O azjatyckich kosmetykach pisywano na blogach chyba jeszcze zanim założyłam „Hedonizm i Eskapizm”. Czytałam o nich, bo temat wydawał mi się ciekawy, ale mimo to aż do tej pory nie ich wypróbowałam.
Przyczyn było kilka: po pierwsze – trochę się obawiam używać kosmetyków nieprzebadanych wg norm, jakim ufam, nie wiadomo jak i kiedy wyprodukowanych, opisanych w nieznanym mi języku i kupionych przez internet w dalekim kraju. Na początku tylko tak można było kupić te kosmetyki, więc ich nie kupowałam.
Na szczęście teraz wiele z tych kosmetyków ma polskich dystrybutorów, więc, jak mniemam są przebadane i dopuszczone do sprzedaży w Polsce. To sprawia, że nie obawiam się już po nie sięgać.
Po drugie – wzmianki o azjatyckich kosmetykach zwykle kojarzyły mi się ze światem baśni i fantazji – za dużo cudów im przypisywano. Rozumiem, że można się zachwycać dobrym kosmetykiem, ale kompletnie do mnie nie przemawiają historie o tym, że Azjatki się nie starzeją, mają nieskazitelną cerę, itp. Z prostej przyczyny – znam trochę Azjatek i widzę, jak wyglądają.
Mieszkam w okolicy, gdzie mieszka wielu Azjatów – prawdopodobnie najwięcej w Polsce, no i jakoś nie zauważyłam, aby Azjatki miały lepszą cerę od przeciętnych Polek. A tego, że „Azjatki się nie starzeją” chyba nawet same nie zauważają. ;-)
Niemniej jednak azjatyckie kosmetyki ciekawiły mnie – po prostu jako kosmetyki, nie magia jakaś niesamowita, która czyni cuda. Dlatego nie oczekuję po nich czarów, po prostu – mam nadzieję, że to dobre kosmetyki. :-)
Kiedy postanowiłam w końcu coś zakupić, ilość informacji w internecie na temat tych kosmetyków okazała się tak ogromna, że poczułam się nią przytłoczona. Nie wiedziałam od czego zacząć i spytałam Was o to na Facebooku. Odzew mnie zaskoczył – tyle z Was pisało z poradami, niektóre proponowały mi próbki i odlewki… To było niesamowicie fajne! :-) Dziękuję!!! :-)
Odezwały się do mnie także dwa sklepy z azjatyckimi kosmetykami – MyAsia i Skin79-Polska, co również mnie ucieszyło. Nie dość, że mogę wypróbować kosmetyki, to jeszcze udzielono mi porad, od czego zacząć i co może sprawdzić się na mojej skórze.
A oto moje nowości, które są ode mnie już od pewnego czasu, testy trwają i wkrótce napiszę, jak się spisują.
„Daily Garden Cleansing foam” to oczyszczająca pianka. Najbardziej wśród azjatyckich kosmetyków ciekawiły mnie właśnie pianki oczyszczające – i w ogóle kosmetyki do oczyszczania skóry.
„One Solution Super Energy Ampoule-Firming” to serum ujędrniające. Mam nadzieję, że poprawi stan mej coraz bardziej dojrzałej skóry.
A to kosmetyki Skin79, o których też dużo czytałam, a teraz mam okazję poznać osobiście.
Peeling – bezalkoholowy i przeznaczony do delikatnej skóry. Coś dla mnie, mam wrażliwą, cienką i płytko unaczynioną skórę, więc nie mogę używać „zdzieraków”.
Oczyszczający mus, który wygląda śmiesznie – jak coś pomiędzy budyniem a galaretką, zamknięte w szklanym słoiczku. Wygląda tak bardzo „spożywczo”, że chciałoby się spróbować, jak smakuje. ;-)
Trzy małe BB kremy – one jeszcze czekają, aż moja twarz wróci do normy po lecie, w którym słońce wysuszyło ją na wiór i kompletnie zmieniło jej kolor.
Haul może nie aż taki wielki, ale kiedy zaczęłam pisać tytuł „azjatycki haul” aż się prosiło, aby nawiązać do tytułu filmu. :-)
Znacie te kosmetyki? Jak wrażenia? Co jeszcze poleciłybyście mi z azjatyckich kosmetyków?
PS. Jutro odpiszę na zaległe komentarze z 2 ostatnich postów!
PS. Jutro odpiszę na zaległe komentarze z 2 ostatnich postów!
Super nabytki :) Ja bardzo lubię azjatyckie kosmetyki. Miłego testowania! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! :-)
UsuńOd jakiegoś czasu wciągnęłam się w temat azjatyckiej pielęgnacji i przemawia do mnie ta koncepcja. Zmotywowałam się do bardziej regularnego dbania o tę sferę kosmetyczną, co mam nadzieję zaowocuje w przyszłości :) Bardzo jestem ciekawa, jakie będziesz miała wrażenia z używania.
OdpowiedzUsuńPodzielę się tu wrażeniami! :-)
UsuńSzczerze to mam podobne obawy jak Ty, dlatego jak dotąd nie próbowałam żadnych azjatyckich kosmetyków.
OdpowiedzUsuńMoje obawy - te największe - już rozwiane, więc próbuję! :-)
UsuńNa azjatyckich pseudo-cudach już się sparzyłam, więc podchodzę do nich z rezerwą ;)
OdpowiedzUsuńO! A co okazało się dla Ciebie niedobre?
UsuńKremy BB Skin79 zapychały mnie masakrycznie po kilku godzinach od nałożenia ;)
UsuńIle nowości:) Ja jeszcze nie miałam okazji używać żadnych azjatyckich kosmetyków:)
OdpowiedzUsuńJa dopiero teraz zaczynam.
UsuńOczyszczająca pianka mnie kręci :) chyba ją zamówię przy okazji :)
OdpowiedzUsuńMnie właśnie też najbardziej zainteresowało to oczyszczanie "pianą".
UsuńJa jakoś sceptycznie podchodzę do azjatyckich kosmetyków. W sumie sama nie wiem czemu :D
OdpowiedzUsuńZnam wszystkie 3 BB ze Skin 79, a o wersji Orange pisałam kilka dni temu :) Także jestem "świeża" jeśli chodzi o azjatyckie kosmetyki, raz na rok wpadnie coś w moje ręce. W najbliższym czasie mam zamiar zamówić krem z filtrem ze Skin 79 ;)
OdpowiedzUsuńZaraz pójdę poczytać o Twoich wrażeniach!
UsuńJa nie lubię koreańskich kosmetyków bo są za mocno perfumowane (nawet chyba bardziej niż taki zwykły drogeryjny L'oreal, który btw. ma okropne kremy ale to moja opinia). Dodać do tego wieloetapową pielęgnację i każde serum, esencja, lotion, krem ma mieć zapach to po prostu moja skóra chce chyba skoczyć z mostu jak to słyszy. No po prostu nie toleruje zapachów totalnie...:(
OdpowiedzUsuńYhmmm ile ciekawych produktów :))
OdpowiedzUsuńOstatnio popłynęłam z pielęgnacja koreańską ! Cóż ... to wciąga !
OdpowiedzUsuńSłyszałam... :-)
UsuńNajbardziej jestem ciekawa tych kremów bb! :D
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze żadnego azjatyckiego kosmetyku. Podchodziłam do nich nieufnie, dokładnie tak jak Ty. Teraz będę czekała na Twoje recenzje. Jestem bardzo ciekawa jak się sprawdzą :)
OdpowiedzUsuńWszystko przed Tobą, ale ja na razie sprawdzam, jak mi posłużą. Z niektórymi czekam, aż trochę zblednę po tym lecie intensywnym. :-)
UsuńMam nadzieję, że wszystkie nowości zdają egzamin i będziesz z nich zadowolona :)
OdpowiedzUsuńPiankę z Holika Holika mam :) BB Pik bardzo lubię , Orange ma dla mnie za duże glow ;)
OdpowiedzUsuńU mnie one jeszcze czekają aż trochę zblednie mi opalenizna - wyjątkowa w tym roku. :-)
UsuńO, widzisz, a ja regularnie używam koreańskich kosmetyków, od kiedy kilka lat temu tyle przeczytałam o nich u Maus :) Stale kupuję krem BB Missha Perfect Cover - w zależności od pory roku wybieram odcień i pojemność. Zawsze mam w zanadrzu maseczki w płachcie, używam z powodzeniem olejku myjącego z The Face Shop (obecnie ryżowy). I uwielbiam esencje, czy też ampułki It's skin. Aktualnie używam tej z witaminą C, żeby się odmłodzić :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za te wszystkie informacje! Rozglądam się za czymś z witaminą C, bo lubię ją w kosmetykach (i nie tylko).
UsuńPoczątkowo miałam podobne obawy do Twoich ;) potem odważyłam się wpuścić minimum tych kosmetyków do mojego świata ;) Widzę sporo ciekawych oczyszczaczy, które sama z chęcią bym wypróbowała i mam nadzieję niedługo będę miała okazję ;)
OdpowiedzUsuńI jak się sprawdzają?
Usuńniezła przebitkę mają, 3 stepowy zestaw do oczysczania nosa z zaskorników u nich 16 zł, na ali po 2 zł mniej więcej.. ale dobrze wiedzieć,że produkty moga być legalnie na polskim rynku:)czyli nie ma w nich syfu
OdpowiedzUsuńWłaśnie dlatego trochę się obawiam kupowania na Ali. Różnie tam bywa z tymi kosmetykami, które czasem mają różne składy albo różnie wyglądają i nie wiadomo, czy dostajemy oryginał, czy podróbkę...
Usuńczekam na Twoja opinię o musie Yum Yum :) Ma w składzie SLS albo SLES?
OdpowiedzUsuńMam obawy przed ruszeniem czegokolwiek azjatyckiego :P
OdpowiedzUsuńJa też miałam, ale zostały one rozwiane.
UsuńMiałam te kremy BB i bardzo je polubiłam, ale trzeba po nich dobrze oczyścić twarz ponieważ potrafią trochę zapychać. Mój ulubiony to pomarańczowy ale daje dość mocny glow :).
OdpowiedzUsuńU mnie one właśnie jeszcze czekają, bo tak się opaliłam, że są za jasne (a potem nie wiem, czy niektóre nie będą za ciemne ;-))
UsuńJa lubię glow, więc może mi się spodoba?
To teraz przepadniesz! Ja również zaczynałam od Holika Holika :)
OdpowiedzUsuńMam się zacząć bać? ;-P
UsuńTeż mam chrapkę na coś azjatyckiego, zwłaszcza z Holiki :). Z takich popularnych marek jest jeszcze Mizon - mają ponoć dobre kremy i sera do twarzy :)
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem tych cudeniek. Ja raz skusiłam się na kosmetyki indyjskie i niestety wszystkie mnie uczuliły. Ciekawe jak byłoby w przypadku azjatyckich.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że indyjskie kosmetyki tak na Ciebie zadziałały. Ja mam z nimi różne doświadczenia - niektóre były świetne, ale wielu za bardzo nie używałam z uwagi na zbyt intensywne zapachy.
UsuńNie miałam jeszcze okazji wypróbować azjatyckich kosmetyków. strasznie tego dużo, jakos szkoda mi kasy kupic byle co, dlatego ciagle robię research, czytam opinie i z czasem mam nadzieje, ze w końcu na cos sie zdecyduje :)
OdpowiedzUsuńMnie też trochę zajął research, ale też dużo pomogły dziewczyny! :-)
UsuńWidzę tyle perełek! Niektóre sama zamierzam wypróbować! :) Z tą idealną cerą i wolniejszym starzeniem to jest tak, że chyba trzeba zobaczyć Azjatki w ich 'naturalnym otoczeniu' :) Bo w Polsce, to wiadomo... duża zasługa ich dobrej kondycji to dieta. Za mną już książka o Japonkach, które się nie starzeją i to, co jedzą oni a co my, to dosłownie 'przepaść kulinarna'. Widzą, jakie ryby wybierać, stronią od pieczywa... Chociaż, jak pisała autorka, teraz odrobinę się to zmieniło i w erze pysznych francuskich rogalików i hamburgerów z McDonalda, to i im czasami ślinka pocieknie i wpadają w wir niezdrowego jedzenia.
OdpowiedzUsuńA azjatycki kosmetyki uwielbiam, ale znacznie bardziej lubię... naturalne. W pierwszej kolejności lubię sięgnąć po jakiś peeling Sylveco, a dopiero później cudaśne, azjatyckie wyroby. Dopiero dalej są u mnie chemiczne kosmetyki z zachodu.
Będę dzielnie czekać na wzmiankę o peelingu ze Skin79, bo sama nie wiem, czy w niego nie zainwestować :)
Znam też Azjatki mieszkające w Azji i ich również nie oszczędza czas. Zwłaszcza, że takie dbanie o siebie, jak zwykło się uważać nie jest u nich chyba powszechne. Na pewno są osoby, które bardzo dbają, ale wiele zwyczajnie nie interesuje się tym, nie ma czasu - jak wszędzie. Ale nawet takie zadbane też się starzeją i nie wyglądają tak nieskazitelnie.
UsuńJa też lubię przede wszystkim kosmetyki naturalne i zwracałam uwagę na składy tych azjatyckich - różnie z nimi jest, ale są takie, których niejedna naturalna marka by się nie powstydziła.
Czekam na twoje recenzje - bardzo mnie ciekawi, czy te kosmetyki naprawdę są z czymś lepsze od innych.
OdpowiedzUsuńMnie właśnie też to ciekawi. Choć nie oczekuję cudów i magii :-)
UsuńTeż nigdy nie próbowałam azjatyckich kosmetyków (chociaż bardzo mnie kuszą), także jestem bardzo ciekawa Twojej opinii :) Mam zresztą w tej kwestii podobny problem - jest ich tak mnóstwo, że zupełnie nie mam pojęcia, na które się zdecydować :D
OdpowiedzUsuńNaprawdę! Kiedy zobaczyłam, ile tego jest była oszołomiona! :-)
UsuńNie znam azjatyckich kosmetyków, jedynie sporo jak na razie o nich czytam.
OdpowiedzUsuńSporo się o nich pisze na blogach. Myślę, że przede wszystkim blogosfera wypromowała te kosmetyki.
UsuńCzekam na recenzję Peelingu ze Skin79 :)
OdpowiedzUsuńsame perełki znalazły się u Ciebie, kremy BB Skin79 uwielbiam i namiętnie używam wersji gold. Ciekawi mnie ta pianka Holika Holika i oczywiście Yum Yum cleanser :D
OdpowiedzUsuńDobrze wiedzieć, że mam perełki! :-) Yum Yum wygląda tak, że trudno go nie zjeść. ;-)
UsuńTo miłego testowania! :) mam nadzieję, że się nie zawiedziesz :) ja jestem fanką BB Skin79 ;)
OdpowiedzUsuńJestem strasznie ciekawa jak spiszą się te produkty :D
OdpowiedzUsuńPrzyjemnych testów i samych pozytywnych recenzji :)
OdpowiedzUsuńI ja ostrzę pazurki na azjatyckie kosmetyki, jeszcze do tej pory ich nie używałam :) Ale bardzo jestem ich ciekawa :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie, Agness:)
Ciekawe, jak Ci się spodobają.
UsuńMiałam jedynie krem BB różowy i niestety moja cera się z nim nie polubiła. Momentalnie pogorszył się jej stan, więc znalazł inną właścicielkę.
OdpowiedzUsuńCiekawe, jak się spisze u mnie?
UsuńAle cuda, przyznam, że holika bardziej mnie interesuje i mam nadzieje, że się dobrze u Ciebie sprawdzi, bo niestety Skin79 to dla mnie jeden wielki bubel :(
OdpowiedzUsuńNie sprawdziły Ci się kosmetyki tej marki?
UsuńAle dobroci, nie miałam żadnego z azjatyckich kosmetyków :) Czas to zmienić! ;D
OdpowiedzUsuń:-)
UsuńMoże i ja się przekonam do Azjatyckich kosmetyków :)
OdpowiedzUsuńUdanych testów :)
OdpowiedzUsuńCiekawe kosmetyki. Ja też w magię tych kosmetyków nie wierzę. Mogą być dobre, nawet bardzo, ale żeby zatrzymywały starzenie? Trzeba mieć dobre geny, zdrowy tryb życia, no i dobrze dobrane kosmetyki. A i tak mało kiedy się udaje zachować młody wygląd :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie. :-) Cudów nie ma! :-)
UsuńIle fajnych rzeczy :> zazdroszczę :)
OdpowiedzUsuńJa przez całe lato używam kremu BB Skin79 w wersji Orange. Wersja Pink mi nie pasowała kolorystycznie, niby różnica niewielka a jednak. Poza tym totalnie przepadłam na punkcie azjatyckich maseczek w tkaninie, ale szczerze mówiąc spodziewałam się jeszcze lepszych tzn. bardziej naturalnych składów. Z Twojego haul'u kusi mnie oczyszczający mus do twarzy Yum Yum, czekam na recenzję :)
OdpowiedzUsuńW przypadku takich kosmetyków chyba nawet niewielka różnica ma znaczenie i widać ją. :-)
UsuńNie miałam jeszcze tych masek, ale ciekawią mnie one bardzo!
Hahaha nigdy nie rozważałam tego pod kątem "baśnie i mity" :D trochę siedzę w Azjatykach i muszę przyznać , że z boku może to tak wyglądać :D
OdpowiedzUsuńTeż bym chciała kiedyś przetestować kremy BB z tej firmy.
OdpowiedzUsuń