Tajski Nowy Rok w Warszawie

Ostatnio pochwaliłam się, że w przeddzień Niedzieli Palmowej wzięłam udział w obchodach Tajskiego Nowego Roku.


Na blogu od razu napisałam, że w Warszawie, bo wcześniej, gdy wspominałam o tym w mailach do znajomych, niektórzy pomyśleli, że byłam w Tajlandii. ;-)


Kto wie? Może jeszcze kiedyś będę sobie robić takie egzotyczne weekendowe wypady. ;-) Na razie tylko taka mała namiastka w postaci poznania noworocznych tradycji i spróbowania tajskich potraw w nowej tajskiej restauracji Basil and Lime.



Starałam się sfotografować jak najwięcej, bo mimo szczerych chęci nie zdołałam spróbować tego wszystkiego.


Jedzenie jest pyszne, bogate w smaki, które są ciekawie zestawiane.






Najciekawsza była dla mnie ta potrawa. Zafascynowała mnie. Wiecie, co to jest?


Gałka lodów w panierce... smażona w głębokim tłuszczu. Panierka z wierzchu była wysmażona i chrupiąca, a lody w środku – zimne!

Szef kuchni odmówił zdradzenia sekretu, jak robi takie cuda, ale... zaraz po powrocie poszukałam tego w internecie, bo mam chęć sprawdzić, czy udałoby mi się zrobić coś takiego. ;-)

31 komentarzy:

  1. Nie wiem, czy odważyłabym się spróbować niektórych z tych dań, wyglądają bardzo klingońsko ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie próbowałam wszystkich, ale te, których spróbowałam były bardzo dobre.

      Usuń
  2. śliczne zdjęcia :) zapraszam do siebie http://pandzioleq.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Byłam w Tajlandii rok temu i trafiliśmy właśnie na Tajski Nowy Rok. Święto trwa kilka dni, wszyscy polewają się wodą (jak u nas w Lany Poniedziałek, różnicę stanowi temperatura - w Tajlandii jest w kwietniu ok. 25 - 35C), w Bangkoku obywają się wielkie uliczne imprezy, o jedzeniu nie wspomnę nawet, bo jest pyszne przez cały rok (no może nieco za ostre :D)!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tam tez było obmywanie wodą, ale bardziej symboliczne niż u nas, w Śmigus. ;-)
      Jedzenie rzeczywiście ostre, ale smaczne.

      Usuń
  4. fajne zdjęcia;))
    pozdrawiam
    woman-with-class.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Super wypad i jakie pyszności miałaś okazję spróbować :-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Słyszałam już o smażonych lodach, choć na początku wydawało się to abstrakcją, to jednak istnieje!
    Ile można poznać nowego, moje chamskie podniebienie chyba by tego nie zniosło :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe! "Chamskie podniebienie"? No co Ty mówisz?

      Też ciężko mi było uwierzyć w te lody! Do tej chwili jestem pod wrażeniem. ;-)

      Usuń
  7. Słyszałam o tych lodach, chciałabym kiedyś spróbować :) Nie jestem wielką fanką azjatyckich kuchni, ale mimo to lubię próbować nieznanego. Podróże kulinarne to fajna sprawa, nawet takie w których nie trzeba opuszczać kraju ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ^To prawda. Taka mała namiastka prawdziwej podróży.
      I przy okazji można odkryć ciekawe połączenia smaków i składników, a potem "zainspirować się" do stworzenia własnych potraw. ;-)

      Usuń
  8. uwielbiam taką kuchnię :) same smakołyki mmm....
    te lody to już w ogóle mnie ciekawią :) jak uda Ci się znaleźć dobry sposób na wykonanie w domu to się chwal koniecznie :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę się chwalić, choć z tego, co znalazłam, to może nie być takie proste!

      Już widzę te zmarnotrawione wiadra oleju i lodów. ;-)

      Usuń
  9. uwielbiam tajską kuchnię i chętnie spróbowałabym wszystkiego :)
    takie lody jadłam kiedyś w chińskiej restauracji, ale nie zachwyciły mnie jakoś szczególnie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też chciałam spróbować wszystkiego, ale nie potrafię aż tyle zjeść. ;-)

      Z lodami smażonymi spotkałam się pierwszy raz w życiu.

      Usuń
  10. nigdy nie próbowałam nic z tajskiej kuchni ale ich kultura wydaje mi się niezwykle interesująca

    cieszę się, że trafiłam na Twój blog ☺ z przyjemnością dołączam do grona obserwujących ☺

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Cieszę się, że Cię zainteresowałam!

      Usuń
  11. Ta gałka lodów jest genialna! Musi świetnie smakować :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak! W dodatku była waniliowa - z prawdziwej wanilii, nie aromatu.

      Usuń
  12. Ależ zgłodniałam... Weszłoby coś i to jak.

    OdpowiedzUsuń
  13. cudowne te Tajskie spotkanie ;) jestem bardzo ciekawa wykonania jak i smaku tych lodów ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Uwielbiam tajską kuchnię! Zdecydowanie jedna z moich ulubionych :) Szczególnie zielone i czerwone curry :) Ja także uwielbiam ten deser :) Jadłam taką kulę, ale dwa razy większą! Cudo :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Piękne zdjęcia. Nie miałam okazji próbować takiego wyszukanego deseru lodowego, ale jeśli nadarzy się okazja na pewno spróbuję :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Te lody w panierce brzmią mega ciekawie;]

    OdpowiedzUsuń
  17. O tych lodach w panierce sporo słyszałam:)
    Chociaż ja chyba wole tradycyjne lody, bez panierek, itp:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Również słyszałam o smażonych lodach, ale nie pamiętam w której restauracji - na pewno musiałby być pyszne!
    Zazdroszczę rozszerzenia kulinarnego doświadczenia. Ile ciekawych smaków musiało pojawić się na stole i to jeszcze pewnie smacznych, sądząc po tak efektownym podaniu ;)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. Ale mi zrobiłaś ochotę na takie lody!
    Nigdy takich nie jadlam, ale chetnie sproboje :)) !

    OdpowiedzUsuń
  20. fajny post!



    ps. a u mnie? EYE PRINT na blogu :)

    OdpowiedzUsuń