Po „Flawless Matte Powder” - matującym pudrze Lily Lolo oczekiwałam mniej niż po „Flawless Silk Powder” tej firmy (wpis tutaj). Zastanawiałam się nawet, czy rzeczywiście jest mi potrzebny.
Jednak czasem taki puder się przydaje – na przykład do zmatowienia kremów (szczególnie tych z filtrem), które nawet suchej skórze potrafią nadać połysk znacznie większy niż by się chciało. Przede wszystkim jednak kosmetyki matujące przydają się do zdjęć. Także tych, robionych innym osobom. Byłam ciekawa jak ten puder sobie poradzi.
I tu spotkała mnie bardzo miła niespodzianka – wbrew obawom kosmetyk przypadł mi do gustu. Okazało się, że matuje, ale nie „płasko” i „sucho”. Nie ma efektu suchej skóry, po prostu nie świeci się ona, kiedy np. jest posmarowana kremem z filtrem (czy innym).
Próbowałam używać go pod minerały, jako primer i ten sposób spodobał mi się najbardziej. Dobrze się sprawdza przy matowieniu skóry po nałożeniu kremu, kiedy nie ma czasu czekać, aż wszystko się wchłonie. Zwykle staram się unikać takich sytuacji, ale kiedy człowiek wyjeżdża i ma pociąg przed 6 rano, a musi jeszcze dotrzeć na dworzec... Wiecie... ;-)
Używałam tego pudru także na krem BB (z Lily Lolo – ten, który nieco nabłyszcza mi skórę, zwłaszcza zastosowany na treściwy krem – a obecnie używam głównie takich). Niewielka warstwa pudru, naniesiona puchatym pędzlem niweluje błysk.
Nie zauważyłam "bielenia" skóry, przynajmniej u siebie, nie wiem, jak wygląda to u osób z ciemną karnacją. Podejrzewam, że dużo może tu zależeć od ilości nałożonego proszku.
Na zdjęciu (w powiększeniu, z lampą błyskową i bez) widać, jak może „pobielić” gruba warstwa. Trzeba więc uważać, żeby nie przesadzić.
Wiem, że opinie na temat tego pudru są podzielone, co wynika chyba z tego, że u osób z różnymi typami skóry może on różnie się zachowywać.
Nie wiem, jak sprawdzi się u osób, które mają tłustą skórę. Sama, jak już wspomniałam, mam suchą, która normalnie nie sprawia mi problemów z błyszczeniem. Nie lubię też zbyt mocno się matować. Mam poczucie, że to postarza, podkreśla każdą zmarszczkę.
U mnie ten puder niweluje błyszczenie kremów i filtrów, nakładanych raz przed aplikacją kosmetyku, nie efekty pracy gruczołów łojowych. Może to więc wyglądać inaczej niż w przypadku osób, których skóra przez cały czas pracuje i być może działanie kosmetyku przestaje wystarczać po jakimś czasie.
Jak napisałam stosuję go jako primer przed nałożeniem podkładu mineralnego. Jako puder wykańczający wolę Flawless Silk Powder.
Obydwa pudry mają obecnie taką samą objętość i cenę. Obecnie to 81,90 zł – to cena za słoiczek 40 ml (w sklepie Costasy.pl). Mają jednak różną wagę, co wynika z tego, że skład jest inny (w słoiczku 40 ml mieści się 4,5 g Flawless Silk Powder i 7 g Flawless Matte Powder). Dobrym sposobem na przekonanie się, jak puder zachowuje się na twarzy i czy warto nabyć pełnowymiarowe opakowanie jest wypróbowanie wersji mini (0,75 g) za 10.90.
Lily Lolo ma w ofercie jeszcze jeden puder wykończeniowy - Transluscent Silk Powder. Jest to transparentna wersja Flawless Silk, jednak nie miałam tego kosmetyku.
Wszystkie trzy pudry są wegańskie i nie testowane na zwierzętach.
Skład:
kaolin (glinka porcelanowa), mika
Muszę kiedyś wypróbować bo słyszałam że kosmetyki są rewelacyjne ! :)
OdpowiedzUsuńMnie bardzo przypadły do gustu. Od pewnego czasu dominują w moim makijażu. :-)
UsuńCiekawa jestem czy na mojej mieszanej cerze by się sprawdził. Póki co używam pudru Annabelle Minerals i świetnie się sprawdza ;)
OdpowiedzUsuńJa z kolei nie znam w ogóle Annabelle. :-)
UsuńZastanawiam się, czy gdyby ukręcić taki samemu w domu, czy nie wyszło by taniej. Minus na pewno taki, że ciężej by było zorganizować takie fajne opakowanie.
OdpowiedzUsuń:-)
UsuńJa też wolę Flawless Silk Powder od tego, mam wrażenie że ten puder jest nieco za biały
OdpowiedzUsuńDla mnie nawet nie, ale Flawless Silk dają świetne wykończenie.
UsuńFlawless Silk na pewno trafi w moje łapki, bo nie lubię pudrów typowo matujących.
OdpowiedzUsuńCudowne są te kosmetyki :)
OdpowiedzUsuńTeż je bardzo lubię!
UsuńCiekawią mnie oba te pudry. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :**
Skład marzenie. Od Lily Lolo miałam tylko podkład i korektor, ale ostatecznie ich nie polubiłam. Wypuścili nowy jasny odcień ich kremu BB, więc na to może bym się skusiła. Ale ogólnie wolę te prawdziwe koreańskie kremy BB.:)
OdpowiedzUsuńSkład naprawdę fajni i prosty. :-)
UsuńJa z kolei w ogóle się nic nie wiem o koreańskich kosmetykach. Ale też się ucieszyłam z jasnego odcienia kremu BB! :-)
Pudrów używam mało kiedy, jednak kosmetyki lily lolo bardzo lubię. Uważam, że są one bardzo dobrej jakości.
OdpowiedzUsuńZgadzam się.
UsuńOd dawna chcę wypróbować któryś puder lub krem BB tej firmy, ale nie mogę się zdecydować. Niby mam tłustą cerę, ale jednocześnie przesuszoną. :/
OdpowiedzUsuńSama nie wiem, co Ci doradzić, bo mam cerę zupełnie inną - suchą właśnie. W każdym razie i podkłady i kremy BB mają fajne składy.
UsuńMyślę nad wpisem o porównaniu stosowania naturalnych kremów BB i podkładów.
Fajnie, że nie wysusza, taki puder zawsze się przydaje.
OdpowiedzUsuńZ pewnością bezpieczniejszy dla osób z jasną karnacją. Ja pewnie nie raz wyglądałabym w nim jak gejsza.
OdpowiedzUsuń:-)
UsuńWłaśnie trudno mi powiedzieć, jak to wygląda u osób o ciemniejszej cerze. Wszyscy, którzy pozwalają mi przetestować coś na sobie to też takie blade twarze, jak ja...
Też go mam :)
OdpowiedzUsuńKiedyś bardzo chciałam go mieć, ale w jakiś naturalny sposób mi przeszło.
OdpowiedzUsuńCzęsto tak mam z różnymi kosmetykami. :-)
UsuńNigdy wcześniej nie sięgałam po Lily Lolo, ale ostatnio coraz częściej kuszą mnie ich produkty :)
OdpowiedzUsuńU mnie z kolei LL zdominowało makijaż. :-)
UsuńMam tłustą cerę i go uwielbiam. Stosuję go pod podkład, dzięki temu zdecydowanie lepiej działa i skóra pozostaje dłużej zmatowiona :)
OdpowiedzUsuńU mnie tak działa na skórę "natłuszczoną" kremem. Bo ja jednak lubię "konkretne" tłuste kremy. Zwłaszcza w takie wietrzne dni jak dziś. :-)
Usuń