Glinka marokańska

Jak już kiedyś napisałam, to jeden z moich ulubionych kosmetyków. Kupuję ją w ilościach niemal hurtowych - dosłownie. ;-)


Po tym, jak zabrakło jej w sklepach, w których zwykle ją kupuję i długo musiałam obejść się bez niej, zaczęłam kupować po pół kilo. :-)

Jest to obecnie jedyny peeling do twarzy jakiego używam. Można nią także myć włosy.  Łącząc ją z olejami, hydrolatami i olejkami eterycznymi można robić świetne, choć proste maseczki.

Podobno można używać jej także do golenia - czytałam, że tak jest używana np. w Maroku, z którego pochodzi i gdzie mają jej pod dostatkiem.


Glinka funkcjonuje w Polsce pod trzema nazwami, z których dwie pisane są na różne sposoby. Najczęściej nazywana jest glinka marokańską, można spotkać także nazwy rhassoul / rasoul / rasul oraz ghassoul / ghassul. Podobno oznacza to "myjąca", ale jako, że nie znam tego języka, będę używać najbezpieczniejszej wersji "glinka marokańska".

Właśnie Maroko znajdują się złoża tej glinki i jest tam ona stosowana od wieków do oczyszczania włosów, twarzy i ciała. Od pewnego czasu robi karierę w przemyśle kosmetycznym w innych częściach świata. Stosuje się ją w wielu kosmetykach, zabiegach spa, itp.

Jest ceniona ze względu na właściwości czyszczące oraz wpływ na gospodarkę tłuszczową skóry. Świetnie reguluje wydzielanie łoju, jest więc przydatna w leczeniu trądziku. Dzięki zawartości wielu cennych składników - dobrze się sprawdza na każdej skórze.

Zawiera cenne minerały: głównie krzem, wapń i magnez, które remineralizują skórę. Jest hipoalergiczna.

Stanowi świetny peeling dla osób z cienką i / lub "naczyńkową" skórą, które nie mogą używać mocnych peelingów. Skóra po użyciu tej glinki jest gładka i delikatna.


Używam jej co najmniej raz w tygodniu. Glinkę połączoną z olejami i wodą albo hydrolatem (czasem z dodatkiem olejków eterycznych) nakładam na chwilę na twarz (czasem też szyję, dekolt, ręce...), po czym "peelinguję" nią skórę.

Glinka ściera martwy naskórek  nie podrażnia, pomimo, że mam cienką i wrażliwą skórę, którą stosowane kiedyś tam peelingi często podrażniały (czasem nawet "rysowały" mi twarz).

60 komentarzy:

  1. Ooo, ja bardzo lubię maskę YR z glinką marokańską. W ogóle bardzo lubię glinki bez dodatków, a raczej z dodatkami, ale moimi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też - tzn. z dodatkami moimi. Gotowych maseczek raczej nie używam, nie chce ryzykować alergii.

      Usuń
  2. Naprawdę kupiłaś pół kilo? Hardkor:)

    Ja stosowałam tylko "zwykłe" glinki, ale bardzo mi odpowiadały. Zwykle mieszałam z olejem i hydrolatem, a czasami z samą wodą:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. I to niejednokrotnie. ;-)

      Ale przesypuję po trochę do słoiczka 100 g, żeby mi to wielkie pudło nie zagracało (małej) szafki w łazience. ;-)

      Usuń
    2. Na długo takie pudło Ci starcza? :)

      Usuń
  3. Glinki to absolutny hit mojej pielęgnacji. Czerwoną kocham - przybieram wtedy barwy indiańskie. Kombinacji & możliwości jest nieskończenie wiele.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ^Mojej też! Czerwona jest świetna, choć teraz mam różową, no i własnie, ten bezlik możliwości... ;-)

      Usuń
  4. o jak miło,że piszesz o mojej ulubienicy, kocham ją :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja używam glinki beloun, uwielbiam ją. Nie obeszłabym się terz bez niej. Też kończąc maseczkę zmywam ją robiąc jakby delikatny peeling. Mam ochotę wypróbować tą o której piszesz, ale na razie mam wiadro beloun :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja beloun (jeszcze) nie miałam. Wszystko przede mną! ;-)
      Wiadro glinki nie stanowi dla mnie przeszkody, żeby poeksperymentować z kolejnymi... ;-)

      Usuń
  6. O, mam gdzieś glinkę marokańską :) Muszę znaleźć i zrobię taką maseczkę-peeling jak polecasz :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Muszę wypróbować, dziękuję za recenzję :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zachęciłaś mnie do spróbowania ;) Ja jestem posiadaczką glinki zielonej i czerwonej. Obie bardzo lubię jako maseczki do twarzy czy skóry głowy, a także dodatek do pudru sypkiego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ^Ciekawy pomysł, choć ja unikam wysuszaczy w pudrze, a glinki długo trzymane nieco wysuszają. Zielonej też już nie mam choć bywa przydatna.

      Usuń
  9. kupię taką w proszku jak zużyję tubkę od YR

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znam tej z UR, ale taka w proszku daje ogromne możliwości, bo można ja łączyć z różnymi kosmetykami. Chyba zrobię post o przykładowych maseczkach z jej zastosowaniem.

      Usuń
  10. Marokańskiej jeszcze nigdy nie używałam (muszę to nadrobić!), ale glinki w ogólności uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. ciekawa sprawa, takiej glinki jeszcze nie używałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Mówiąc szczerze to jako peelingu jej nie używałam. Znowu się przydałaś;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Mam i używam, jest wspaniała;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie miałam jeszcze z nią do czynienia ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. ja też sobie kupię jak zużyję maseczkę z YR, chociaż z tubki szybciej, ale w sumie i tak trzeba zmyć, więc no ok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :-) Ale samemu fajniej, bo można się pobawić. I to błotkiem! ;-)

      Usuń
  16. uwielbiam glinki, uzywam zoltej, rozowej i zielonej ale marokanskiej wciaz jeszcze nie mialam!

    OdpowiedzUsuń
  17. bardzo ją lubię :)
    i zapach ma fajny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hm... przyznam, ze nie wnikałam w zapach (to dziwne, bo mam zwyczaj wąchać wszystko, jako dziecko budziłam tym niepokój ;-)).

      Usuń
  18. A jakieś przepisy na maseczki z niej? Będą?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Własnie myślę, żeby zrobić o nich post. Spróbuję szybko go napisać.

      Usuń
  19. Uwielbiam glinkę marokańską, ja używam tej dostępnej w Yves Rocher.

    OdpowiedzUsuń
  20. Ooo, fajnie dowiadywać się nowych rzeczy, bo nigdy nie słyszałam o niej :) Super recenzja, zachęciła mnie do jej kupna :D Zobaczymy... :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Ja jakoś do glinek nie przywiązywałam większej wagi ale chyba popełniam błąd :P

    OdpowiedzUsuń
  22. O ciekawe!
    Muszę spróbować. A gdzie się taką glinkę kupuje?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można ją dostać w różnych sklepach z kosmetykami naturalnymi lub półproduktami kosmetycznymi. Ja od dłuższego czasu kupuję ja w naturalne-piekno.pl

      Usuń
  23. Nie lubię glinek i chyba nic tego nie zmieni...

    OdpowiedzUsuń
  24. Super kosmetyk, świetnie oczyszcza!!!!

    OdpowiedzUsuń
  25. Ciekawie, ja glinek nie używam, chyba że są już w kosmetyku ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Używam glinki marokańskiej jako maseczki. Łączę ją z wodą oczrową i odrobiną olejku arganowego. Glinka nie podrażnia skóry i nie powoduje zaczerwienienia na wrażliwej skórze. Dodatkowo pozbywa się "niechcianych histori" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ^Fajny przepis. też najczęściej mieszam z olejem i hydrolatem. :-)

      Usuń
  27. miałam kiedyś puder brązujący z jej składem... wygładzał, normalnie wygładzał :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Nie wiem jak to się stało ale chyba nigdy nie używałam żadnej glinki tzn takie gotowe saszetki tak, ale takich do rozrabiania samemu nie ;)

    OdpowiedzUsuń
  29. Odpowiedzi
    1. Coś w tym jest. Choć jest bardziej beżowa... ;-)

      Usuń
  30. Tej glinki jeszcze nie próbowałam...

    OdpowiedzUsuń
  31. tej akurat jeszcze nie miałam, ale w domu mam 4rodzaje glinek które też maniakalnie używam :)

    OdpowiedzUsuń
  32. glinka jest u mnie numerem jeden w pielegnacji - uwielbiam:))))))))

    OdpowiedzUsuń
  33. Można używać jej na trądzik?

    OdpowiedzUsuń
  34. Tego kosmetyku jeszcze nie próbowałam :) Gdzie kupujesz swoją glinkę? I jaka jest cena takiego produktu? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak napisałam powyżej: można ją dostać w sklepach z biochemią, kosmetykami naturalnymi lub półproduktami kosmetycznymi. Moja pochodzi z naturalne-piekno.pl - tam kupuję półkilowe "wiaderka". ;-)
      Nie jest droga.

      Usuń
  35. Skoro tak wszyscy zachwalają to chyba warto zainwestować ; )

    OdpowiedzUsuń
  36. Czy ta glinka ma jakieś wyraźne (wyczuwalne) drobinki peelingujące? Czujesz to "zdzieranie"? Mam krem myjący z glinka marokańską z firmy Alva (podobno świetny do cery problematycznej ale używam dopiero 1,5 tygodnia więc za szybko na własną opinię) i miał łączyć w sobie maskę, produkt myjący i peelingujący. A tymczasem jest idealnie gładki- nawet jednej ostrzejszej drobinki czy pyłku w nim nie ma. Idealnie gładkie błotko. Stąd moje pytanie-czy "zwykła" glinka marokańska jest ostra?

    OdpowiedzUsuń
  37. Glinki to swietna inwestytcja...ale tej jeszcze nie miałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  38. Dziękuję za odpowiedź na moim blogu. Siedzę i "rozwalam" skład kremu myjącego z Alvy- może uda mi się zrobić mój własny odpowiednik o nieco uboższym składzie ale też i o mniej barbarzyńskiej cenie:)

    OdpowiedzUsuń
  39. O tak, tak ! Jak miałam pieniążki , to oglądałam się za nią. A teraz ich nie mam, to i kłopotu brak :P Ale tak zupełnie serio, to w końcu muszę zainwestować w glinkę i sama zrobić maskę, bo te kupne to co innego.

    OdpowiedzUsuń
  40. Ciekawa jestem, czy to jest to samo, co mam od Synesis, pod taką własnie nazwą ;) Jesli tak, to przyłączam się do zachwytów!

    OdpowiedzUsuń