Choć jednym z głównych tematów mojego bloga jest szeroko rozumiany ekologiczny tryb życia – w zgodzie z naturą, dawno nie pisałam o środkach czystości, spełniających te wymogi.
Zaczęłam od prania w orzechach i testowania różnych środków piorących, ale stopniowo wymieniam całą „domową chemię” i jestem zadowolona. Przekonuję się, że obawy o to, że „naturalne nie domyje” należy włożyć między bajki.
Produkty Bentley Organics widywałam już na blogach, ale na ogół były to kosmetyki „dla ludzi”, nie „dla domu”. Kiedy jednak buszując w sklepie EkoDrogeria zobaczyłam środki czystości zainteresowały mnie one, a szczególnie właśnie płyn do czyszczenia powierzchni kuchennych.
Kuchnia to miejsce, w którym przede wszystkim przygotowuje się posiłki, więc ważne jest, aby była czysta i nie „skażona” bakteriami, a przy tym nie pokryta warstwą środków chemicznych, których nie chcemy jeść.
Zależy mi też na tym, aby mimo wszystko kuchenne blaty i stół oraz wszelkie utensylia w tych pomieszczeniach były nie tylko czyste, ale też bezpieczne – bez pokrywającej je warstwy chemikaliów, których często lepiej unikać.
„Świetnie sprawdza się w kuchni, gdzie potrzebna jest szczególna ochrona, a zarazem delikatność w styczności z żywnością – zapewnia producent. - Spray ten zabije niebezpieczne bakterie nie wyjaławiając jednocześnie Twojego otoczenia. Tak działa siła i balans natury.”
Zgodnie z deklaracją firmy skład oparty jest na naturalnych surowcach, które w 100% są biodegradowalne. Produkt nie zawiera siarczanów, fosforanów, syntetycznych zapachów czy substancji pochodzenia petrochemicznego. Jest odpowiedni dla wegan i, podobnie jak inne kosmetyki Bentley Organics, nie jest testowany na zwierzętach.
Producent poleca ten środek nawet do trudnozmywalnych powierzchni i zapewnia, że zabija on bakterie takie, jak E Coli, Listeria i Salmonella.
Wszystko to brzmi zachęcająco i powiem Wam, że choć nie miałam jak sprawdzić, ile i jakich bakterii zabija ten płyn, przekonałam się, że dobrze czyści trudnozmywalne powierzchnie. Świetnie domywa się nim kuchenkę, „w kolorze metalu”, na której dobrze widać każde zabrudzenie. Nie ma konieczności szorowania jej i rysowania, jak przy wielu „chemicznych” środkach, które nie radziły sobie z tym zadaniem, choć zdążały podrażnić mi skórę.
Ten płyn zarobił tu kolejny plus – w ogóle nie podrażnia skóry rąk (przynajmniej mojej), nawet jeśli nie włożę rękawiczek! :-)
Jest dosyć prosty w obsłudze: wystarczy spryskać nim powierzchnię, odczekać ok. 30 sekund i wytrzeć czystą ściereczką. Ja zwykle przecierałam mokrą lub wilgotną ścierką, bo mam wrażenie, że wtedy wszystko będzie bardziej „wypłukane”.
Tutaj mam małą uwagę do dystrybutora: nie znalazłam na opakowaniu tej instrukcji użycia w języku polskim. Jest po angielsku, francusku i niemiecku. Nie wiem, czy jest wymóg, by zamieszczać instrukcję po polsku, ale myślę, że byłoby to pomocne. Jednak w języku polskim są za to wszystkie inne informacje – w dodatku napisane poprawnie i w zrozumiały sposób, co z kolei warto docenić, bo nie jest to już normą. ;-)
Zapach jest bardzo delikatny, niewyczuwalny, jeśli się nie powącha z bliska. Dla mnie to zaleta, bo nie przepadam za sztucznymi zapachami, mającymi zamaskować woń chloru, itp. Chyba trochę „francuski piesek” się ze mnie zrobił przy tych wszystkich zapachach z naturalnych olejków eterycznych, bo odkąd nawet pranie mi pachnie takowymi, syntetyczne „morskie bryzy” i „westchnienia lodowca” wcale mi się nie podobają.
Płyn jest wydajny – używam go od kilku tygodni i myślę, że poużywam przez kolejne tygodnie, bo jest bardzo wydajny. Inna sprawa, że nie szaleję z tym myciem kuchni, szorując ją codziennie po wielokroć. :-) Tak, czy owak jak na tę wydajność i skład cena (w EkoDrogerii - 22 zł) wydaje mi się rozsądna.
Skład:
Aqua, Decyl Glucoside, Lauryl Betaine, Aloe Barbadensis Leaf Juice Powder* Citric Acid, Lactic Acid, Glycerin, Citrus Grandis (Grapefruit) Extract, Citrus Aurantium Bergamia (Bergamot) Extract, Citrus Sinensis (Sweet Orange), Extract Citrus Reticulata (Tangerine) Extract, Ascorbic Acid, Citrus Aurantium Dulcis Peel Oil*
* Certyfikowane Składniki z Upraw Organicznych
Płyn przypadł mi do gustu, szczególnie jeśli chodzi o czyszczenie kuchenki.
Używacie takich środków czystości? Zwracacie uwagę na ich składy?
Bardzo przydatny produkt :)
OdpowiedzUsuńTrzeba będzie wypróbować.
OdpowiedzUsuńMam to samo zdanie:)
UsuńNie jest łatwo znaleźć dobry produkt to czyszczenia kuchni. Bardzo chętnie skuszę się na ten produkt.
OdpowiedzUsuńTrafiłaś z tym postem w 10! :) od dawna piorę ubrania w delikatnych płynach i proszkach przeznaczonych do prania ubranek dziecięcych, dla alergików. Co do sprzątania to nie cierpię tego chemicznego zapachu, kiedy czyszczę chociażby zlew czy blat. Zawsze mam wrażenie, że zostaje chemiczna woń mimo dokładnego spłukania wodą. Także koniecznie muszę go wypróbować! :)
OdpowiedzUsuńJa też nie cierpię. :-) I mam obawy, że jeśli nadal czuć to chlorem i innymi substancjami, to ta powierzchnia ciągle jest nimi pokryta. W przypadku kuchennego blatu albo stołu to niekoniecznie jest pożądane...
UsuńNie znam, ale chętnie poznam :)
OdpowiedzUsuńBędę mieć na uwadze go
OdpowiedzUsuńNie myjesz kuchni wielokrotnie w ciągu dnia???? No wiesz :DDDD
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy produkt! Ja się ostatnio też zaczęłam interesować eko-chemią domową. Fajnie, że coraz jej więcej.
Nie myję!
UsuńNie jestem "perfekcyjną panią domu" - nerwica natręctw, itp. zaburzenia psychiczne, to nie moja bajka. :-)
heheheeeee :D
Usuńja tam zrywam się z roboty i w przerwie obiadowej lecę wypucować piekarnik....
A tak poważnie to mam jedną dziewczynę w pracy, która jak tylko ma wolne (teraz na przykład córka wyjechała na ferie, jest samotną matką) to planuje sobie mycie okien, szorowanie lodówki, pranie dywanów, wyrzuca wszystko a szaf i układa od nowa, szoruje glazurę, pierze firany, sprząta piwnicę....
Można??? Można!! Tylko my leniwe jesteśmy!
hahaha... Anula padłam :D Czyli ja zaliczam się do tych leniwych ;)
UsuńJa się wycwaniłam i do kontaktu z chemią oddelegowałam faceta, natomiast dobrze wiedzieć, że w razie czego istnieje zdrowsza alternatywa :)
OdpowiedzUsuńIstnieje! Można oszczędzić facetowi kontaktu z chlorem, itp.
UsuńBardzo fajny post..dobrze, że zwracasz uwagę na takie rzeczy. Ja również borykam się z kilkoma alergiami..m.in. na roztocza. Chemia domowa nie powoduje u mnie podrażnień ale może warto zmienić ją na coś bardziej przyjaznego :-)
OdpowiedzUsuńWspółczuję alergii na roztocza. Mnie na szczęście nie uczulają. Tylko chemiczne substancje sprawiają mi problemy.
UsuńMoja Droga,
OdpowiedzUsuńPatrząc na skład, nie jestem pewna czy aby na pewno produkt ten jest w stanie doczyścić powierzchnie, zabić bakterie?? Jest tam tylko jedna substancja myjąca, łagodna. Nawet w przypadku eko-szamponów, substancji tych jest kilka, a szampon nadal jest nazywany łagodnym...
Rozumiem, że produkt z założenia nie zawiera SLS, etc. Ale czy jesteś pewna, że można mu w 100% ufać?
Pozdrawiam serdecznie,
Anka
Nie jestem pewna, czy można zaufać czemukolwiek na 100%. :-)
UsuńDotyczy to nie tylko kosmetyków naturalnych, ale też tych popularnych "drogeryjnych" i innych produktów.
Myję tym płynem blaty, stół i kuchenkę i daje radę (na kuchence to widać). Czy zabija bakterie - mam nadzieję. Zawiera kwasy, które mają właściwości bakteriobójcze, więc mam nadzieję, że tak działają i że robią to bardziej naturalnie niż np. związki chloru i inne, co do których mam większe obawy, jeśli chodzi o pozostawianie ich warstwy na stole czy blacie w kuchni.
przyznam szczerze, że w takich produktach zupełnie nie zwracam uwagi na skład :)
OdpowiedzUsuńNaturalnych produktów do tej pory nie używałam. Jakoś zawsze mi się wydawało, że takie naturalne nie działają tak dobrze.
OdpowiedzUsuńCzęsto działają lepiej - np. te do zmywania. Nic tak nie domywa osadów na kubkach i garach jak dobry eko-płyn z kwasami. :-)
UsuńCiekawe opakowanie :)
OdpowiedzUsuńFajna alternatywa, nigdy jeszcze nie używałam naturalnych produktów do czyszczenia :)
OdpowiedzUsuńJa piorę od lat w płynie Lovela, który jest do prania ubrań dla niemowląt, ale mi go poleciła dermatolog, i jestem zadowolona :)
OdpowiedzUsuńTen płyn mi się podoba, ale zgodzę się z Anką, że bakterii nie wytłucze... Osobiście jakoś nie walczę zaciekle z bakteriami, więc może go kiedyś kupię, ale polecam też tradycyjny ocet, chociaż pachnie octem :))
Mnie niektóre proszki do prania dla dzieci też uczulają, choć nie jestem niemowlakiem. Lovela chyba nie, ale nie pamiętam (dawno jej nie miałam).
UsuńOctu używam - więcej nawet w łazience, tylko właśnie ten zapach.
Ja szczerze mówiąc kupuję raczej powszechne środki czystości z uwagi na dostępność i przystępną cenę. Ostatnio kupiłam sobie proszek do prania Biały jeleń i jestem nim bardzo pozytywnie zaskoczona:)
OdpowiedzUsuńO takie środki są fajne.
OdpowiedzUsuńTo duży plus, że nie podrażnia skóry :)
OdpowiedzUsuńŚwietne, ja najczęściej mam żabkowe Froscha :)
OdpowiedzUsuńTeż je lubię, ale ostatnio nie ma ich w sklepach w mojej okolicy.
UsuńNigdy nie stosowałam po "naturalną chemię", ale gdzieś w głowie czasem pojawia mi się taka myśl.
OdpowiedzUsuńnaturalne kosmetyki gospodarstwa domowego coraz bardziej mnie interesują.
OdpowiedzUsuńMoja wiedza na temat "naturalnych sposobów czyszczenia" ogranicza się do tego, czego nauczyłam się na chemii :D
OdpowiedzUsuńadgam.blogspot.com
Bardzo bym chciała przejść na eko środki do czyszczenia, ale jak na razie nie jestem jeszcze na to gotowa, jednak staram się ograniczać chemię, nie kupuje dużej ilości środków do sprzątania, często zastępuje je sodą, kwaskiem cytrynowym, a do sprzątania łazienki dobre jest mydło szare w płynie.
OdpowiedzUsuńNigdy wczesniej nie widziałam tych produktów
OdpowiedzUsuńale wyglądaja ciekawie :D
www.patryczko.blogspot.com
Zapraszam do mnie na relacje z ostatnich dwóch dni ! :*
nigdy nie interesowałam się tego typu produktami, aczkolwiek znam wiele osób które lubują się w takich eko środkach. to co piszesz u góry brzmi nieźle, może się skuszę kiedyś, jeśli będę miała styczność z tymi produktami :)
OdpowiedzUsuńNo masz... właśnie czegoś takiego szukałam.
OdpowiedzUsuńCiekawe specyfiki
OdpowiedzUsuń