Rośliny: Ratuję, nie wyrzucam

Zawsze lubiłam rośliny, ale nigdy nie poświęcałam im tyle uwagi, co w ostatnim roku, kiedy stałam się „rośliniarą” pełną gębą. Postanowiłam więc pisać na blogu także o tej mojej pasji.




Kręci mnie hodowanie „badyli” i patrzenie, jak rosną. Najlepiej od nasionka albo od cebuli. :-)


Dziś opowiem o ratowaniu roślin, a raczej o pozwoleniu im przeczekać w spokoju okres spoczynku, który u niektórych roślin wygląda tak, że tracą one liście i kwiaty. Pozostaję wtedy "smutne badyle", które wiele osób wyrzuca.


Na blogach i instablogach od pewnego czasu panuje moda na wyrzucanie różnych rzeczy – w tym roślin, które „nie są już takie ładne”. Szkoda mi tych roślin, bo wiele z nich (większość zapewne) można uratować i sprawić, by stały się bardzo ładne. Wiele z tych roślin nie obumiera ani nie choruje, tylko zwyczajnie przechodzą w okres spoczynku, a wtedy „minimaliści” je wyrzucają, żeby dodać kolejną pozycję do „listy wyrzuconych rzeczy”. A gdyby zostały, za jakiś czas znowu rosłyby i pięknie kwitły...


Rok temu dostałam różę. Z Lidla ponoć. Ucieszyłam się, bo chciałam różę – właśnie miniaturkę, bo nie mam ogrodu, tylko balkon.


Oczywiście zaraz usłyszałam, że te kwiatki z dyskontów są „na chwilę”, potem marnieją i są do wyrzucenia. 


Owszem, róża szybko zaczęła marnieć, ale przesadziłam ją do większej doniczki, dałam nową ziemię, a gdy zrobiło się ciepło, wystawiłam na balkon – i zaraz odżyła. Wypuściła nowe pędy i kwitła przez całe lato. Pozowała też do zdjęć (np. do poniższego).




Potem oczywiście przekwitła, a liście obeschły, ale olałam porady „orędowników wyrzucania” i poczytałam o różach. Które tak właśnie się zachowują o tej porze roku.


Na jesień zabrałam ją do domu, choć były to badyle w doniczce. Żałowałam, że nie mam w nim chłodniejszego pomieszczenia i musi spędzać zimę w ok. 25 stopniach… Ale jej to nie zaszkodziło. Gdy zrobiło się jaśniej – wypuściła zielone, pędy, liście, a teraz pierwszy pączek. Który właśnie zakwitł! :-)




Kolejny pączek już się tworzy i czekam na następne. Szykuje się kolejne lato z różą.


Lubicie rośliny? Co robicie, gdy marnieją? Ratujecie, czy wyrzucacie?




5 komentarzy:

  1. Uwielbiam takie podejście. Też przetrzymuję takie marketowe "badyle" i w końcu mi zakwitają ponownie. Niestety nie mam miejsca w domu aby trzymać zbyt wiele roślin.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja staram się takich delikwentów ratować, ale nie zawsze się to mi udaje :D

    OdpowiedzUsuń
  3. To zupełnie jak ja. Każdy najmniejszy badylek ratuję tak długo jak się da. W ogrodzie również, choć tu trochę trudniej doglądać wszystkiego. Rośliny z marketów są szczególnie biedne, bo najczęściej przechowywane w nieodpowiednich dla nich warunkach, stąd często padają, albo nie przyjmują się. Dlatego staram się nie kupować w marketach, bo szkoda kasy. Ale mam też przykłady np. róż z biedry, które rosną w ogrodzie, choć wyglądały dość wątpliwie (kupiłam w czasach gdy ratowałam te marketowe). Twoja róża piękna, odpowiednio pielęgnowana na pewno będzie rosła i zdobiła balkon :)
    Uściski :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rośliny najczęściej kupuję w kwiaciarniach, ale jak mi coś umiera, też ratuję do skutku :)

    OdpowiedzUsuń
  5. U mnie najlepiej sprawdzają się sukulenty. :D

    OdpowiedzUsuń