Dziś znowu o sprzątaniu, a dokładnie – o praniu. Nie, żebym miała ambicje zostać jedną z tych „perfekcyjnych gospodyń”, u których „można jeść z podłogi”...
...po prostu postanowiłam szukać nie tylko kosmetyków, ale i środków czystości, jak najbardziej przyjaznych przyrodzie i nam :-) A przy okazji ich używania, pisać o nich na blogu, jak się sprawdzają.
Dlaczego nie zadowalam się „sklepowymi” środkami czystości?
Po pierwsze dlatego, że często przyczyniają się one do zanieczyszczenia środowiska. Oczywiście nie stanie się czyste tylko dlatego, że ja się trochę ograniczę w tym zakresie. Ale zawsze będzie choćby odrobinę czystsze. ;-)
Bo choć zmywając, piorąc, itp. sprawiam, że ubrania, gary i cała reszta jest czysta, to jednak środki czystości, detergenty, itp. trafiają do ścieków, a następnie do wód powierzchniowych i zanieczyszczają je. Staram się używać takich, które będą to robić w mniejszym stopniu.
Po drugie dlatego, że owe „sklepowe / drogeryjne / reklamowane” środki często nie są przyjazne dla skóry. Sama miewam podrażnione i spuchnięte powieki po spaniu w pościeli pranej w niektórych proszkach. Zdarzały mi się też alergie skórne po owych. Dzieciom takie historie zdarzają się częściej niż dorosłym, więc środki piorące dla nich są delikatniejsze. Czasem używam tych „dziecięcych” produktów do prania rzeczy wszystkich w domu, ale z tym też różnie bywa… Natomiast jak dotąd nie uczulił mnie żaden naturalny detergent, więc zwróciłam się w tym kierunku.
Jeszcze do niedawna używanie takich środków było utrudnione, bo nie były one łatwo dostępne. Ostatnio to się zmienia – mamy coraz większy wybór takich środków w sklepach internetowych, a nawet w wielu stacjonarnych.
Mimo powszechnej opinii, że to co „eco”, naturalne i zdrowsze jest zawsze droższe, niekoniecznie musi tak być. Naturalne środki są często bardzo wydajne i wystarczają na dłużej niż tanie „nie-eco” o podobnej pojemności. Argument o oszczędności nie za bardzo mnie przekonuje. Zresztą nawet gdyby płyn, czy proszek, który mnie nie uczula kosztował trochę więcej niż taki, który to robi, to wolę dopłacić parę złotych niż się drapać. ;-)
O firmie Ecozone czytałam już jakiś czas temu. To jedna ze starszych marek „naturalnych”, więc postanowiłam wypróbować jakiś produkt. Zdecydowałam się na płyn do prania, bo to jeden z najczęściej używanych (chyba nie tylko przeze mnie) detergentów i zależało mi na znalezieniu czegoś skutecznego, a nie podrażniającego i „eko”.
Ecozone to angielska marka, istniejąca od kilkunastu lat. Od początku poszukuje rozwiązań jak najbardziej czystych ekologicznie i nie wpływających na środowisko naturalne. Firma unika substancji potencjalnie szkodliwych, a środki czystości mają być skuteczne w niskich temperaturach.
Produkty Ecozne posiadają certyfikat Ecolabel. Nie zawierają barwników, środków czyszczących pochodzenia petrochemicznego, syntetycznych konserwantów, fosforanów, boru, enzymów, GMO, rozjaśniaczy optycznych i substancji potencjalnie karcinogennych. Produkty nie są testowane na zwierzętach i są wegańskie.
Teoretycznie butelka 1,5 l płynu ma wystarczyć na 18 prań, ale to przy założeniu, że pranie jest mocno zabrudzone, a woda twarda (tylko wtedy potrzeba 105 ml płynu na jedno pranie). Mając miększą wodę lub nie bardzo zabrudzone pranie można używać go znacznie dłużej.
Zwykle używałam minimalnej ilości 35 ml (mam trochę mniejszą pralkę, ale wodę średnio-twardą) i to wystarcza, więc w moim wypadku to było niemal trzykrotnie więcej prań. Butelka 1,5 l płynu kosztuje 44,90 zł w Ekodrogeria.pl.
Widzę, że w sprzedaży pojawiły się bardziej skoncentrowane wersje tego płynu. Wystarczają na znacznie więcej prań, więc następnym razem kupię taką wersję.
Widzę, że w sprzedaży pojawiły się bardziej skoncentrowane wersje tego płynu. Wystarczają na znacznie więcej prań, więc następnym razem kupię taką wersję.
Prałam w nim praktycznie wszystko: ubrania, pościel, ręczniki – wszystko było czyste i ładnie, świeżo pachnie. Po zdjęciu ze sznurka pranie nie jest usztywnione, jak po niektórych środkach piorących, co jest dużą zaletą (nie lubię prasować i nie szaleję w tym zakresie ;-)).
Jak wspomniałam, nie prałam rzeczy ekstremalnie brudnych, ale np. ręczniki kuchenne z plamami po owocach się doprały. Podobnie jak ręczniki łazienkowe z plamami po hennie zmywanej z włosów (nie po hennie nakładanej na włosy, taką trzymam z daleko od ręczników ;-)).
Spodobała mi się jeszcze jedna rzecz – drobiazg, ale fajnie pomyślany. Butelka ma z boku przezroczysty pasek, przez który widać stopień zużycia. Świetna sprawa, bo w przypadku nieprzezroczystych opakowań często nie wiadomo, ile jeszcze zostało w środku...
Skład:
Fatty Alcohol Ethoxylate, Soap, Alkylpolyglucoside, Sodium Laurylsulphate, Monopropylene Glycol, Sodium Chloride, Citric Acid, Trisodium Citrate, Perfume, Sodium Hydroxymethylglycinate.
Nie słyszałam jeszcze o nim :)
OdpowiedzUsuńjestem zainteresowana tym płynem, nie mogę używać proszków ani kapsułek bo swędzi mnie później po wypranych w nich ubraniach skóra.
OdpowiedzUsuńZnam to. Mam to po wielu środkach piorących.
UsuńFajnie, że istnieje alternatywa dla alergików :)
OdpowiedzUsuńTego typu płynów jeszzce nie próbowałam :)
OdpowiedzUsuńWszystko przed Tobą. :-) Warto spróbować, jeśli lubisz naturalne alternatywy.
UsuńHmm ciekawy ;)
OdpowiedzUsuńZe ecozon używałam płynu do czyszczenia toalety i obecnie używam kuli do prania i jestem zadowolona:)
OdpowiedzUsuńCiekawiły mnie te kule, ale się nie zdecydowałam. Mówisz, że jesteś zadowolona? Dopierają?
UsuńBardzo lubię eko-chemię, często kupuję takie produkty, chociaż są droższe, ale tylko wtedy, gdy sama ich używam. Wbrew pozorom ludzie nie potrafią z nich korzystać, o czym boleśnie (dla portfela) się przekonałam będąc zmuszoną w czasie rekonwalescencji zatrudnić panią do ogarnięcia domu. Na jedno mycie podłóg pół butelki koncentratu, który miał starczyć na 17 użyć, bo się kiepsko pienił (sic!). Myślę, że więcej osób przekonałoby się do eko produktów, gdyby zrozumiało istotę ich działania, a tak, kicha.
OdpowiedzUsuńO tak! To jest bardzo mocno zakorzenione w mentalności ludzkiej - że aby myć, musi się pienić. Też się często spotykam z takim podejściem.
UsuńOstatnio siedzę mocno w klimatach "eko"... I to właśnie nie tylko pod względem żywienia czy kosmetyków, ale powoli, powoli poznaję produkty do sprzątania. Dlaczego wcześniej nie szukałam alternatywy dla proszków do prania? Hm... Nie pomyślałam. Ale muszę sprawdzić ten produkt, oj tak! ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ja kiedyś też nie wiedziałam, że są alternatywy. Teraz jest coraz więcej i coraz lepiej dostępnych, więc nic, tylko korzystać. :-)
UsuńAkurat tej marki nie miałam, muszę poszukać, ale kupuję w zasadzie same juz eco środki do domku :*
OdpowiedzUsuńJa tak samo. :-) Rzadko się teraz trafia coś nie-eko. :-)
Usuńnie znam nawet marki ale doceniam sobie takie eko produkty i coraz częsciej je kupuję :)
OdpowiedzUsuńJa już właściwie odeszłam od "tradycyjnych środków czystości" :-)
UsuńCiekawy post, dużo się dowiedziałam :)
OdpowiedzUsuńNa pewno się rozejrzę za nim.
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o nim, ale wydaje się bardzo ciekawy :)
OdpowiedzUsuń