeba. Ja podobnie byłam zawiedziona tą firma, miałam jeden krem kiedyś i kompletnie mi nie służył :(

    OdpowiedzUsuń
  30. Tak to juz jest na swiecie, ze nie ma produktu, ktory by nas wszystkie uszczesliwil i uwazam, trzeba tez pisac o negatywnych wrazeniach, bo takie tez sie zdazaja. Z tym, ze nalezaloby pamietac i w poscie uwzglednic, ze wlasne subiektywne odczucia co do produktu, nie oznaczaja, ze produkt sam w sobie jest zly i nikomu nie sluzy. Kultowosc tego produktu swiadczy o tym, ze jednak wiekszosc osob jest zadowolona z efektow. Ja nie moge uzywac paru firm, bo mi nie sluza ale jak juz sie na taka firme natkne, to podkreslam, ze to moje odczucie... Jechanie tu na osle "drogie nie znaczy dobre" jest dla mnie lekka przesada, bo nie rozumiem skad sie wzielo przekonanie, ze jak cos kosztuje, to musi wszystkim robic dobrze.

    Co do testowania na zwierzetach, to zdaje sie od marca obowiazuje w ue calkowity zakaz sprzedazy kosmetykow testowanych :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Napisałam przecież, że dotyczy to moich doświadczeń, a innym osobom może służyć i mam nadzieję, że służy (np. osobie, której sprezentowałam zestaw - nie chciałabym sprawić jej zawodu). :-) Poza tym recenzja jest formą , która z założenia dotyczy własnych, subiektywnych odczuć autora, nie obiektywnych prawd.

      No i nie jadę na ośle, że wszystko, co drogie jest złe. niektóre drogie kosmetyki lubię.;-)

      Ale jednak, jak zauważył ktoś w komentarzu, przy droższych kosmetykach chyba bardziej odczuwa się zawód. ;)

      A ten zakaz niestety jest obchodzony. Ciągle można testować poza Europą. :(

      Usuń
    2. A to swinie, bo w sumie bylo powiedziane, ze bez wzgledu na to gdzie kosmetyk bedzie wyprodukowany, to nie moze byc testowany jak ma trafic do ue... ehhhh... Czasami mam wrazenie, ze nigdy nie bedzie lepiej... tam gdzie ma cos do powiedzenia czlowiek a ci przy korycie to interesuja sie tylko liczbami na koncie :/

      Ja ogolnie nie przepadam za wysokopolkowa pielegnacja... uwazam, ze to strata pieniedzy i nie dlatego, ze te kosmetyki sa zle ale na pewno nie warte tej ceny. Jedyna firma, ktora naprawde lubie jest Lancome, po prostu mi ich produkty sluza ale ceny tez maja chore, wiec rzadko cos kupuje i w tym przypadku o wiele bardziej lubie ich pielegnacje jak kolorowke. Jednak irytuje mnie podejscie na wielu polskich blogach, jak tylka nie urywa, to zaraz jest... taaaa bo drogie a nic nie daje. Choc czasami wymagania sa wieksze i nawet producent tego nie obiecuje ;))) a wiadomo, ze czesto 70% obietnic mozna wsadzic miedzy bajki, bo to glownie chwyty reklamowe :] ... chociaz najbardziej widoczne jest to w przypadku tuszy, normalnie czasami jak czytam rozne opinie to mi cycki opadaja ;)))

      Usuń
    3. Mam koleżankę, która jest wegetarianką i działa w obronie praw zwierząt - namawiam ja na bloga, bo ona opowiada czasem takie rzeczy,że włos mi się jeży i mam wyrzuty sumienia, że jem mięso...

      Rzeczywiście jest czasem takie podejście, że jeśli coś jest drogie, to MUSI działać i spełnić obietnice, choć te obietnice są czasem takie, że musiałaby istnieć magia, żeby je spełnić...

      Też jakoś do mnie nie przemawia, że jak coś jest tanie, to nawet jaki jest "mierne" to jest dobre, bo "za tę cenę..."

      Choć fakt, że chyba bardziej rozczarowuje coś, na co się wydało kawał zarobków niż coś "za grosze".

      Lancome widziałam u Ciebie, ale nigdy nie miałam nic z tej firmy.

      Usuń
    4. Ostatnio sie kulalam na kanapie jak pokazali u mnie w tv test, wzieli krem z drogerii za pare euro, dodali do niego trzy rozne farrbniki jeden byl potem blekitny, inny mienil sie perlowo... zapakowali to w opakowania, ktore optycznie wygladaly luksusowo i wystawili w centrum handlowym jako serie, ktorej nie na jeszcze na rynku i ze niby ona z bajerami, o czego to tam w srodku nie bylo hehe... ceny mialyby siegac do 200€ ... no i plakalam jak rozne wyszpachtlowane damy sie rozplywaly w zachwytach, mowiac ze da sie ten luksus wyczuc i one sie znaja, bo od lat uzywaja takich produktow... oczywiscie nie ma porownania do drogerii a gdzie tam a juz najlepszy byl opad kopary jak im powiedzieli, ze to krem z drogerii, bo wszystkie bylyby gotowe ta cene zaplacic :]

      A potem sie chirurg plastyczy wypowiedzial, ze to czesto pic na wode, te zapewnienia o cudownych wlasciwosciach i jakby tak bylo, to on bylby bezrobotny ;) drogie kremy owszem maja dobre jakosciowo skladniki ale placi sie za nadzieje i ze te kosmiczne ceny nie maja w sumie zadnego uzasadnienia :P

      Usuń
    5. Haha! Dobry eksperyment!

      Tez się zastanawiam, po co ta chirurgia, skoro na wszystko jest tyle kremów. ;-)

      Takie klientki, jak napisałaś, to rzeczywiście ekspertki. Często można spotkać się ze zdaniem, że jak coś jest drogie, to na pewno zawiera drogocenne składniki, najnowsze osiągnięcia laboratoriów gdzieś tam i cuda na kiju, więc na pewno poczyni cuda. :-)

      Czasem czytając "obietnice producenta" można też dojść do wniosku, że ten producent ma doktorat z Hogwarthu albo co. ;-) Kremy wypełniające zmarszczki i odejmujące 110 lat w dwa tygodnie (albo szybciej), odchudzające żele pod prysznic, itp. ;-)

      Często to taka "psychoterapia". Człowiek myśli sobie "wydałam 500 na krem! Wow! Ale teraz świetnie wyglądam" i ma lepsze samopoczucie. ;-)

      Kiedy byłam na studiach, wykładowca - lekarz opowiadał nam, że na pacjentów działa czasem magia ceny lekarstwa. W czasach, gdy aspiryna Bayera była w Polsce droga i chyba z Pewexu, były osoby, które po niej szybko zdrowiały, a polska aspiryna nie działała na nie. Podobnie było wtedy z witaminami - uważano, że "polskie się nie wchłaniają", ale po "peweksowskich" ludziom od razu poprawiało się samopoczucie.

      Ciekawe w sumie, czy na ludzi, którzy "czytają składy" (wiele blogerek, w tym i ja ;-P) też tak działa "magia składu". Ile w tym, co piszemy i myślimy nastawienia typu "naturalny skład, więc zdrowo, super i na pewno podziała, a jak jest "chemia", to oj, źle..." ;-_

      Usuń
  31. o rozczarowaniach też należy pisać, nikogo tym nie obrażasz, a cery są różne jednemu będzie służyć innej osobie nie, ale znając już Twój typ i mając np. podobną cerę można się tego typu recenzjami kierować w wyborze:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak. Zaczęłam się zastanawiać, czy nie napisać jaki mam rodzaj skory, włosów, na co alergie, żeby osobom o podobnych cechach i skłonnościach było łatwo orientować się w tych tekstach.

      Usuń
  32. Myślę,że warto pisać o kosmetykach, które Cię rozczarowują, bo może to być dobra sugestia dla niektórych, którzy mają podobną cerę czy upodobania do Twoich ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak sobie pomyślałam i zdecydowałam się na ten post.

      Usuń
  33. Ale się rozpisałaś! Zgadzam się, że drogie wcale nie jest dobre...jak widać w tym przypadku właśnie tak się stało... I oczywiście, że powinno się pisać o takich kosmetycznych bublach :)

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie w wolnej chwili :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomyślałam, że skoro już pisze "negatywnie", o wypada porządnie uzasadnić swoje zdanie. ;-)

      Usuń
  34. Bardzo dobrze, że napisałaś tego posta. Rozumiem, że chciałaś, aby blog był miejscem pozytywnym, ale czasami warto napisać o swoich złych doświadczeniach. Do pielęgnacji EL kilka razy się przymierzałam i gdyby nie Twój post prawdopodobnie skusiłabym się na ich krem pod oczy. Dziękuję Ci za ostrzeżenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tobie może akurat posłuży!

      Ale lepiej najpierw poproś o próbkę, bo jeśli okaże się, że masz skórę pod oczami podobna do mojej, możesz mieć ten problem co ja i M. (która napisała w komentarzach to samo).

      Usuń
  35. ja dostałam kiedyś takie mini próbki do zakupów, był mały kremik i Idealist
    Even Skintone Illuminator coś też jak serum, krem zużyłam do rąk a to drugie jako baza pod podkład na większe wyjścia bo do niczego innego się u mnie nie nadawały :P

    OdpowiedzUsuń
  36. Możliwe , że masz uczulenie na składniki zawarte w tym kremie.

    http://ann-ania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń