tag:blogger.com,1999:blog-6230714196810331920.post2387606826251631528..comments2024-03-07T07:09:58.321+01:00Comments on "Hedonizm i eskapizm": Konkurs: Wygraj książkę "Stuletnia Gospoda"!Unahttp://www.blogger.com/profile/16090279100049132798noreply@blogger.comBlogger14125tag:blogger.com,1999:blog-6230714196810331920.post-49751884535282369182014-08-15T18:08:42.182+02:002014-08-15T18:08:42.182+02:00baner na blogu dodanybaner na blogu dodanyqlkowahttps://www.blogger.com/profile/09809230524869601291noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6230714196810331920.post-22416164306661792362014-08-15T18:04:53.993+02:002014-08-15T18:04:53.993+02:00Pierwsza potrawa, która przypomina mi się na hasło...Pierwsza potrawa, która przypomina mi się na hasło „jedzenie w książkach”, to okonie duszone na sposób Melkera.<br />Po dokładny przepis odsyłam do jednej z moich ulubionych od dzieciństwa książek - „My na wyspie Saltkrakan” Astrid Lindgren, w tłumaczeniu Marii Olszańskiej:<br />„Pięć ładnych ryb… masło… obficie masłooo – śpiewał strugając kawałki masła w takt słów. – Pietruszka… koperek… grubooo koo-oo-per-ku… odrobina mleka do tego… i wody troszeczkę… zwykłej wody… tylko wody… i soli do woli… do woli… do woliii… do woliii…”<br />Składniki niezbyt wyszukane, prawda? Aż czuję ten świeżo krojony koperek… A jaki apetyczny aromat musiała mieć gotowa potrawa: „Malin stanęła przy kuchni i uniosła pokrywę rondla. Wciągnęła bajeczny zapach. Boże, jak to wspaniale pachniało i jaka była głodna”.<br />Tak, ja też robię się głodna, gdy czytam te słowa.<br />A jeszcze bardziej leci mi ślinka, gdy czytam dalej: „Na koniec obdzieliwszy samego siebie, uśmiechnął się i pożądliwie spojrzał na białą rybę pływającą wśród pietruszki koperku w maślanym sosie. Uśmiechnął się niosąc do ust pierwszy kęs…”<br />Później uśmiecha się tylko czytelnik – łatwo się domyśleć, z jakiego powodu;)<br />W każdym razie powiedzonko „i soli do woli” zamieszkało w moim czynnym słowniku.<br /><br />Natomiast drugie danie, którego opis z a w s z e wzmagał pracę moich ślinianek, to jajecznica autorstwa Anieli w „Brulionie Bebe B.” Małgorzaty Musierowicz.<br />Cebulka, kiełbasa, boczek, dużo jajek, a na koniec – szczypiorek. Podobną jajecznicę robiła mi kiedyś mama… Nie dziwota, że wizja takiego jadła postawiła Bernarda na nogi.<br />Teraz wydłubałabym wszystkie kawałki mięsa, ale szczypiorek do jajecznicy uwielbiam nadal.<br />Zrobiłam się głodna… <br /><br />(W grudniu bardzo poproszę o konkurs na literackie danie świąteczne – makowczyk Borejków...)qlkowahttps://www.blogger.com/profile/09809230524869601291noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6230714196810331920.post-70710781719903194992014-08-15T17:23:54.974+02:002014-08-15T17:23:54.974+02:00Ps. Wyżej wspomniane dania pojawiają się np. w opo...Ps. Wyżej wspomniane dania pojawiają się np. w opowiadaniu "24 kosy" lub zbiorze "Tajemnica gwiazdkowego puddingu".Anonymoushttps://www.blogger.com/profile/13124621273931654085noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6230714196810331920.post-65244343282084228262014-08-15T17:15:54.205+02:002014-08-15T17:15:54.205+02:00Wydaje mi się, że więcej jest ciekawych potraw i o...Wydaje mi się, że więcej jest ciekawych potraw i opisów wspólnego biesiadowania w powieściach obyczajowych i romansach niż w lubianych przeze mnie kryminałach, ale w końcu przypomniałam sobie o starym, dobrym przyjacielu Herkulesie Poirot i książkach Agathy Christie:) Autorka ta karmiła swoich bohaterów bardzo przyzwoicie, np. wędzonym łososiem, ostrą zupą indyjską, puddingiem z cynaderek itp. Mi jednak najbardziej zapadł w pamięć dość pospolity placek owocowy, np. jabłkowo-jeżynowy, dlaczego? Otóż kiedy czytam o jakimkolwiek cieście zawsze mam miłe odczucia... Świeże, domowe ciasto kojarzy mi się z rodziną, z domem, z przyjaźnią, z miłością, z rozmową, z osobami mi najbliższymi. Ciepło i aromat ciasta dopiero co wyjętego z piekarnika jest takim zwiastunem tego, jaka atmosfera będzie panować podczas jego wspólnego spożywania:)<br /><br />Domowym wypiekom zawsze towarzyszy pozytywny nastrój. Pieczemy ciasto, kiedy spodziewamy się gości, kiedy szykujemy się na święta, kiedy jest ku temu jakaś miła okazja:) Poza tym sama lubię piec, a już zwłaszcza ciasta owocowe, bo mam też owoce ze swojego sadu, więc mogę podwójnie zabłysnąć :DDDAnonymoushttps://www.blogger.com/profile/13124621273931654085noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6230714196810331920.post-25461391399695141032014-08-14T22:57:35.154+02:002014-08-14T22:57:35.154+02:00Nie szkodzi, że nie posiadasz bloga ani konta, ale...Nie szkodzi, że nie posiadasz bloga ani konta, ale podaj choć e-mail, żeby było jak skontaktować się z Tobą. :-)Unahttps://www.blogger.com/profile/16090279100049132798noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6230714196810331920.post-3125093955204090772014-08-14T22:56:52.872+02:002014-08-14T22:56:52.872+02:00Oczywiście, że jeszcze można!
Konkurs trwa do jut...Oczywiście, że jeszcze można!<br /><br />Konkurs trwa do jutra, do północy!Unahttps://www.blogger.com/profile/16090279100049132798noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6230714196810331920.post-84821898435462490642014-08-14T19:15:18.680+02:002014-08-14T19:15:18.680+02:00nie wiem czy nie za późno trafiłam, ale tak mnie z...nie wiem czy nie za późno trafiłam, ale tak mnie zafascynowała książka {przeczytałam sobie opis} że stwierdziłam, że spróbuję szczęścia :)<br />Zadanie jednocześnie banalne ale także niesamowicie trudne! tyle tych książek się przeczytało, tyle opisów jedzenia, potraw, smakowania zostało w nich przytoczonych, że aż nie wiem co podać, ale jednak skieruję się ku włoskim korzeniom i serii "Tysiąc dni w..." Marleny de Blasi, czytając te książki ślinka mi ciekła niemal cały czas! ;) w Tysiąc dni w Toskanii urzekł mnie opis wypieku chleba i tłumaczenie jego słowa, włoski przyjaciel bohaterów pyta ich czy znają pochodzenie słowa "compagna"czyli towarzyszka życia i pierwszy człon to Z a drugi CHLEB i wychodzi, że towarzyszka życia to ktoś z kim dzielimy się chlebem :) spodobało mi się to i pamiętam, że bardzo się ucieszyłam, że ja także mam się z kim dzielić chlebem i jak ten niepozorny bochenek chleba jest ważny w naszym życiu :)<br />ot i tyle :)<br />a teraz lecę umieścić info na swoim blogu, może się jeszcze ktoś zdąży przyłączyć do zabawy :)<br />Pozdrawiam i zapraszam do siebie!ikahttps://www.blogger.com/profile/13331332081236303336noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6230714196810331920.post-17096718145567414902014-08-08T10:47:43.599+02:002014-08-08T10:47:43.599+02:00Dzień dobry,
długo wahałam się czy wziąć udział ...Dzień dobry, <br /><br />długo wahałam się czy wziąć udział bo wybór jest olbrzymi i ciekawe odpowiedzi..Przyznaję, że uwielbiam czytać książki gdzie autor pisze o jedzeniu, wspomina przeszłość, ostatnio przeczytałam książkę Ani Włodarczyk "Zapach truskawek" i zauroczyły mnie styl i sposób opisywania Autorki. To pozycja dla tych, którzy nie wiedzą, ze chleb z cukrem i wodą też może mieć smak nieba..Jednak pierwszym "książkowym daniem" był zapiekany kalafior po indyjsku z książki Madhur Jaffrey pod tytułem "Wśród manganowych drzew". Słyszałam już wcześniej o Autorce i jej pozycjach dotyczących kuchni indyjskiej ale nic ponadto. A sama książka to cudownie snuta opowieść o dzieciństwie i dorastaniu w powojennych Indiach. Dotąd pamiętam fragmenty gdzie p. Jaffrey opisywała poranne mycie twarzy mlekiem co miało sprawiać, że cera była jasna i świetlista.<br />Opowieść toczy się niespiesznie okraszana również informacjami o przyrządzanych rodzinnych posiłkach..Mnie te opisy przeniosły do Indii i naprawdę uważam, ze były to wspaniałe chwile z książką, a sam kalafior podsmażony z cebulą, pomidorami, garam masala i zapieczony z serową skorupką..mniam. Kilkanaście minut i pyszna radość z jedzenia. Zapisałam przepis i przyrządzam go powraca nostalgia za Indiami. <br /><br />Pozdrawiam<br />Ewa B.<br /><br />PS. Niestety nie posiadam bloga ani konta na FB.Anonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6230714196810331920.post-49793181525904732632014-08-04T17:05:39.772+02:002014-08-04T17:05:39.772+02:00Z mojej ukochanej powieści Colette - Cheri przypom...Z mojej ukochanej powieści Colette - Cheri przypomniałam sobie Cafe au lait de concierge czyli "słodką białą kawę z tłustym mlekiem, którą dwa razy podgrzewa się na wolnym ogniu, wkruszywszy do niej uprzednio grzanki z masłem, żeby całkowicie rozmiękły i pokryły kawę smakowitą skorupką". Zapamiętałam głównie dlatego, że mimo całej ogromnej miłości i sentymentu jaki żywię dla tej powieści - uważam przepis za potworną wprost profanację kawy! <br />Pozdrawiam ciepło<br />Paulina Łuczak polina4@tlen.plAnonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6230714196810331920.post-37243898821640122372014-08-01T13:10:19.781+02:002014-08-01T13:10:19.781+02:00ach i nie napisałam, że informację o konkursie opu...ach i nie napisałam, że informację o konkursie opublikowałam na pasku bocznym swojego bloga - www.szydelkowe-chwile.plLe Chat Noirhttp://szydelkowe-chwile.plnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6230714196810331920.post-42411611788054754002014-08-01T13:07:01.189+02:002014-08-01T13:07:01.189+02:00a mi od razu na myśl przychodzą magdalenki (małe f...a mi od razu na myśl przychodzą magdalenki (małe francuskie ciasteczka w kształcie muszelek) maczane przez bohatera "W poszukiwaniu straconego czasu" Marcela Prousta w lipowej herbacie (to musiał być smak z serii "smak beztroskiego dzieciństwa"- kojarzy się pięknie). Być może ta przełamana lipą słodycz ciastka pozwoliła odnaleźć ten ulotny czas i wspomnienia z nim związane...raczej...Le Chat Noirhttp://szydelkowe-chwile.plnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6230714196810331920.post-31215434661789812602014-07-31T10:32:22.685+02:002014-07-31T10:32:22.685+02:00Inspirujące pytanie konkursowe. Wezmę udział, będę...Inspirujące pytanie konkursowe. Wezmę udział, będę myśleć nad odpowiedzią. Zainteresowała mnie ta książka, nagroda kusi;)Anonymoushttps://www.blogger.com/profile/13124621273931654085noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6230714196810331920.post-3295730005565107662014-07-30T19:17:32.216+02:002014-07-30T19:17:32.216+02:00O rety, muszę pomyśleć. Coś było, gdzieś, ale co, ...O rety, muszę pomyśleć. Coś było, gdzieś, ale co, gdzie i kiedy? I czy smaczne? Hmm... (rozgrzewam szare komórki)Dorota (Włosowelove)https://www.blogger.com/profile/11759494812180925205noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-6230714196810331920.post-75579507019784878742014-07-30T18:52:11.663+02:002014-07-30T18:52:11.663+02:00Spróbuję szczęścia, choć szczerze mówiąc, nie wiem...Spróbuję szczęścia, choć szczerze mówiąc, nie wiem, czy moja propozycja będzie się kwalifikować, bo do głowy przychodzi mi nie tyle potrawa, co gotowe łakocie, o ile można takimi nazwać cukierki ślazowe, które zajadały dzieci z Bullerbyn :DDD Minęło już tyle lat, odkąd czytałam tę książkę (w kółko, co najmniej kilka razy), a ja nadal pamiętam, jak zastanawiałam się, czym, u licha, są te ślazowe cukierki! Wyobrażałam sobie, że muszą być przepyszne i do głowy mi nie przychodziło, że to po prostu ziołowe pastylki :DDD Z tej samej książki pamiętam też "kawałek kiełbasy dobrze obsuszonej" :DDDcammiehttps://www.blogger.com/profile/02192916267152021180noreply@blogger.com